Atak Zachodu w Syrii był uzasadniony, ale za słaby, by zmienić układ sił w konflikcie; pokazał za to, że Zachód nie ma strategii i pogodził się z tym, że w wojnie zwycięży reżim w Damaszku wspierany przez Rosję i Iran - pisze w poniedziałek niemiecka prasa.

Atak był przesłaniem nie tylko do prezydenta Syrii Baszara el-Asada i innych "potencjalnych masowych morderców", ale też do Rosji, gwaranta zniszczenia przez Syrię całego arsenału chemicznego - wskazuje "Frankfurter Allgemeine Zeitung". "Rosja, dzięki której reżim syryjskiego dyktatora jest w ogóle w stanie przeżyć, mogła mu też zakazać użycia ukrywanej dotąd lub nowo wyprodukowanej broni chemicznej, jednak (Władimir) Putin ma przy realizacji interesów swego kraju (...) o wiele mniejsze skrupuły niż Zachód" - dodaje.

Jak pisze "FAZ", zarzut, że atak Zachodu odbył się z naruszeniem prawa międzynarodowego, może być częściowo uzasadniony. Jednak - wskazuje - "w praktyce prawo to zależy w znacznej mierze od funkcjonującej Rady Bezpieczeństwa ONZ", a gdy któryś ze stałych członków zgłasza weto, Rada "nie może działać" i "tak było często w przypadku Syrii".

"Die Welt" określa atak w Syrii jako symboliczny. Jak wskazuje, "trafione obiekty były tak mało ważne w wojnie Asada przeciw własnemu narodowi, że nie bronił ich ani on sam, ani Rosjanie", a w nalotach oszczędzono Rosję i Iran. Według gazety "Zachód już dawno po cichu pogodził się z tym, że wojnę wygrali (Asad) i jego pomocnicy w Moskwie i Teheranie", a "ograniczając się do akcji przeciw Państwu Islamskiemu, pozwala Rosji, Iranowi i Asadowi skupić wszystkie siły na niszczeniu opozycji".

Jak ocenia "Die Welt", ograniczony zasięg ataków pokazuje, że USA nie chcą mieć nic wspólnego z syryjską wojną domową. Amerykanie - pisze - "mogli z łatwością drastycznie zmniejszyć potencjał wojskowy Asada, nie wciągając przy tym Rosji w konflikt. Jednak (prezydent USA Donald) Trump ani trochę nie zmniejszył przewagi Asada nad syryjską opozycją", a więc Zachód de facto utrzymał status quo w Syrii.

Reklama

Zdaniem "Sueddeutsche Zeitung" sobotnie ataki przede wszystkim pokazały bezradność Zachodu wobec konfliktu w Syrii, bo nie wyłoniła się z nich nowa strategia. "Wkrótce Zachód zwróci się ku innym kryzysom, do czasu, aż w Syrii znów zostanie użyty gaz bojowy lub reżim Asada (...) ogłosi zwycięstwo" - wskazuje gazeta, dodając, że pomysłu na Syrię nie ma także Rosja.

"SZ" wskazuje, że Asad wziął Rosję na zakładnika, "wiążąc tę potęgę ze sobą za pomocą swoich zbrodni i wymuszając lojalność". Gazeta postuluje też utworzenie trybunału do osądzenia zbrodni Asada i jego dowódców, odnosi się też do do kwestii legalności zachodnich nalotów. "Nie służyły one samoobronie, nie miały też mandatu ONZ. Jednak według szerszej, humanitarnej i politycznej interpretacji uderzenie było możliwe. Cierpienie Syryjczyków wolno zmniejszyć, humanitarny obowiązek ochrony jest ważny zwłaszcza w ekstremalnej sytuacji wojny" - podkreśla.

"Tagesspiegel" pisze, że "dla Trumpa, polityka ad hoc i speca od PR, militarne uderzenie w Syrii było doskonałym +dealem+. Wyborcom w USA (przed wyborami do Kongresu na jesieni) mógł się zaprezentować jako niewzruszony (przywódca) bez odchodzenia od zasady +Ameryka przede wszystkim+. Dobra wiadomość jest taka, że nie zagraża to pokojowi na świecie, zła - że nie pomaga to ludziom na Bliskim Wschodzie" - podkreśla dziennik. Jak dodaje, Trumpowi nie zależy na Bliskim Wschodzie ani na zaprowadzeniu tam pokoju, o czym świadczy choćby fakt, że sprawy te przekazał swemu zięciowi, niedoświadczonemu politycznie Jaredowi Kushnerowi.

Dopóki nikomu nie jest na rękę celowe, opaczne rozumienie impulsywnych wypowiedzi Trumpa, "hałas, jaki robi, prawdopodobnie nie będzie miał konsekwencji politycznych dla świata. Wydaje się, że nie chce tego Rosja, której rząd zareagował (na naloty w Syrii) kontrolowanym chłodem" - ocenia "Tagesspiegel".

>>> Czytaj też: Nowa wojna zastępcza mocarstw. Ale prawdziwej konfrontacji nie będzie