Millenialsi są znacznie biedniejsi od swoich ojców. Dochodowy boom, który trwał przez wiele dekad i prowadził do poprawy finansowego statusu następujących po sobie pokoleń zakończył się. Nie korzystają z niego dzisiejsi 30-latkowie.

Pokolenie osób urodzonych w latach 1966-80 (pokolenie X) doświadczyło szybkiego wzrostu przychodów. Millenialsi musieli się jednak zmierzyć z bolesnym odwróceniem tego trendu. Z analizy przeprowadzonej przez think tank Resolution Foundation w 8 zachodnich krajach wynika, że dochody millenialsów tuż po trzydziestce są o 4 proc. niższe niż ich rodziców (pokolenia X), gdy byli w tym samym wieku.

To nie są kraje dla millenialsów

Najbardziej boleśnie odczuli to millenialsi z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Podczas gdy przedstawiciele generacji X z Wysp zarabiali tuż po 30-tce aż o 54 proc. więcej od baby boomersów (urodzonych w latach 1946-65), osoby urodzone w latach 1980-2000 miały dochody o zaledwie 6 proc. wyższe niż „iksy” (w analogicznym wieku). W jeszcze gorszej sytuacji są młodzi Hiszpanie. Podczas gdy osoby z pokolenia X zarabiały tam aż o 62 proc więcej od osób z poprzedniej generacji, millenialsi są już o 30 proc. biedniejsi od „iksów”.

Jakie są przyczyny załamania trendu bogacenia się następujących po sobie pokoleń? Autorzy raportu wymieniają wśród nich między innymi starzenie się populacji, które wywiera wielką presję na finanse publiczne państw, kryzys gospodarczy, który uderzył głównie w najmłodsze generacje oraz wzrost kosztów mieszkań, którego doświadczyli millenialsi.

Reklama

- Nie jest tajemnicą, że finansowy kryzys mocno uderzył w większość rozwiniętych gospodarek, zatrzymując wzrost dochodów millenialsów na całym świecie – powiedział Bloombergowi analityk Resolution Foundation Daniel Tomlinson. – Jednak tylko Hiszpania odzwierciedla doświadczenie Wielkiej Brytaniicykl „boomu i krachu”, który zahamował międzypokoleniowy progres dochodów, którego doświadczyły starsze pokolenia i który zatrzymał się na najmłodszych generacjach – dodał.

Dochody millenialsów spadły na Wyspach w porównaniu do „iksów” o 13 proc. (po uwzględnieniu inflacji). Gorszy wynik uzyskały jedynie „igreki” w Grecji.

Z badania wynika, że zjawisko międzypokoleniowego wzrostu dochodów w Stanach Zjednoczonych i Niemczech występowało na niewielką skalę. W tych krajach millenialsi także tracą w porównaniu do przedstawicieli pokolenia X, jednak są to niewielkie różnice. W USA i nad Renem również dochody „iksów” tylko nieznacznie rosły w porównaniu do baby boomersów.

Kryzysu właściwie nie odczuli Norwegowie. Millenialsi w tym kraju zarabiają o 13 proc. więcej od przedstawicieli poprzedniego pokolenia (jednak poprzednia generacja doświadczyła jeszcze szybszego bogacenia się).

Jeżeli prognozy z raportu potwierdzą się, millenialsi będą pierwszym pokoleniem z zarobkami niższymi niż poprzednie.

>>> Polecamy: Co jest nie tak z klasą kreatywną w Polsce? Jest liczna, ale nie napędza gospodarki

Polacy mogą spać spokojnie

Millenialsi znad Wisły nie powinni podzielić losu swoich kolegów z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Polska nie należy do krajów rozwiniętych, które zostały uwzględnione we wspomnianym badaniu. W przeciwieństwie do zachodnich państw, wciąż znajdujemy się w fazie rozwoju. Ta faza rozwoju daje ludziom możliwość uzyskania szybkiego awansu społecznego. Co prawda w obecnej Polsce nie w takim stopniu jak w latach 90., jednak w wystarczającym, by relatywnie poprawić standard życia.

Otwierający się nad Wisłą rynek pracy pozwolił najzdolniejszym i najsprytniejszym osobom na znaczną poprawę swojego statusu społecznego. Jakość życia niektórych Polaków wzrosła nawet kilkunastokrotnie w porównaniu do ich rodziców. Dzisiaj tego typu kariery są już często niemożliwe, ale znajdujemy się w fazie stabilizacji, która pozwala na systematyczne bogacenie się millenialsów. Rośnie też ogólny standard życia młodych, którego jednym z kluczowych aspektów jest możliwość podróżowania. Powstanie tanich linii lotniczych oraz zagęszczenie siatki połączeń pozwala Polakom regularnie zwiedzać świat, co nie było możliwe w przypadku przedstawicieli poprzednich generacji.

- Dobra koniunktura gospodarcza, bezrobocie najniższe od 26 lat i wzrastająca presja płacowa, przekładają się na coraz lepszy standard życia młodych Polaków. Z drugiej strony, mimo wskaźników sugerujących, że jesteśmy coraz bogatszym społeczeństwem, wielu z nas tego nie czuje, ponieważ proporcjonalnie do zarobków rosną koszty życia. W efekcie nie bogacimy się w takim tempie, w jakim powinniśmy - mówi Michał Borkowski, ekspert Team Leader Antal, Finance & Accountancy.

Całościowy obraz jest jednak bardziej złożony. Zdolne i pracowite osoby nie mają gwarancji sukcesu. Do przeszłości należą już historie osób po maturze, które dorobiły się małych fortun w latach 90. na dobrym pomyśle biznesowym. - Spada tzw. mobilność społeczna, czyli zależność między pozycją dochodową rodziców i dzieci jest coraz wyższa – mówi dr Jacek Tomkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego.

Dobre perspektywy dla millenialsów potwierdzają też sondażowe badania na temat sytuacji młodych. Z raportu Ipsos Global Trends Survey 2017 wynika, że Polacy postrzegają sytuację millenialsów w znacznie bardziej różowych barwach niż mieszkańcy zachodnich państw. Zapytano w nim respondentów „czy młodym żyje się dzisiaj lepiej, tak samo dobrze czy gorzej niż ich rodzicom”. 42 proc. Polaków odpowiedziało, że młodym powodzi się lepiej, natomiast 37 proc. opowiedziało się za przeciwną opcją. Okazało się, że jesteśmy znacznie bardziej optymistycznie usposobieni w tym zakresie od Zachodu. We Francji jest bowiem aż 71 proc. „pesymistów”. Również w krajach takich jak Belgia, Korea Południowa czy Hiszpania społeczne nastroje są znacznie gorsze niż nad Wisłą (odpowiednio 60, 58 i 55 proc. „negatywnych” wskazań).

Mityczny kryzys

Jednym z powodów pogorszenia się sytuacji millenialsów był kryzys finansowy w końcówce poprzedniej dekady. Czy jednak rzeczywiście uderzył on w młodych na świecie i Polsce? Przyjrzyjmy się temu, jak zmieniał się PKB per capita w poszczególnych krajach w latach 2007-09 oraz pokryzysowym okresie 2009-16. Największego spadku realnego PKB w latach trwania recesji doświadczyły, zgodnie z tym co podpowiada nam intuicja, kraje Południa: Grecja (-26 proc.), Włochy (-12,1 proc.) oraz Hiszpania (-10,6 proc.). Co ciekawe, tuż za nimi w tej niechlubnej klasyfikacji znalazły się skandynawskie kraje (Finlandia, Szwecja, Dania), w których PKB per capita zmniejszył się o około 7 proc. W Wielkiej Brytanii, USA i Niemczech spadki były mniejsze i wyniosły 4-6 proc.

O ile jednak niektórym z państw udało się po 2009 roku szybko odrobić straty, inne robiły to bardzo powoli. Podczas gdy PKB na osobę w Niemczech i Szwecji urósł w latach 2009-16 o ponad 14 proc., w krajach takich jak Grecja, Włochy czy Norwegia poprawa była niewielka (wzrost PKB o 2-4 proc. – wszystkie dane pochodzą z Banku Światowego).

W tych okolicznościach nie dziwi więc, że sytuacja millenialsów w porównaniu do ich ojców nie wygląda dobrze. - Jest to spowodowane ogólnym spadkiem dynamiki wzrostu gospodarczego i rosnącymi nierównościami ˗ jeśli cały dochód rośnie wolniej i w tym samym czasie wzrastają nierówności, siłą rzeczy szybkie przyrosty wąskiej grupy muszą oznaczać stagnację lub spadek reszty – mówi dr Jacek Tomkiewicz z Akademii Leona Koźmińskiego.

Obraz Polski pod tym względem wygląda bardzo interesująco. PKB per capita nad Wisłą wzrósł w latach 2007-09 o prawie 7 proc., więc rzeczywiście można powiedzieć, że w porównaniu do Zachodu przeszliśmy przez kryzys suchą stopą. Natomiast po 2009 roku PKB na osobę w Polsce zwiększył się o kolejne 19,5 proc. Widać więc wyraźnie, że kryzys gospodarczy pozwolił nam nadrobić trochę dystansu do najbogatszych zachodnich krajów. Oczywiste jest też, że nie mógł być czynnikiem, który doprowadził do relatywnego pogorszenia sytuacji finansowej millenialsów.

>>> Czytaj także: Polska to raj podatkowy dla bogatych. Fiskus bardziej obciąża kasjerów niż dyrektorów

Kult posiadania

Różnice w statusie społecznym i stanie posiadania przedstawicieli poszczególnych generacji wynikają w dużej mierze z psychologicznych, a nie tylko z zewnętrznych, obiektywnych ekonomiczno-społecznych okoliczności. Zaobserwować bowiem możemy postępujące wraz z czasem zjawisko osłabiania się kultu posiadania, który był dla ojców millenialsów głównym motorem motywacji. - Nasi rodzice wyznawali kult posiadania – własnego mieszkania, samochodu i jednej pracy przez niemal całe życie. Młodzi ludzie już inaczej podchodzą do życia – mówi ekspert firmy HRK Krzysztof Stanczykiewicz.

Zwraca on uwagę na szczególnie istotny aspekt posiadania, a mianowicie zakup mieszkania. – Młodym wygodnie jest mieszkać z rodzicami lub wynajmować mieszkanie, ponieważ daje im to możliwość bycia bardziej elastycznym względem wymagań rynku pracy – zmiana miejsca zamieszkania w celu otrzymania lepszej pracy nie stanowi już problemu - dodaje. Stosunek młodych do posiadania widać na przykład poprzez pryzmat niezwykle szybkiego rozwoju ekonomii współdzielenia. Doświadczanie staje się dla wielu młodych istotniejsze niż własność, co przekłada się na wiele życiowych decyzji: moment wejścia na rynek pracy, troska o stałość i wysokość wynagrodzenia czy decyzje związane z zapewnieniem sobie dachu nad głową. Mentalna transformacja millenialsów (i przedstawicieli młodszych generacji) przekłada się pośrednio na ich mieszkaniową sytuację. Co bardzo wyraźnie pokazuje przywoływany raport Resolution Foundation, a szczególnie jego część dotycząca kwestii mieszkaniowych.

Wynika z niej, że młodzi Brytyjczycy mają ogromne problemy z kupnem mieszkania. Znacznie spadł w tym kraju na przestrzeni dekad wskaźnik własności mieszkań. Podczas gdy aż 60 proc. baby boomersów miało przed 30-tką własne M, na taki luksus mogło sobie w tym wieku pozwolić już tylko 33 proc. przedstawicieli pokolenia Y. Sytuacja mieszkaniowa millenialsów w krajach rozwiniętych pogorszyła się znacząco także w takich krajach jak Australia, USA oraz Hiszpania.

W Polsce właściciele zamieszkują niespełna 69 na 100 mieszkań (dane Eurostatu za 2009 rok). Pozostałe zasiedlają osoby bez prawa własności do lokalu. Wynik ten daje nam zaledwie 23. pozycję w UE.

Jak na tle całego kraju wypadają młodzi? W zeszłym roku z rodzicami mieszkało aż 68 proc. Polaków w wieku 15-29 lat. Jeśli z wyliczeń wyłączymy najmłodszych i weźmiemy pod uwagę osoby w wieku 24-35 lat, to okaże się, że 43 proc. z nich mieszka z rodzicami (badanie przeprowadzone przez Millward Brown na zlecenie Krajowego Rejestru Długów). To ciągle więcej niż w Niemczech (17 proc.) czy Danii (tylko 2 proc.!). Z czego wynika tak zła sytuacja mieszkaniowa Polaków? Mają oni niskie dochody, brakuje im stałego i stabilnego zatrudnienia, ale też niechętnie zadłużają się. Jedynie 7 proc. osób w wieku 18-31 lat zaciągnęło kredyt mieszkaniowy (dane z 2014 roku) - wynika z danych Biura Informacji Kredytowej. Co ciekawe, to wśród osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych jest znacznie wyższy odsetek osób mieszkających z rodzicami. - Niestety, ale większość młodych osób nie może pochwalić się zarobkami, które pozwoliłyby im na posiadanie własnego mieszkania. Tak słaba sytuacja mieszkaniowa millenialsów to wynik nie tylko wciąż rosnących cen mieszkań oraz wymagań banków względem kredytobiorców, ale też zmiany priorytetów w życiu młodych Polaków – mówi Stanczykiewicz.

Wszystkiemu winne podatki i studia

Pora spróbować odpowiedzieć na pytanie: z czego wynika pogorszenie relatywnej sytuacji millenialsów względem poprzedniej generacji? Poza wspomnianym kryzysem gospodarczym i szybkim wzrostem cen mieszkań, które uderzyły w millenialsów, trzeba zwrócić uwagę na kilka zjawisk, które rzucają nowe światło na los młodych. Są to wzrost kosztów kształcenia, dualizacja rynku pracy oraz zmiana struktury opodatkowania.

Pierwszy z problemów dotyczy przede wszystkim Stanów Zjednoczonych. Chodzi o wysokie koszty (nie tylko finansowe). - Studia są drogie i nie zawsze warte swojej ceny: sporo programów studiów notuje ujemną stopę zwrotu, tzn. że wydane pieniądze na czesne są wyższe, niż finansowe korzyści płynące z uzyskania dyplomu – mówi Tomczykiewicz. – Prowadzi to do tego, że sporo Amerykanów nie jest w stanie spłacić studenckich pożyczek – dodaje. Jednak zjawisko to można dostrzec także w Polsce. W ostatnich latach mamy prawdziwy wysyp uczelni niepublicznych i szkół podyplomowych, które dostarczają umiejętności i dyplomów o wątpliwej wartości rynkowej i prestiżu. Jednak ich uzyskanie wymaga sporych nakładów czasowych, a także czasami finansowych.

Natomiast dualizacja rynku pracy dotyczy w bardzo dużym stopniu Polski. Również w wielu bogatych krajach zarysował się wyraźny podział na dwie zawodowe grupy. Pierwszą stanowią osoby o ustabilizowanej pozycji na rynku pracy, które mają zagwarantowane umowy na czas nieokreślony oraz dostęp do rozbudowanego socjalu, który zabezpiecza ich przyszłość. Pozytywnie na ich sytuację wpływa też stałość i regularność dochodu. To najczęściej osoby mające co najmniej dekadę doświadczenia na rynku pracy. Takie, które okopały się na swojej pozycji i nie zamierzają się nią dzielić z przedstawicielami następnej generacji. Po przeciwnej stronie znajduje się prekariat, którego podstawę stanowią millenialsi oraz osoby starsze. Prekariusze skarżą się najczęściej na brak poczucia bezpieczeństwa, regularności wypłat oraz zawodowych perspektyw.

Ostatnie ze zjawisk wyjaśniających finansowe problemy millenialsów ma związek z podatkami. - Spada rola podatków dochodowych i rośnie pośrednich (konsumpcyjnych), co dotyka przede wszystkim ludzi o niskich dochodach, co często jest domeną młodych – mówi Tomczykiewicz.

Według Eurostatu podatki pośrednie stanowiły w Polsce (nazywane są w raporcie podatkami od produktów i importu) 13,4 proc. PKB. Natomiast podatki dochodowe zaledwie 7,2 proc. PKB (przy czym udział PIT jest znacznie większy niż CIT). Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w UE, gdzie wpływy budżetowe z podatków pośrednich i bezpośrednich są zbliżone – wynoszą odpowiednio 13,4 i 13 proc. PKB).

- Podsumowując, młodzi z jednej strony dużo dłużej się kształcą, później wchodzą na rynek pracy, więc można powiedzieć, że korzystają z życia. Jednak z drugiej strony coraz częściej nie mają co liczyć na to, co ich rodzice, czyli stabilne miejsce pracy, oparte na długoterminowym kontrakcie z ochroną praw pracowniczych przez silne związki zawodowe, co w sumie gwarantuje godziwą emeryturę. Dziś to raczej, praca od projektu do projektu, staże bez gwarancji zatrudnienia itd co utrudnia zakładanie rodziny, kupowanie mieszkań i zapewnienie dobrej emerytury – podsumowuje Tomczykiewicz.

>>> Polecamy: Millenialsi – pokolenie narcyzów. Jak ich zaburzenia osobowości wpływają na rynek pracy?