Czy Amazon pożeni w końcu handel i finanse? Gigant technologiczny chce przejąć kolejną dziedzinę biznesu, tym razem zabierając klientów bankom. Zresztą nie tylko on.

Niedawna informacja giganta e-commerce – amerykańskiego Amazona – o przygotowywaniu wdrożenia w oparciu o współpracę z bankami Capital One i JPMorgan Chase rachunku bieżącego wywołała zaniepokojenie w sferach finansowych. Wielkie amerykańskie firmy technologiczne – Google, Apple, Facebook i Amazon, czyli w skrócie GAFA, zabrały dotychczas bankom niewiele biznesu. Znacznie większe postępy w tym zakresie poczynili ich chińscy odpowiednicy, czyli BAT (Baidu, Alibaba i Tencent). Wiele wskazuje na to, że wszyscy ci gracze coraz śmielej będą sięgać po większe porcje bankowego tortu.

Jeśli Amazon zrealizuje swoje zamierzenia, amerykańskiemu rynkowi bankowemu może grozić rewolucja. Według firmy konsultingowej Bain z oferty giganta z Seattle może skorzystać w ciągu pięciu lat 70 mln klientów, a więc tylu ilu ma trzeci największy bank USA, Wells Fargo. Będą to głównie najbardziej dochodowi klienci, objęci lojalnościowym programem Prime. Dotyczy to przede wszystkim młodszego pokolenia użytkowników. Inne badania wskazują, że ponad 40 proc. klientów do 35 roku życia robiących zakupy w serwisie Amazon jest gotowych już dziś otworzyć rachunek bankowy, płacąc za niego nawet 10 dol. miesięcznie. Banki stracą w ten sposób bardzo ważny element relacji z klientami, a wielki detalista pozyska dodatkową wiedzę o zachowaniach finansowych klientów. Łącząc ją z informacjami o ich dotychczasowych zakupach, uzyska możliwość znacznego zwiększenia swoich przychodów. I ogromną przewagę nad instytucjami finansowymi poprzez jeszcze bardziej spersonalizowane oferty – dodaje Brett King, guru sektora technologicznego i autor bestsellera "Bank 3.0". To nie pierwsze doświadczenie Amazona z sektorem finansów – do tej pory firma wdrożyła aplikacje płatnicze, finansowanie punktów handlowych, karty debetowe i przepłacone, a także kredyty konsumenckie.

Amazon działa w bardzo wielu obszarach. Poprzez zakup sieci Whole Foods wszedł do realnej branży detalicznej, otwierając supermarket bez obsługi kasowej Amazon Go. Ma ofertę usług logistycznych, rozwiązań głosowych z zakresu sztucznej inteligencji (Alexa), sprzedaż odzieży, zabawek, a może już wkrótce i leków – to wszystko daje obecnie 5 proc. udziału w amerykańskiej sprzedaży detalicznej. Co ciekawe, 35 proc. przychodów firma osiąga poprzez własne rekomendacje zakupów, co jest możliwe dzięki zrozumieniu potrzeb klientów. Analitycy banku Morgan Stanley prognozują, że firma do 2025 roku będzie rosła w niespotykanym tempie 16 proc. rocznie. To również dzięki bardzo silnej marce, ustępującej jedynie Apple i Disneyowi. Z tych powodów prawie 40 proc. Amerykanów deklaruje taki sam poziom zaufania do Amazona, jak do tradycyjnych banków. Dlatego też praktycznie żadna branża nie może się czuć Amazono-odporna. Firma – jak twierdzi CBInsights – pożera kolejne branże i obecnie działa na całym świecie przez ponad 90 podmiotów. Prezes Jeff Bezos, spoglądając na podmioty działające w przyległych sektorach, wyznaje zasadę „wasze marże to dla nas szansa” – i bez wątpienia dotyczy to także bankowości. Stosunkowo najłatwiej byłoby wejść na duże rynki Indii i Meksyku. To duże populacje o utrudnionym dostępie do usług bankowych zarówno w aspekcie cenowym, jak i geograficznym.

>>> Zobacz zdjęcia: Otwarto Amazon Go, pierwszy sklep bez kas. Jak to działa?

Reklama

Na razie jednak bankowe marże przez działalność gigantów technologicznych nie są mocno zagrożone, przede wszystkim na tradycyjnych rynkach – ocenia sytuację agencja ratingowa S&P. Kładzie jednak wyraźnie nacisk na sformułowanie „na razie”. Za gigantami stoją wielkie zgromadzone zasoby kapitału, silne marki i bazy klientów zawierające setek milionów rekordów i terabajtów danych. Problemem są regulacje sektora finansowego i koszty ich przestrzegania.

Najsilniej obecność firm technologicznych odczuwalna jest w sferze płatności, szczególnie w postaci rozwiązań e-wallet. GAFA i Samsung wdrożyły ofertę mobilnych płatności z reguły z członem Pay w nazwie (Apple Pay, Google Pay) dokonywanych w sieciach handlowych i internecie. Instrumentem płatniczym obciążanym w konsekwencji transakcji jest karta kredytowa lub debetowa klienta, a firmy zarabiają na prowizjach i zbieraniu informacji o transakcjach klienta. Z kolei funkcjonalności PayPala i Alipay umożliwiają dokonanie rozliczeń bez udziału kart, ale w oparciu o środki zgromadzone na rachunkach klientów u tych operatorów, co obniża dochody banków z prowizji. Liczba punktów handlowych akceptujących te płatności jest jednak mniejsza. Trzeba też powiedzieć, że udział e-płatności w handlu internetowym nie przekracza 10-15 procent, poza Chinami, gdzie osiągnął już przynajmniej 60 procent. W USA ciągle ponad 50 proc. rozliczeń opartych jest o karty kredytowe i debetowe. Dopiero zdecydowane oderwanie od nich płatności zabolałoby wyraźnie tradycyjne instytucje finansowe. Może to nastąpić wskutek wdrażanej obecnie w Europie dyrektywy płatniczej PSD2, gdzie płatności z rachunku klienta dokonywać mogą podmioty trzecie. W dłuższym okresie przychody banków w Europie z tytułu płatności mogą więc spaść – obecnie stanowią ok. 15 proc. całości rocznych przychodów. Największe przychody z mobilnych płatności osiągają gracze z Chin – Ant Financial (spółka Alibaby) i Tencent – a cały rynek płatności w Państwie Środka wart jest 50 razy więcej niż w USA. Banki chińskie w mniejszym stopniu ucierpiały, tracąc co najwyżej potencjalne dochody, bo udział kart w płatnościach jest niższy niż 15 procent.

Finansowanie konsumentów i biznesu to kolejny obszar, w którym zwiększają swoją obecność firmy z triady BAT i GAFA. W Chinach Ant Financial i WeChat Pay (należący do Tencenta) oferują swoim klientom niezabezpieczone kredyty korzystając z nowatorskich modeli scoringowych powstałych na bazie analizy transakcji i sposobów płatności klientów. W USA pożyczek udziela PayPal, ale we współpracy z bankami. Z kolei Amazon do tej pory udzielił ponad 3 mld dol. pożyczek finansujących kapitał obrotowy punktów sprzedaży, z którymi podpisał umowy. Obie firmy mają szanse zwiększenia sprzedaży pożyczek w kwotach poniżej 100 tys. dol. dla małego i średniego biznesu w USA, gdyż sektor ten jest słabo obsługiwany przez banki. Firmy technologiczne, wykorzystując mocne brandy i przepastne bazy klientów, mogą stać się poprzez platformy cyfrowe kanałami dystrybucji nie tylko kredytów bankowych, a tradycyjni gracze oddadzą im cześć swoich prowizji osłabiając lub nawet tracąc relacje z klientami.

W większości krajów gromadzenie przez firmy niebankowe depozytów klientów wymaga uzyskania licencji bankowej. Jednak instytucje takie jak PayPal, Alibaba i Baidu mogą pochwalić się przyciągnięciem środków klientów z bankowych rachunków. Są to z reguły salda czy osady niewykorzystanych płatności klientów na rachunkach tych operatorów. PayPal posiadał w marcu 2017 roku zapasy takiej gotówki w wysokości aż 17 mld dolarów, jednak pod względem wartości zgromadzonych depozytów byłby to dopiero 80-ty bank w USA. Największy do tej pory sukces odniósł należący do Ant Financial fundusz rynku pieniężnego Yu’eBao (tzn. pozostawiony skarb) gromadząc równowartość 165 mld dolarów i oferując klientom stopę zwrotu dwukrotnie przekraczającą oprocentowanie depozytów bankowych. Wdrożenie podobnych ofert przez innych graczy może wymusić na bankach podwyższenie oprocentowania środków by zatrzymać ich przenoszenie do technologicznych graczy.

Jednak kluczowym przełomem w zaangażowaniu dużych graczy technologicznych na rynku finansowym mogłaby być liberalizacja regulacji. Wstępne sugestie co do zmiany polityki w USA przekazał w grudniu zeszłego roku ówczesny prezes Biura Kontroli Finansowej (Comptroller of the Currency) Keith Norieka, który stwierdził, że czas zakończyć ponad stuletni okres separacji handlu i sektora finansowego. Amazon tylko na to może czekać.

>>> Polecamy: Apple przeniesie dane chińskich użytkowników chmury iCloud do Chin