Trzeba znaleźć środki na nowe wyzwania - politykę migracyjną, bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne - podkreśla.

Zadania nie ułatwia Brexit, który powoduje, że Wspólnotę opuszcza druga unijna gospodarka i drugi płatnik netto do unijnego budżetu. Wielka Brytania wpłacała do wspólnej kasy od 12 mld do 14 mld euro rocznie. Jej wyjście oznacza ubytek prawie 10 proc. rocznego budżetu UE.

W Unii trwa więc intensywna dyskusja o tym, jak ten ubytek zrekompensować.

"Jest wiele krajów członkowskich, które uważają, że tego rekompensować nie trzeba; co oznacza, że przyszły unijny budżet powinien być zdecydowanie mniejszy, część uważa, że powinno się rekompensować - jeśli nie całość, to przynajmniej część. Kraje naszego regionu, w tym Polska, bardzo silnie opowiadają się za tym, by ubytek po Brexicie zrekompensować w jak największym stopniu" - wskazał minister.

Reklama

I kontynuował: "Dlatego popieramy wstępną koncepcję komisarza Guenthera Oettingera, który w KE odpowiada za budżet unijny, który proponuje, by zwiększyć wkłady krajów członkowskich do budżetu. Obecnie te wkłady wynoszą ok. 1 proc. DNB (dochodu narodowego brutto). Propozycja komisarza Oettingera to - w sensie arytmetycznym - 1,1x, czyli skutkowałaby to wzrostem wkładu krajów członkowskich do unijnego budżetu od 10 do 20 proc. Polska chciałaby, by było to bliżej 20 proc.".

Szef resortu inwestycji i rozwoju nie ukrywa, że ostatnie kwietniowe dni będą decydujące w sprawie tego, jaki kształt będzie miała unijna polityka po 2020 r. i jaki kształt będzie miał europejski budżet na kolejnych siedem lat.

"Wiemy na pewno, że to będzie budżet na 7 lat i jest to niewątpliwie dla nas dobra wiadomość, bo właśnie takiego kształtu budżetu oczekiwaliśmy" - podkreślił.

Do ostatniej chwili trwać będzie polska ofensywa, byśmy mieli wpływ na ostateczny kształt perspektywy na lata 2021 - 2027. To spotkania - zarówno bilateralne, jak i w szerszym gronie na różnych europejskich forach, przedstawicieli resortu inwestycji i rozwoju, ale też szefów resortu spraw zagranicznych i samego premiera Mateusza Morawieckiego.

"Uczestniczymy we wszelkich możliwych spotkaniach, by przekonywać do budżetu jak najlepszego i ambitnego, który z jednej strony pozwoli na utrzymanie dwóch głównych filarów finansowych UE, czyli polityki spójności i wspólnej polityki rolnej, ale jednocześnie pozwoli sfinansować nowe priorytety" - podkreślił.

Jak dodał, polska ofensywa koncentruje się przede wszystkim na tych krajach, "których głos jest w debacie znaczący, a których stanowiska nie do końca są przychylne tym, które prezentują kraje naszego regionu". Stąd spotkanie we Francji, która - jak podkreślił - jest jednym z liderów europejskich w debacie o przyszłym budżecie Wspólnoty.

Rozmawiamy też z krajami skandynawskimi i Holandią, które w kwestii unijnego budżetu prezentują stanowisko "konserwatywne". "W takim sensie, by jak najmniej zmieniać, a jeżeli już coś zmieniać, to wprowadzać oszczędności" - tłumaczył.

"Kraje skandynawskie niezbyt przychylnym okiem patrzą na propozycje zwiększenia budżetu. Stąd moje wizyty w Finlandii i w Szwecji (...) Trzeba po pierwsze powiedzieć, że mamy pewne pozytywne efekty. Trudno mówić, że po takich spotkaniach od razu są już konkretne decyzje, bo dialog na ten temat będzie się niewątpliwie toczył. Ale budowanie właściwej atmosfery do powstania nowej koncepcji i pokazanie, że Polska jest otwarta na rozmowy, że rozmawiamy, ma ogromne znaczenie" - przekonywał Kwieciński.

W najbliższych dniach na rozmowy z partnerami holenderskimi udaje się wiceminister inwestycji i rozwoju Paweł Chorąży, sam Kwieciński przebywa na europejskim Forum Lech w Wiedniu, podczas którego będzie rozmawiał z przedstawicielami nowego rządu Austrii i przedstawicielami Komisji Europejskiej.

"Austria to jedno z najbogatszych unijnych państw, kraj o bardzo wysokiej stopie życia i płatnik netto do unijnego budżetu. Jest to też kraj, który wspaniale rozwinął rolnictwo dla małych gospodarstw rolnych. Austria ma dla nas szczególne znaczenie, bo w drugiej połowie roku przejmuje przewodnictwo w UE. Jeżeli byłby taki zamiar, by jak najszybciej +dogadać się+ w sprawie unijnego budżetu - tak jak proponuje komisarz Oettinger, na wiosnę przyszłego roku, jeszcze przed wyborami do europarlamentu - to wtedy rola Austrii będzie przeogromna" - podkreślił minister.

W Wiedniu Kwieciński spotka się komisarzem Johannesem Hahnem, który odpowiada za politykę sąsiedztwa, z której korzystamy jako kraj położony na obrzeżach UE, z Maroszem Szefczoviczem wiceprzewodniczącym KE ds. unii energetycznej, a także z komisarzem ds. budżetu Guentherem Oettingerem.

Jak wskazał szef resortu inwestycji i rozwoju, zarówno spotkania celowe jak i spotkania na innych forach europejscy partnerzy "bardzo doceniają", bo rozumieją, że Polska nie tylko wyraża swoje potrzeby, ale jest też krajem, który szuka rozwiązań dla Europy.

Wśród wyzwań związanych z przyszłą perspektywą Kwieciński wymienił podnoszenie konkurencyjności Unii.

"Przez ostatnich kilkadziesiąt lat UE traciła tę konkurencyjność nie tylko w stosunku do USA, ale też w stosunku do gospodarek azjatyckich. W obszarze konkurencyjności UE musi sporo zrobić. Polityka spójności to jeden z tych elementów, który może w tym zdecydowanie pomóc" - ocenił.

Jednak pojawiły się nowe wyzwania, które w nowej perspektywie będą miały znaczące pozycje. Chodzi przede wszystkim o politykę migracyjną, która stała się dla Europy "olbrzymim wyzwaniem".

"W rozmowach z naszymi partnerami pokazujemy inny wymiar polityki migracyjnej, który jest dla nich nieznany, czy - ze względu na różnice metodologiczne - niezauważalny. Do Polski napływają setki tysięcy, a nawet miliony Ukraińców. To są przede wszystkim migranci ekonomiczni, ale też ci, którzy uciekli z terenów ogarniętych wojną. Jest to fakt, który jest w Europie mało znany. Przyszła polityka (migracyjna - PAP) powinna powstawać we współpracy wszystkich krajów członkowskich, również tych z naszej części Europy - chcemy, by było powszechne w UE rozumienie tych problemów" - podkreślił.

Kolejne wyzwanie, które znajdzie swoje odzwierciedlenie w przyszłym unijnym budżecie, to kwestie bezpieczeństwa - zarówno wewnętrznego, związanego z zagrożeniem terroryzmem, ale i zewnętrznego.

"Bardzo mocno wskazujemy na to zagrożenie. Polska leży we wschodniej części UE, potencjalne zagrożenie ze strony Rosji, nie tylko dla Polski, krajów naszego regionu, ale i krajów skandynawskich, musi być brane pod uwagę. Wiemy, że polityka obronna w nowej perspektywie znajdzie swój znaczący wymiar" - dodał.

Kolejne obszary to te związane z polityką klimatyczną, ochroną środowiska i efektywnością energetyczną. My też chcemy w tym uczestniczyć, ale chcemy by nasze problemy też były rozumiane.

W ocenie Jerzego Kwiecińskiego, problemy, z jakimi w ostatnich latach boryka się UE, spowodowały, że zaprzestano "silosowego" patrzenia na wiele zjawisk. Jako przykład podał politykę transportową. "To nie tylko komunikacja, nie tylko zapewnienie przepływu dla osób i towarów. Polityka transportowa to także zapewnienie kanałów przerzutowych w przypadku wojny. UE zaczęła to dostrzegać. Dotąd, budując niektóre drogi, nie mówiliśmy zbyt głośno, że mogą one służyć w sytuacji zagrożenia. Teraz będzie to oczywiste, że planując system transportowy, takie potrzeby trzeba brać pod uwagę" - tłumaczył.

Kolejnym dowodem na zmianę unijnej optyki jest kwestia wsparcia dla przemysłu obronnego. "To było wręcz zakazane, nie mogliśmy przekazywać na to żadnych pieniędzy z funduszy spójności. Na ten temat w UE nie mówiło się, uznając, że o wojnie trzeba zapomnieć, o kwestiach obrony powinniśmy zapomnieć, bo to nie są tematy istotne dla społeczeństwa europejskiego. Jednak zagrożenie spowodowało, że zaczęliśmy zajmować się tym obszarem" - mówił.

"Zapomnieliśmy też, że sektor obronny jest +wylęgarnią+ innowacji. Przecież internet, czy telefonia bezprzewodowa to były wynalazki na rzecz armii. Wiele krajów, jak np. USA rozwijały swe gospodarki w oparciu o sektor obronny, a w Europie było to coś +niesmacznego+, wręcz zakazanego. To, że polityka obronna i przemysł obronny będzie miał swoje znaczące miejsce, jest pozytywną i korzystną zmianą" - powiedział minister Kwieciński.

Jego zdaniem udało się już "prawie" osiągnąć konsensus w sprawie tego, by przyszła polityka spójności obejmowała wszystkie regiony i kraje UE.

"Uważamy, że nie powinno się sprowadzić jej wyłącznie do wybranych najbiedniejszych regionów. Wtedy ta polityka straciłaby charakter powszechny w UE. To co dla nas jest bardzo ważne, to by przyszła polityka była znacznie bardziej uproszczona. Różnice w prowadzeniu programów, projektów na poziomie krajowym czy regionalnym wyraźnie pokazały, że konkurencja jest absolutnie niezdrowa i zasady, które są stosowane dla wykorzystywania pieniędzy unijnych, powinny być takie same zarówno na poziomie unijnym, krajowym czy regionalnym. Wszyscy zgadzamy się, by była większa elastyczność w przyszłej perspektywie, by mogła być zapewniona większa koncentracja tematyczna" - opisywał.

Jak wyjaśnił, chodzi o to, by poszczególne kraje członkowskie mogły koncentrować pieniądze w tych przedsięwzięciach, gdzie są one potrzebne, a nie tych narzuconych centralnie z Brukseli. Jako przykład podał polski rynek pracy, na którym bezrobocie spadło poniżej 1 mln osób, gdy jeszcze niedawno wynosiło 3 mln. Nie mamy problemów z bezrobociem, ale mamy pieniądze na walkę z nim, podczas gdy w innych obszarach pieniędzy brakuje - zaznaczył. (PAP)

autor: Małgorzata Dragan

edytor: Sonia Sobczyk