Europejskiej demokracji trzeba bronić mimo jej słabości i błędów - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Jak ocenia, "w ostatnich dniach debata o rozwoju UE i umacnianiu unii walutowej weszła w nową fazę". Prezydent Francji słusznie mówił we wtorek w Parlamencie Europejskim, że reformy nie udadzą się bez porozumienia między Niemcami a Francją, ale w proces zmian muszą też zaangażować się inne kraje - pisze "FAZ", przyznając, że obecnie w UE o jedność coraz trudniej.

"Jeśli więc Macron chce poprowadzić tę debatę, we Francji i Europie, (...) to nie będzie ona pozbawiona kontrowersji; trzeba postawić właściwe pytania, a odpowiedzi muszą wychodzić poza znane już hasło +więcej Europy+. Czy minister finansów strefy euro naprawdę coś by wnosił? Czy budżet strefy euro nie stanowiłby niewłaściwej zachęty? Jakie priorytety należy w przyszłości wyznaczać w finansach UE?" - pyta "FAZ". Zaznacza, że mimo oporu ze strony rządu Niemiec Macron musi dążyć do zmian i "nie godzić się na bytowanie (UE) w niszy światowej polityki".

W ocenie "Sueddeutsche Zeitung" Macron wie, że nic nie zdziała bez wsparcia Parlamentu Europejskiego, który "ma prawo wypowiadania się i współdecydowania w większości najważniejszych spraw", i dlatego w swoim wystąpieniu szukał tam sojuszników dla swych propozycji. Zauważa, że francuski prezydent "świadomie nie przesądził, czy ze swoją partią chce budować frakcję w PE. Podsycił w ten sposób obawy rywali (...)". "W Europie zaczyna się ruch" - konkluduje.

W swoich propozycjach reform prezydent Francji idzie za daleko jak na obecną gotowość UE do zmian, np. proponując unię bankową i budżet strefy euro, ale słusznie diagnozuje obecny problem Europy, mówiąc, że "odpowiedzią jest nie autorytarna demokracja, lecz autorytet demokracji" - ocenia "Die Welt".

Reklama

Zdaniem dziennika obecna "erozja demokracji partyjnej" to skutek słabości partii mainstreamu, a wzrost popularności ugrupowań populistycznych jest tej sytuacji skutkiem, a nie przyczyną. To nie partie populistyczne sprawiły, że "socjaldemokracja w Europie od dłuższego czasu jest w stanie upadku, że kurczą się także partie obywatelsko-konserwatywne, choć na wyższym poziomie". Zwolennikami populistów stają się "ludzie, którzy nie wierzą w skuteczność politycznego establishmentu", a katalizatorem stała się "masowa imigracja, której doświadczyli nie jako kontrolowany proces, lecz jako kapitulację wobec zaistniałej sytuacji".

Według "Die Welt" doświadczeni politycy są za mało stanowczy, gdy chodzi o odróżnianie uchodźców z prawem do azylu od "tych, którzy z powodu błędnych przesłanek szukają drogi do Europy". "Rutynowo apeluje się o integrację, ale życie codzienne uczy, że od pewnego poziomu wielkości (tworzących się wśród migrantów) społeczeństw równoległych apel ten pozostaje pobożnym życzeniem. (...) Jeśli nasza demokracja nie odzyska autorytetu, zniknie" - konkluduje gazeta.

"Tagesspiegel" pisze zaś, że przede wszystkim chadecka partia CSU, jeden z koalicjantów w rządzie kanclerz Niemiec Angeli Merkel, odnosi się do propozycji Macron ze sceptycyzmem.

"Europejski minister finansów? +Nie zgadzamy się+. Własne źródła przychodów podatkowych dla Brukseli? +Nie zgadzamy się+. Przekształcenie Europejskiego Mechanizmu Stabilności w fundusz walutowy? +Tylko przy udziale parlamentów narodowych+. Budżet inwestycyjny dla strefy euro? +Oceniamy krytycznie+. (...) A wszystko odsuwane jest w przyszłość" - wskazuje gazeta.

Zdaniem "Tagesspiegla" jest to część strategii, która ma wyhamować reformatorski zapał Marcona i propozycje szefa Komisji Europejskiej Jean-Claude'a Junckera. "W tej sytuacji Merkel nie pozostaje nic innego niż (...) zastrzec sobie przestrzeń do negocjacji. Jednocześnie w wielu punktach opór (CSU) jest jej na rękę", np. w sprawach unii bankowej czy budżetu, i może jej służyć jako wygodna wymówka w Brukseli - podkreśla dziennik.

>>> Czytaj też: Recepta na stabilizację w Syrii? Pentagon chce zastąpić siły USA kontyngentem arabskim