Przed niedzielnymi wyborami prezydenckimi w Rosji, w których Władimirowi Putinowi nie zagraża żaden z rywali, władze walczą przede wszystkim o frekwencję. Wysoki procent głosów na Putina przy wysokiej frekwencji ma ugruntować prawomocność elekcji.

Notowania Putina są wysokie, ale gdy wyborcy oceniają wynik głosowania jako z góry wiadomy, nawet zwolennicy prezydenta mogą nie pofatygować się do urn wyborczych. Wówczas zwycięstwo byłoby mniej przekonujące. Tegoroczna kampania wyróżnia się tym, że mało jest w niej otwartych wezwań do głosowania na konkretnego kandydata. Za to wiele sił i środków przeznaczono na przyciągnięcie obywateli do lokali wyborczych.

O tym, że 18 marca odbędą się wybory, przypominają SMS-y rozsyłane w imieniu Centralnej Komisji Wyborczej (CKW). Nadruk z apelem, by pamiętać o oddaniu głosu, pojawia się na paragonach sklepowych. W telewizji dominują reklamy, skierowane do różnych grup i zachęcające do głosowania. Są to na przykład historyjki o rodzinach, w których udział w głosowaniu jest wartością od pokoleń, czy o parach, które romantycznie poznają się w lokalu wyborczym.

Jeszcze latem zeszłego roku poinformowano, że CKW chce popularyzować wybory poprzez serwisy internetowe i popularne media społecznościowe. W tych ostatnich pojawiła się na przykład seria naklejek Election girls, na których komiksowe "pin-up girls" kuszą, by iść na wybory. Dwuznaczność niektórych wezwań wzbudziła wiele krytyki, podobnie jak filmik wideo nieznanego producenta, opublikowany też na YouTube. To koszmar senny leniwego wyborcy: chce on zignorować głosowanie, po czym śni mu się, że dostaje wezwanie do wojska, a w jego domu zamieszkuje homoseksualny mężczyzna – wszystko na mocy decyzji prezydenta wybranego bez jego udziału.

Intensywne zabiegi o wyborcę trwają także w "realu". Jak głosi raport niezależnych obserwatorów z ruchu Gołos, część tych metod to jeszcze tradycja radziecka. Ludzi przyciąga się do lokali wyborczych organizowaniem tam kiermaszów, koncertów, a nawet badań medycznych. Nienową metodą są też naciski na pracowników przedsiębiorstw i urzędów, by przyszli głosować w miejscach pracy, wszyscy w jednym czasie. Prowadzenie agitacji przez nauczycieli czy pracodawców, jak i przeróżne zachęty materialne to kolejne, również znane z przeszłości, sposoby mobilizacji.

Reklama

Pojawiły się też nowe metody, jak np. organizowanie w pobliżu lokali wyborczych referendów i głosowań w sprawach lokalnych. Do agitacji na rzecz wyborów angażowane są dzieci w ramach przeróżnych konkursów, zwoływania zebrań rodzicielskich i referendów szkolnych. "To masowe użycie dzieci w manipulacji rodzicami i dorosłymi w celu przyciągnięcia do lokali wyborczych", wcześniej niespotykane – powiedział w Radiu Swoboda Stanisław Andriejczuk z ruchu Gołos.

Adnriejczuk przypomina, że na początku kampanii wyborczej media podawały, iż Kremlowi zależy na tym, by frekwencja wyniosła co najmniej 70 procent. Być może sondaże wyborcze prognozują, że są problemy – szczególnie w wielkich miastach - w osiągnięciu tego wskaźnika. "Nie ma niczego złego w informowaniu ze strony komisji wyborczych" – zastrzega Andriejczuk. Jednak, jak dodaje, głównymi informującymi stały się teraz nie komisje, a organy władzy, co nie należy do ich kompetencji.

Komentatorzy zwracają również uwagę na zabiegi wspierające agitację na rzecz Putina. Nie jest przypadkiem, że dzień wyborów wyznaczono na 18 marca, czwartą rocznicę aneksji Krymu. Przesunięcie daty umożliwiło przyjęcie w 2017 roku specjalnej ustawy.

Kolejną decyzją, która wzbudziła protesty opozycji, było przesunięcie daty orędzia Putina do parlamentu, które prezydent jest zobowiązany wygłaszać w każdym roku kalendarzowym. W 2017 roku go nie wygłosił - z grudnia, gdy zwykle je organizowano, orędzie przesunięto na 1 marca br., a więc już na kampanię wyborczą.

Media zwracają uwagę również na wygląd karty do głosowania z bardzo zwięzłą informacją o Putinie: "urodzony w 1952 roku, miejsce zamieszkania - Moskwa, prezydent Federacji Rosyjskiej, niezależny". Na tle rubryk o innych kandydatach, z kilkuwersowym opisem ich przynależności partyjnej i zawodu, nazwisko Putina od razu rzuca się w oczy.

5 marca poinformowano, że Kanał Pierwszy telewizji państwowej pokaże 17 marca film fabularny "Krym", który wszedł do kin w zeszłym roku. To historia miłości ukraińskiej dziennikarki i mieszkańca Sewastopola na tle wydarzeń sprzed czterech lat, gdy Putin podpisał dekret o aneksji Krymu. Przedstawiciele CKW w mediach wyrazili przypuszczenie, że film jako obraz fabularny nie łamie ciszy wyborczej, ale zastrzegli, że CKW jest gotowa rozpatrzyć ewentualne skargi.

>>> Czytaj też: Putinomika działa. Rosja uniezależniła się od surowców