Odkąd przestał istnieć dawny światowy porządek, Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD), tradycyjnie dążąca do łagodzenia napięć w polityce międzynarodowej, musi przemyśleć swoją politykę wobec Rosji - przekonuje minister ds. europejskich Michael Roth.

Artykuł napisany przez wywodzącego się z SPD Rotha i opublikowany w poniedziałek przez dziennik "Die Welt" to kolejny sygnał, że pod rządami kanclerz Angeli Merkel i szefa MSZ Heiko Maasa zaostrza się stanowisko Berlina wobec Rosji - komentuje Reuters.

SPD jest mniejszym parterem w koalicji rządzącej tworzonej wraz z chadeckimi partiami CDU i CSU.

"Niemcy najlepiej służą własnym interesom, przyczyniając się do tworzenia zjednoczonej i stanowczej Unii Europejskiej. UE (...) jest w stanie kształtować politykę zagraniczną i bezpieczeństwa tylko wtedy, gdy mówi jednym głosem i ma wspólną strategię" - ocenia Roth. Jak dodaje, prezydent Rosji Władimir Putin "wie, że siła UE - jej różnorodność, a więc i wielogłosowość - to także jej pięta achillesowa". Także Chiny i prezydent USA Donald Trump "w licznych obszarach polityki wystawiają jedność UE na próbę".

Roth przekonuje, że działanie Niemiec w pojedynkę, gdy chodzi o Rosję, byłoby niebezpieczne. "Jeśli Berlin chce nadal być budowniczym mostów i pośrednikiem, musi uwzględniać interesy i perspektywę swoich sąsiadów, szczególnie Polski i krajów bałtyckich, (...) brać na poważnie obawy przed rosyjską agresją czy osią rosyjsko-niemiecką tworzoną kosztem stron trzecich" - dodaje.

Reklama

W jego ocenie dialog z Rosją jest konieczny, ale powinien w większym stopniu skupiać się na wspieraniu rosyjskich organizacji społeczeństwa obywatelskiego i na lepszej współpracy w obszarze kultury, nauki, sportu i mediów.

Roth podkreśla, że nałożone na Rosję sankcje nie są celem samym w sobie, lecz mają doprowadzić do powrotu stron do stołu rokowań. Przyznaje, że antyrosyjskie sankcje wymagają większych poświęceń gospodarczych i politycznych od niektórych państw UE niż od Niemiec. "Dlatego mają one prawo oczekiwać od nas, największego beneficjenta zjednoczonej Europy, trzymania się decyzji podjętych jednomyślnie przez UE i innych sojuszników oraz należytego reprezentowania (wspólnego stanowiska)" - wskazuje.

"Antyrosyjskie odruchy są równie niebezpieczne, co naiwne relatywizowanie lub przemilczanie nacjonalistycznej polityki obecnych władz Rosji, które coraz częściej definiują się w opozycji do Zachodu. Każdy, kto czuje się zobowiązany spuścizną polityczną (...) Willy'ego Brandta (byłego kanclerza RFN, socjaldemokraty, zwolennika zbliżenia i odprężenia między Wschodem i Zachodem - PAP), potrzebuje odwagi jasnego spojrzenia, wytrzymałości do prowadzenia dialogu i niesłabnącej gotowości do utrzymania jedności Europy" - konkluduje Michael Roth w "Die Welt".

>>> Czytaj też: Trump zaostrzy stanowisko wobec Rosji? "Washington Post": Doradcy prezydenta nakłaniają do tego