Jako drugi świadek w trybie incognito zeznawał we wtorek przed sejmową komisją śledczą dyrektor stołecznej delegatury ABW. Oznaczony jako "świadek nr 14" oficer powiedział, że kierował delegaturą od połowy kwietnia 2012 do połowy kwietnia 2015 r.

Powiedział, że ze sprawą OLT i Amber Gold zapoznał go po objęciu funkcji naczelnik wydziału III stołecznej delegatury ABW. Referat naczelnika dotyczył spółki OLT, jako konkurencji dla LOT-u. Wyjaśnił przed komisją, że pytał o dotychczasowe ustalenia - kto jest właścicielem, kim jest Marcin P. i poprosił o pakiet informacji przede wszystkim o przeszłość P. i działania Amber Gold.

Powiedział, że po ocenie, iż sprawa jest poważna przekazał informacje ówczesnemu szefowi agencji Krzysztofowi Bondarykowi. "Zasugerowałem szefowi przekazanie informacji do Prokuratury Generalnej, ponieważ w Gdańsku jest prowadzone śledztwo w tej sprawie, ale prowadzone jest ono mało intensywnie" - wyjaśnił.

Po jego informacjach Bondaryk uznał sprawę za poważną - relacjonował dyrektor. Tłumaczył, że notatka została opracowana w biurze ewidencji i analiz centrali Agencji, ale była konsultowana z delegaturą, jako zdobywcą informacji.

Reklama

Notatka według niego została przekazana przez szefa ABW na podstawie jednego z artykułów ustawy o ABW pozwalającej zapoznać z informacjami operacyjnymi najważniejsze osoby w państwie.

Dopytywany przez przewodniczącą komisji Małgorzatę Wassermann (PiS) czy wie, dlaczego notatka w tej sprawie do Prokuratora Generalnego nie trafiła - nie ma go w katalogu osób, do których ją skierowano, powiedział, że nie on ją wytwarzał, jedynie konsultował, ale jest taką sytuacja zdziwiony.

"Nie byłem autorem ani nie podpisywałem tego dokumentu; nie wiem kto zdecydował o niepowiadomieniu Prokuratora Generalnego" - powiedział.

Dyrektor kilkakrotnie deklarował, że na część pytań nie odpowie na jawnym posiedzeniu, odpowie po zapoznaniu się z dokumentami podczas tajnej części. Zapewniał, że według jego oceny delegatura i cała ABW w tej sprawie zrobiła co do niej należy.

Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała m.in. o to, jakie działania delegatura podejmowała po podjęciu śledztwa przez prokuraturę, skoro sprawę wyrejestrowano dopiero w październiku 2015 r. Odparł, że nie wie i nie pamięta, ale w ramach śledztwa prokuratorskiego wydział VI - śledczy delegatury "wykonywał bardzo liczne czynności - przesłuchania świadków w dużej liczbie - w ramach pomocy delegaturze w Gdańsku.

Wiceszef komisji Jarosław Krajewski (PiS) dopytywał świadka m.in. o ręczne kierowanie wątkami postępowania. Świadek zapewniał, że ani on, ani nikt z jego przełożonych nie wpływała na funkcjonariuszy zaangażowanych w sprawę, by nie podejmowali określonych działań. "Funkcjonariusze działają samodzielnie - mają określone kompetencje. Nie jest tak, że dyrektor delegatury kieruje ręcznie każdą czynnością funkcjonariuszy" - podkreślał.

Pytany, czy był moment, w którym warszawska delegatura głównie zajmowała się sprawą Amber Gold i OLT Express, powiedział, że na stołecznych funkcjonariuszach zawsze spoczywało wiele spraw i nigdy nie było tak, by zajmowała się wyłącznie Amber Gold.

Podkreślił, że zainteresowanie sprawą wynikało z posiadanych informacji, że OLT mogą zagrażać PLL LOT.

Powiedział, że o tym, iż syn ówczesnego premiera Donalda Tuska, Michał pracuje w OLT dowiedział się z mediów i nie uważał, by w zainteresowaniu ABW leżało to, gdzie jako dorosły i wykształcony człowiek pracuje. Nie przypominał sobie też, że jego delegatura prosiła o ustalenie szacunkowych kosztów najmu biur oddziałów Amber Gold. Mówił też, że nie przypomina sobie wątków korupcyjnych przy Amber Gold.

Krajewski dopytywał też o informacje dotyczące domniemanych zmian we władzach klubu Lechia Gdańsk i propozycji, którą miało promować pomorskie środowisko Platformy Obywatelskiej - by prezesem klubu został Marcin P. Dyrektor powiedział, że tym wątkiem miała się zająć prokuratura.

Przewodnicząca komisji powiedziała, że nie wie, czy każdym z wątków miała się zajmować prokuratura, czy nie było to działania o charakterze parasola ochronnego ze strony PO wobec szefa Amber Gold.

Krajewski w związku z odpowiedziami świadka zastanawiał się, czy jako dyrektor był pomijany w obiegu informacji.

Poseł zapytał też, czy delegatura stołeczna ABW uzyskała informacje o osobach z środowiska przestępczego Trójmiasta, które miały stać za Amber Gold i OLT. "Stawiane były takie hipotezy - tyle mogę powiedzieć" - stwierdził. Dopytywany czy udało się te hipotezy zweryfikować powiedział, że może o tym rozmawiać w tajnej części przesłuchania.

Krzysztof Brejza (PO) nawiązując do pytań wiceprzewodniczącego Krajewskiego o polityczne powiązania afery, parasol ochronny PO i o pracę w OLT syna ówczesnego premiera zapytał, czy świadek zna Andrzeja Kwiatkowskiego - członka PiS-u, opiekuna klienta Amber Gold w Płocku jeszcze w lipcu 2012 r. Dyrektor powiedział, że nie zna takiej osoby.

Brejza pokazywał też pierwsze reklamy Amber Gold i pytał, czy dyrektor wie, gdzie się one ukazały. Gdy świadek odpowiedział, że nie przypomina sobie, Brejza podał, że pierwsza partia ukazała się w "Naszym Dzienniku" i jeszcze nie jako Amber Gold, tylko z hasłem "Polskie Złoto".

"Kto był pomysłodawcą całej piramidy finansowej, kto podsunął Marcinowi P. logotyp Amber Gold w oparciu o barwy jednego z banków - Alior Banku?" - pytał dalej Brejza. Świadek powiedział, że na szczegółowe pytania będzie mógł odpowiedzieć na niejawnym posiedzeniu.

Powiedział, że o ile w jego ocenie sprawa działalności OLT była w ustawowych kompetencjach ABW, w związku z pojawieniem się konkurenta dla państwowego LOT-u, o tyle sprawą dyskusyjną był ustawowe uprawnienie do działań w sprawie Amber Gold.

Dopytywany przez Brejzę, dlaczego zatem nie zajmowało się tym Centralne Biuro Śledcze policji powiedział, że nie wie, ale na początku "śledztwo prowadziła przecież policja w Gdańsku wspólnie z tamtejszą prokuraturą, ale niezbyt intensywnie".

W toku przesłuchania świadek twierdził, że nie miał wiedzy na temat wycieku danych z ABW dotyczących zarówno Amber Gold, jak i OLT Express. "Media pisały coś na temat wycieku planu śledztwa natomiast ja konkretnie nie mam informacji na temat przecieków ze spraw operacyjnych ani ze śledztwa" - mówił.

Z kolei odpowiadając na pytania Witolda Zembaczyńskiego (Nowoczesna) świadek zapowiedział, że postara się udzielić na nie odpowiedzi na posiedzeniu niejawnym komisji. Polityk pytał go m.in. czy posiada wiedzę na temat związków Marcina P. i Amber Gold ze światem przestępczym oraz wiedzę na temat powiązania sprawy Amber Gold z innymi aferami.

Zembaczyński pytał też o to, czy wątki sprawy Amber Gold zostały rozdzielone pomiędzy delegatury Agencji - stołeczną i gdańską. "Od momentu przejęcia śledztwa przez delegaturę w Gdańsku czynności były realizowane w ramach śledztwa, wszystkie zasadnicze" - odpowiedział funkcjonariusz.

"Ale czy był ten podział?" - dopytywał Zembaczyński. "Nie" - odparł świadek.

"Pan zdaje sobie sprawę z tego, że to jest w sprzeczności z zeznaniami poprzednich świadków?" - pytał dalej Zembaczyński. "Nie znam zeznań poprzednich świadków" - tłumaczył funkcjonariusz.

Wcześniej w poniedziałek zeznawał świadek - oficer ABW, oddelegowany do pracy, jako wicedyrektor departamentu informacji finansowej w Ministerstwie Finansów od czerwca 2011 do kwietnia 2012. Świadek powiedział, że nie ma wiedzy i nie rozmawiał w czasie pracy w MF na temat Amber Gold i OLT Express. Dowiedział się o aferze ze środków masowego przekazu. W marcu 2012 złożył raport o zwolnienie ze służby; po powrocie z MF był w dyspozycji kadry ABW i rozliczał się ze służby.