"Nie ma na stole propozycji kolejnych uderzeń, bo póki co dzięki Bogu reżim (Baszara el-) Asada nie był na tyle głupi, żeby przeprowadzić kolejny atak z użyciem broni chemicznej. Jeśli kiedykolwiek coś takiego znów się stanie to wraz z sojusznikami rozważymy nasze opcje" - powiedział w wywiadzie dla BBC.

Johnson bronił decyzji o interwencji zbrojnej w Syrii, tłumacząc, że pozwoli to na "zniechęcenie do używania broni chemicznej nie tylko reżim Asada, ale na całym świecie". Jak ocenił, przeprowadzone bombardowania zakończyły się sukcesem i doszło do nich "w odpowiednim momencie, w odpowiedni sposób".

Pytany o rosnące napięcie pomiędzy Wielką Brytanią a Rosją, szef MSZ powiedział, że uderzenia w Syrii dotyczyły "wyłącznie broni chemicznej". "W kontekście napiętych relacji (po próbie zabójstwa w Anglii byłego oficera rosyjskiego wywiadu Siergieja Skripala, który przeszedł na stronę Brytyjczyków - PAP) było istotne, żeby wytłumaczyć kontekst tego, co robimy (...) i uniknąć eskalacji" - tłumaczył Johnson dodając, że liczy na zaangażowanie Rosjan w proces pokojowy w Genewie mający doprowadzić do uregulowania sytuacji w Syrii.

Z kolei lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn skrytykował rząd za podjęcie działania bez wcześniejszego uzyskania zgody Izby Gmin, podkreślając, że premier Theresa May "mogła z łatwością" zwołać nadzwyczajną sesję parlamentu w celu przyspieszenia głosowania.

Reklama

"Jeśli chcemy mówić o wyższości moralnej jako stały członek Rady Bezpieczeństwa ONZ i kraj o długiej tradycji zaangażowania międzynarodowego, to sami powinniśmy przestrzegać prawa międzynarodowego. Pytam szefa MSZ i szefową rządu: jaka jest podstawa prawna tego działania? Podstawą (...) byłaby samoobrona lub zgoda Rady Bezpieczeństwa ONZ. Tłumaczenie się interwencją humanitarną jest do zakwestionowania" - ocenił.

Corbyn jednocześnie wezwał rząd do zaproponowania nowej ustawy, która na przyszłość jednoznacznie wymagałaby uzyskania zgody posłów na każde użycie siły wojskowej. Obecnie jest to jedynie częścią zwyczaju parlamentarnego i - jak argumentowali rządowi prawnicy - może być czasami pomijane.

Szef opozycji domagał się także głosowania w Izbie Gmin nad dalszą strategią wobec Syrii, wskazując na konieczność powrotu do dialogu politycznego.

"Mam nadzieję, że prezydent (USA Donald) Trump posłucha rady mądrych doradców, także mądrych doradców poza granicami Stanów Zjednoczonych, wykręci numer do (prezydenta Rosji Władimira) Putina i porozmawia z nim" - powiedział.

Szkocka pierwsza minister Nicola Sturgeon również zwróciła uwagę, że podstawa prawna dla sobotnich nalotów w Syrii była "słaba", a interwencja "sprawia, że zachodni liderzy jedynie czują, że cokolwiek robią".

"W tym przypadku wydaje się jednak, że to ma więcej wspólnego z konfrontacją dwóch macho (...), pomiędzy Trumpem i Putinem, niż z realnymi wysiłkami na rzecz pokoju w Syrii. To nie powinny być kryteria według których podejmowana jest decyzja o brytyjskich działaniach militarnych" - oceniła.

Połączone siły amerykańskie, brytyjskie i francuskie, przeprowadziły nad ranem w sobotę serię nalotów w Syrii w ramach akcji odwetowej za użycie broni chemicznej 7 kwietnia w Dumie we Wschodniej Gucie, na wschód od Damaszku. O ten atak kraje zachodnie oskarżają siły reżimu prezydenta Asada. Siły zbrojne USA poinformowały, że celem bombardowań był wojskowy ośrodek naukowo-badawczy w Damaszku, zajmujący się technologią broni chemicznej, oraz składy znajdujące się na zachód od miasta Hims.

Z Londynu Jakub Krupa (PAP)