Prąd do samochodów elektrycznych jeszcze długo będziemy produkować z węgla. Ale i tak pozwolą one obniżyć emisję dwutlenku węgla w porównaniu z autami z silnikiem Diesla.
Zgodnie z zapowiedziami rządu do 2025 r. po naszych drogach ma jeździć milion aut elektrycznych. Jeszcze długo będą jednak zasilane energią produkowaną z węgla kamiennego i brunatnego – z tych surowców bowiem powstaje dziś 85 proc. prądu. A ten udział spadnie do 50 proc. – według wstępnych zapowiedzi – dopiero około 2050 r.

Kilka większych rur zamiast miliona małych

– Dzięki elektromobilności uniknie się rozsiewania pyłów czy tlenków azotu po miastach i wsiach, ale jeśli chodzi o emisję CO2, to jedynie przeniesie się emisję z jednego miejsca w drugie – uważa Jan Ruszkowski z Polskiej Zielonej Sieci. – Przy energetyce opartej na węglu to na razie byłaby jedynie zamiana miliona małych rur wydechowych na kilka znacznie większych i wyższych, emitujących jednak więcej CO2, niż emitowałyby samochody na benzynę. Elektromobilność ma największy sens, gdy jest oparta na energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych – dodaje.
Należy pamiętać, że nowoczesne elektrownie spalające węgiel emitują przede wszystkim dwutlenek węgla i parę wodną, bo specjalne filtry wyłapują niemal wszystkie związki siarki i azotu. A te występują właśnie w spalinach tradycyjnych samochodów. Eksperci przekonują, że w wyścig EV (ang. electric vehicles) trzeba się włączyć.
Reklama
– Diesla w Europie promowano jako prosty i atrakcyjny dla europejskich producentów samochodów sposób na redukcję emisji CO2, a okazało się, że generuje problemy z innymi zanieczyszczeniami i UE ma teraz większy problem niż USA, które nigdy nie wspierały aut na olej napędowy – mówi DGP Aleksander Śniegocki, szef projektu Klimat i Energia w think tanku WiseEuropa. – W efekcie teraz UE musi nadganiać z elektromobilnością – dodaje.

Narodowa zrzutka na elektromobilność

Rząd szuka pieniędzy na elektromobilność i proponuje wprowadzenie sięgającej 8 gr opłaty za litr benzyny i oleju napędowego. Uzyskane pieniądze byłyby przeznaczone na rozwój EV.
Yoann Le Petit z organizacji Transport & Environment, która jesienią porównała emisję CO2 z e-aut w porównaniu z tą z napędzanych silnikiem Diesla, uważa, że dziś elektryczny pojazd zasilany nawet polską energią elektryczną, najbardziej węglową w UE, i tak mniej szkodzi klimatowi niż nowe auto z silnikiem Diesla. W przypadku e-aut odpada bowiem emisja CO2 związana z wydobyciem ropy naftowej, przetworzeniem jej i dostarczeniem do dystrybutora. A w przypadku diesla to oznacza emisję CO2 ok. 160 g/km.
– Szybka dekarbonizacja energetyki w UE pozwoli na to, że do 2030 r. przeciętne pojazdy elektryczne będą emitować mniej niż połowę CO2 wydzielanego przez auta z silnikami wysokoprężnymi – uważa Le Petit. Jego zdaniem elektromobilna rewolucja doprowadzi do gwałtownego wzrostu zapotrzebowania na pierwiastki ziem rzadkich. Zostały one zaliczone do grupy 20 krytycznych surowców mineralnych dla unijnej gospodarki. Można się spodziewać, że popyt na nie będzie się zwiększał wraz z rozwojem nowych technologii. Największe zasoby tych pierwiastków występują w Chinach, Stanach Zjednoczonych, Australii, Indiach i Rosji. W UE brak źródeł tych surowców – pisał prof. Andrzej Jarosiński z PAN w Krakowie w Zeszytach Naukowych w 2016 r.

W wyścigu po pierwiastki ziem rzadkich

Polska podpisała w lutym tego roku 15-letni kontakt z Międzynarodową Organizacją Dna Morskiego (MODM zrzesza 166 krajów) na poszukiwania siarczków polimetalicznych na dnie Atlantyku. Możemy tam znaleźć miedź, srebro, metale szlachetne albo pierwiastki ziem rzadkich.
Jak podkreśla główny geolog kraju i wiceminister środowiska prof. Mariusz-Orion Jędrysek, w perspektywie 10 lat będziemy mogli wydobywać pierwiastki, które są potrzebne właśnie do produkcji aut elektrycznych. Tu jednak pojawia się pytanie – czy żeby być bardziej eko, nie zniszczymy dna oceanicznego, z którego można je wydobyć? Jędrysek przyznał, że to górnictwo, jak każde inne, wiąże się z ingerencją w naturę, ale kierując się takimi kategoriami, powinniśmy zapomnieć o wydobyciu jakichkolwiek surowców. Przy czym zgodnie z międzynarodowym prawem trzy czwarte koncesjonowanego złoża pozostanie nienaruszone, bo jest objęte obowiązkową ochroną. – Oczywiście, że część zielonych rozwiązań nie jest dzisiaj w 100 proc. zielona, ale to nie znaczy, że mamy z nich rezygnować – uważa główny geolog kraju.
„Polityka surowcowa państwa” zakłada, że e-auta po zakończeniu użytkowania będą poddawane recyklingowi. Będzie odzyskiwany materiał, z którego wykonywane są ich baterie, podobnie zresztą jak to się dzieje ze zużytymi panelami fotowoltaicznymi. Dla porównania – dzisiaj w Polsce właśnie z odzysku mamy na przykład 60 proc. ołowiu. ⒸⓅ

Samochody elektryczne nieprędko będą eliminować smog w naszym kraju

Opinia Joanny Maćkowiak-Pendery, prezes Forum Energii

Nie uważam, by fakt, że wyprodukowanie samochodu jest związane z zanieczyszczeniem środowiska, był argumentem przeciwko elektromobilności (EV).
Wyprodukowanie jakiegokolwiek auta, czy w ogóle produktu, wiąże się z presją na środowisko. Do samochodów tradycyjnych również używa się akumulatorów, a ich utylizacja jest wyzwaniem środowiskowym, choć nieźle kontrolowanym – coraz rzadziej można znaleźć akumulatory porzucone w lesie.
W wielu krajach elektromobilność rozwija się jako metoda stabilizowania zmiennych źródeł odnawialnych. I byłoby dobrze, gdyby w Polsce też tak się stało. Z naszych obliczeń wynika, że 1 mln samochodów elektrycznych potrzebuje ok. 2 TWh prądu. Obecnie z samego wiatru produkuje się ok. 6 TWh, ale wartość ze wszystkich odnawialnych źródeł energii będzie rosła. Wtedy też emisyjność w przeliczeniu na 1 MWh będzie spadać.
EV w Polsce może przyczynia się na razie do wzrostu emisji CO2 (choć przy tej niewielkiej liczbie samochodów nie ma co przesadzać), ale przenosi te emisje z sektora non-ETS do znacznie lepiej kontrolowanego ETS (sektora objętego handlem emisjami – red.), w którym jednak szkodliwość zdrowotna jest znacznie mniejsza. Dużo wody upłynie w rzece, zanim samochody elektryczne będą eliminować w Polsce smog. Jednak nie mam wątpliwości, że to słuszny kierunek, który będzie się rozwijał.
Uważam też, że jeżeli mówimy o produktach wysoce innowacyjnych – a do takich zaliczam samochody elektryczne – to warto je rozwijać i wspierać. To lepsze niż kroplówki dla konających sektorów.

>>> Polecamy: 21 nowych Airbusów i 70 nowych połączeń. WizzAir zapowiada "największy program inwestycyjny w swojej historii"