Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa powiedziała w sobotę w telewizji Rossija 24, że najbardziej prawdopodobnym miejscem pochodzenia związku, którego użyto w brytyjskim Salisbury w zamachu na Skripala, jest sama Wielka Brytania lub Republika Czeska, Słowacja, Szwecja, a być może USA.

"Republika Czeska ściśle przestrzega Konwencji o zakazie broni chemicznej" - podkreśliła minister Szlechtova. Dodała, że jednostka obrony chemicznej w Libercu w północnych Czechach zajmuje się wyłącznie ochroną przed takimi substancjami. Słowa rzeczniczki rosyjskiego MSZ czeska minister nazwała na Twitterze "absurdem".

"Protestujemy przeciwko oświadczeniom o pochodzeniu (tej toksyny), których w żaden sposób nie można udowodnić" - napisał na Twitterze szef czeskiego MSZ Stropnicky.

"To standardowy sposób manipulowania informacją w przestrzeni publicznej, kiedy przedstawia się wysoce spekulatywny komunikat, którego nie sposób udowodnić" - dodał minister Stropnicky w nawiązaniu do słów Zacharowej. Przypomniał, że sugestie tego rodzaju po raz pierwszy pojawiły się w ostatnich dniach na - jak to nazwał - "serwerze dezinformacji Sputnika". (Sputnik to kontrolowana przez Kreml agencja informacyjna).

Reklama

Wił Mirzajanow, rosyjski uczony, który w przeszłości pracował przy produkcji broni chemicznej typu Nowiczok, czyli takiej, której najpewniej użyto do próby otrucia byłego szpiega Siergieja Skripala i jego córki, wyraził przekonanie, że substancja mogła pochodzić tylko z Rosji.

Jeśli ta substancja to Nowiczok, jak twierdzi Wielka Brytania, to na "100 procent" pochodzi z Rosji - uważa Mirzajanow.(PAP)

mmp/ mc/