Jak przekształcić swoją firmę z solidnego średniaka, okrzepłego już na krajowym rynku, w przedsiębiorstwo zdolne konkurować także za granicą – to jeden z często przewijających się
wątków w trakcie dyskusji dotyczącej źródeł finansowania przedsiębiorstw rodzinnych, zorganizowanej przez Dziennik Gazetą Prawną wspólnie z Giełdą Papierów Wartościowych.
Wzięli w niej udział prezesi i właściciele krajowych firm rodzinnych.

- Dużo mówimy w Polsce o wsparciu dla małych firm. My to rozumiemy, bo każdych z nas kiedyś zaczynał. Dyskutujemy też o dużych, globalnych przedsiębiorstwach i ich wpływie na
rynek. A gdzieś między nimi są firmy średnie i one są trochę zapomniane. My jesteśmy właśnie taką firmą. Nie mamy kłopotów z pozyskaniem finansowania, ale większym
problemem jest próba wybicia się na innych rynkach niż krajowy. Działamy w branży, w której jesteśmy skazani na konkurowanie z największymi graczami. Tak jak Polska jest
bardzo otwarta na nowe produkty czy usługi, także jeśli chodzi o mentalności ludzi, tak dla nas dostęp do rynków w innych krajach jest szczelnie zamknięty. Próbowaliśmy wchodzić do
Niemiec czy Holandii, ale to jest właściwie nie do przeskoczenia. Łatwiej nam idzie na rynkach rozwijających się, takich jak Hiszpania, Portugalia czy Grecja – mówił Zbigniew
Leszek, prezes Lechpol Electronics.




Trudne dzielenie się kontrolą

Reklama

Uczestnicy dyskusji zwracali uwagę, że nim rodzinne firmy dotrą do takiego etapu w swoim rozwoju, w którym można myśleć o szerszej ekspansji, najpierw ich właściciele muszą wyjść ze strefy komfortu, rozumianej przede wszystkim jako pełna kontrola nad firmą. - Barierą jest silne przywiązanie do niezależności. Każda forma zewnętrznego finansowania
jest jednak pewnym uzależnieniem. Czy to jest prywatny inwestor, bank czy finansowanie poprzez giełdę – przedsiębiorcy zawsze muszę się zrzec części swojej suwerenności.
Finansowanie zewnętrzne wiąże się z obowiązkami notyfikacyjnymi, raportowaniem. Firma korzystająca z kapitału jest zobowiązana do zachowania określonych parametrów
finansowych, żeby nie stracić tego finansowania z dnia na dzień. Im przedsiębiorstwo mniejsze, tym przywiązanie do tak rozumianej niezależności jest większe – tłumaczył Adam
Krause, radca prawny, właściciel firmy Krause Legal.



Z drugiej strony pewne ustrukturyzowanie działalności, którego wymaga skorzystanie z zewnętrznego kapitału, może być dla przedsiębiorcy impulsem do poznania na nowo swojej
firmy. Do spojrzenia na nią niejako z zewnątrz. - To cenne doświadczenie, ale w różnym czasie przedsiębiorcy są na nie gotowi. Jedni po roku, trzech latach działalności, inni dopiero
po dekadzie – dodał Krause.

Konieczny zastrzyk kapitału

Choć co do zasady krajowi przedsiębiorcy starają się rozwijać przede wszystkim w oparciu o środki własne, to jednak dla niektórych firm już na samym starcie było jasne, że muszą
pozyskać kapitał z zewnątrz. - Inaczej nie mielibyśmy szans na rozwój. Pierwszy kapitał pozyskaliśmy od biura pośrednictwa pracy. Później finansowaliśmy się za pomocą leasingu i kredytów bankowych. Obecnie mamy ok. 80 mln zł przychodów, ok. 4 mln zł zysku rocznie i banki konkurują ze sobą, żeby nas finansować. W 2009 roku przekształciliśmy się w spółkę akcyjną po to, żeby w kolejnym kroku wejść na giełdę. Na razie jeszcze takiej decyzji nie podjęliśmy – mówił Maciej Panek, prezes Panek Car Sharing.

Dlaczego? Według prezesa Panka, jego firma ma przed sobą dobre perspektywy i w ciągu kilku lat może podwoić wartość. To także jeden z powodów, dla których Panek nie
zdecydował się, mimo wielokrotnych propozycji, sprzedać firmy inwestorowi finansowemu lub branżowemu.

- Jeśli przedsiębiorca działa na znanym sobie terenie, uprawiając niejako działalność farmerską, to w takim wypadku finansowanie bankowe wydaje się najbardziej odpowiednie.
Bierze na siebie całe ryzyko, które w takim wypadku jest dość ograniczone, ale z drugiej strony ma dla siebie całą nadwyżkę, po odliczeniu kosztów finansowych.– oceniał Marek
Dietl, prezes GPW. - Z innym przypadkiem mamy do czynienia, kiedy chcemy odkryć jakieś nowe rynki czy segmenty działalności. W takim razie rozsądne wydaje się podzielenie
zyskami i ryzykiem. Usługi bankowe i giełdowe są wobec siebie komplementarne – dodał Dietl.


Szybka weryfikacja

Do ekspansji firma może potrzebować nowych kompetencji i pozyskać je na przykład od inwestora finansowego czy branżowego. Ale także po prostu zatrudniając nowych ludzi. I
tutaj pomocna może być giełda. - Giełda ma taką zaletę, że dość szybko odpowie nam na pytanie czy postawiliśmy na właściwych ludzi. Możemy porównywać zmianę wartości naszej firmy do szerokiego rynku czy konkurencji i łatwo ocenić czy nasz zespół buduje wartość czy ją trwoni. W przypadku firmy prywatnej taka ocena jest bardzo subiektywna - zwracał uwagę Marek Dietl.

Z niemal 900 spółek notowanych na rynku głównym i NewConnect co piąta ma charakter rodzinny. W latach 2012-2016 na giełdzie zadebiutowało 77 takich przedsiębiorstw, które
pozyskały na rozwój niemal miliard złotych. Z analizy firmy doradczej Grant Thorton wynika, że rozwijały się one szybciej niż spółki nierodzinne, a na ich akcjach można było w
latach 2012-2016 zarobić więcej, niż na przeciętnej giełdowej inwestycji.