Zdaniem gazety członkowie rządu mieli ostrzec May, że ewentualna odmowa dołączenia do ataku na reżim Asada może skutkować utratą wpływów w amerykańskiej administracji na rzecz Francji. Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump rozmawiał w niedzielę ze swoim francuskim odpowiednikiem Emmanuelem Macronem, co - jak podaje "Times" - wzbudziło frustrację Brytyjczyków, z którymi sojusznicy w Waszyngtonie jeszcze się nie konsultowali w sprawie ewentualnych działań.

Wśród ministrów popierających dołączenie do ewentualnego ataku na reżim Asada ma być według źródeł dziennika m.in. szef brytyjskiej dyplomacji Boris Johnson.

Szef komisji parlamentarnej ds. zagranicznych z ramienia Partii Konserwatywnej Tom Tugendhat zaapelował na łamach "Timesa" do szefowej rządu, aby "trzymała się naszych sojuszników".

"Możemy mieć albo legalistyczne albo realistyczne podejście. Te (bomby) zostały zrzucone przez samolot, a tylko jedna ze stron (syryjskiego konfliktu) ma do dyspozycji siły powietrzne" - argumentował.

Reklama

Według gazety przedstawiciele brytyjskiego ministerstwa obrony rozpoczęli wstępne przygotowywanie planów możliwego działania w ramach szerszej koalicji państw interweniujących w Syrii. Wśród branych pod uwagę rozwiązań jest m.in. użycie okrętów podwodnych Astute lub Trafalgar z pociskami typu Tomahawk lub samolotów Tornado GR4 wyposażonych w pociski Storm Shadow.

Jedną z kluczowych wątpliwości jest to, czy podjęcie jakichkolwiek działań wymagałoby głosowania w parlamencie. Brytyjscy posłowie przebywają na feriach wielkanocnych i mają wrócić do pracy dopiero w przyszłym tygodniu.

Źródło "Timesa" w brytyjskiej armii oceniło, że reakcja wojskowa na złamanie prawa międzynarodowego przez Syrię może być automatyczna i nie wymagająca autoryzacji Izby Gmin, ale zaznaczyło, że "wiele osób będzie tłumaczyło, że taka jest konwencja, która nie może zostać zignorowana". "Koniec końców to będzie decyzja premier" - dodano.

W poniedziałek prezydent USA Donald Trump zapowiedział, że Stany Zjednoczone odpowiedzą rozwiązaniem siłowym na atak chemiczny w Syrii.

W niedzielę organizacja Syrian American Medical Society (SAMS) oskarżyła syryjskie władze o dokonanie w sobotę wieczorem ataku chemicznego na szpital w Dumie we Wschodniej Gucie, wskutek czego miało zginąć co najmniej 49 osób. Ponad 500 odniosło obrażenia. W poniedziałek nad ranem ostrzelana została pociskami rakietowymi baza syryjskich sił powietrznych w prowincji Hims w środkowej części kraju; zginęło co najmniej 14 osób.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)

jakr/ mmp/ mal/