Kubicki poinformował na konferencji prasowej, że spółka będzie chciała wyciągnąć konsekwencje wobec związków zawodowych, które - nawoływaniem do strajku - wyrządziły LOT-owi szkody finansowe.

Przewodnicząca Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego i szefowa największego w LOT Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik potwierdziła w poniedziałkowej rozmowie z PAP zapowiadaną wcześniej przez związkowców na 1 maja akcję protestacyjną. "Planujemy na jutro strajk, nie będą nam kneblować ust" - powiedziała.

Przedstawiciel spółki wskazał, że straszenie strajkiem nie jest obojętne dla spółki i powoduje starty finansowe. "To nie jest tak, że pasażerowie nie słuchają kolejnych informacji medialnych i tego ciągłego podgrzewania związków zawodowych do tego, że będzie strajk, choć już od trzech dni związki zawodowe nie są w stanie ustalić, w jakim trybie i w jaki sposób ten strajk będzie prowadzony. Widzimy istotny spadek sprzedaży biletów, podyktowany tym, że ludzie po prostu się boją kupować bilety w LOT" - wskazał Kubicki.

Na pytanie, czy spółka w sądzie dochodzić będzie odszkodowań od związków zawodowych, Kubicki odpowiedział: "będziemy z pewnością domagać się zadośćuczynienia za każdą stratę, którą wywołuje nawoływanie do tego protestu, ewentualne skutki jakiegokolwiek protestu".

Reklama

Kubicki przypomniał na konferencji, że w poniedziałek trzy związki zawodowe w LOT (NSZZ "Solidarność", Ikar, Związek Zawodowy Pracowników LOT) wystąpiły z pismem o odstąpieniu od akcji protestacyjnej. Te trzy związki wcześniej poparły strajk, podobnie jak pozostałe trzy znajdują się też od kilku lat w sporze zbiorowym z LOT.

W piątek wieczorem prezes LOT Rafał Milczarski poinformował, że Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że przeprowadzenie strajku we wtorek 1 maja będzie nielegalne. Jak mówił, 17 maja sąd ma zająć się kwestią istoty sporu między władzami LOT a związkami, czyli wypowiedzianym w 2013 roku regulaminem wynagrodzeń.

"Do tych związków zawodowych (NSZZ "Solidarność", Ikar, Związek Zawodowy Pracowników LOT - PAP) dociera argumentacja o postanowieniu sądu, który tę akcję wstrzymał. Jest to bardzo odpowiedzialna reakcja" - zaznaczył Kubicki.

Akcję protestacyjną - jak dodał - zamierzają nadal prowadzić Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych w PLL LOT i Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego.

Dodał, że ignorowanie postanowienia sądu i dalsze namawianie do strajku, to "nawoływanie do anarchii".

Kubicki ocenił, że po wycofaniu poparcia dla strajku przez trzy związki, "wszystko skłania się ku temu, że ta akcja będzie nieudana". "Jeśli cokolwiek miałoby się wydarzyć, będzie miało charakter nielegalny" - zaznaczył.

Pytany przez dziennikarzy, jak ewentualny protest wpłynie na pasażerów polskiego przewoźnika, przedstawiciel LOT ocenił, że jeżeli w protest włączy się mała liczba pracowników - o czym spółka jest przekonana - to utrudnienia będą "znikome lub nieodczuwalne dla pasażerów".

Przyznał, że problemem jest to, iż planujący protest nie precyzują, jak będzie on wyglądał. "My jako linia lotnicza nie jesteśmy w stanie zdecydować, czy mamy odwołać rejs czy nie" - zwrócił uwagę.

Dyrektor dodał, że w razie jakichkolwiek utrudnień, informacje będą pojawiać się na stronach internetowych przewoźnika, będzie on też kontaktować z pasażerami.

Osią sporu między związkami zawodowymi w LOT a władzami spółki jest wypowiedziany w 2013 roku regulamin wynagradzania z 2010 roku. LOT wówczas stanął na krawędzi bankructwa i musiał przeprowadzić restrukturyzację. Spółka otrzymała pomoc publiczną, którą notyfikowała Komisja Europejska. Stare zasady dot. wynagrodzeń zostały zastąpione nowymi, ramowymi - zdaniem związków - mniej korzystnymi dla pracowników. Obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Związki zawodowe krytykują też władze spółki, że nowi pracownicy, np. stewardesy nie są zatrudniani na umowy o pracę, tylko na umowy cywilnoprawne lub prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą.

W październiku ub.r. Sąd najwyższy stwierdził, że pracodawca, czyli LOT miał prawo wypowiedzieć regulamin wynagradzania.

Kubicki na poniedziałkowej konferencji przekonywał, że spółka składała związkom zawodowym propozycje płacowe, przy zachowaniu nowego regulaminu wynagrodzeń, ale zostały one odrzucone.

Wyjaśnił, że propozycje zakładały m.in. uznanie roszczeń związków zawodowych za pewien okres, przeznaczenie części zysku gotówkowego (5 proc.) do podziału na pracowników. Dodał, że LOT nie domagał się też od związków zakończenia sporu zbiorowego.

W poniedziałek po południu mazowieckie struktury OPZZ udzieliły poparcia protestującym pracownikom PLL LOT.

"Jednocześnie wyrażamy stanowczy sprzeciw wobec prób zastraszania związkowców ze strony zarządu firmy. Z oburzeniem przyjęliśmy też decyzję sądu, który przygotował swoje orzeczenie w pośpiechu i bez wysłuchania strony związkowej, a na dodatek w jego stanowisku pojawiły się błędy rzeczowe. Domagamy się natychmiastowej realizacji postulatów związków zawodowych działających w PLL LOT, w tym szczególnie przywrócenia regulaminu wynagrodzeń" - czytamy w oświadczeniu.

OPZZ wskazuje, że mimo dobrych wyników finansowych, stary regulamin wynagrodzeń nie został przywrócony, a "pracownicy mają znacznie niższe płace niż kilka lat temu". "W tym samym czasie członkowie zarządu firmy otrzymują kilkusettysięczne nagrody. To sytuacja nie do zaakceptowania i budząca nasz stanowczy sprzeciw" - zaznaczono.

OPZZ wskazuje, że jeśli postulaty związków w LOT nie zostaną spełnione, to jest on gotowy do aktywnego wsparcia protestujących. "Będziemy zachęcać naszych związkowców do udziału w demonstracjach i akcjach solidarnościowych z pracownikami PLL LOT, w tym w dniu jutrzejszym przyjedziemy do protestujących związkowców, aby wesprzeć ich naszą obecnością" - zapowiedziano.

OPZZ domaga się też dymisji szefa LOT Rafała Milczarskiego i apeluje do premiera, by ten podjął działania mające na celu zażegnanie sporu.

>>> Czytaj też: Czy zbliża się czas prawdziwych anarchistów?