Za kandydaturą Paszyniana opowiedziało się 45 deputowanych w 105-mandatowym parlamencie, co oznacza, że opozycjoniście zabrakło ośmiu głosów.

Paszynian, stojący na czele antyrządowego ruchu protestacyjnego, miał poparcie trzech z czterech ugrupowań parlamentarnych. Poparcia odmówiła mu jednak rządząca Republikańska Partia Armenii (RPA), której przywódca Serż Sarkisjan musiał ustąpić ze stanowiska premiera po tygodniach masowych protestów.

"Nie przekonał nas" - powiedział o Paszynianie przywódca klubu parlamentarnego RPA, która w parlamencie ma 58 posłów.

Już wcześniej Paszynian oskarżał RPA o chęć storpedowania jego wyboru na stanowisko szefa rządu i zapowiedział, że jeśli nie zostanie wybrany, ogłosi strajk w całym kraju. Kilkutysięczne demonstracje zebrały się wcześniej w ciągu dnia w stolicy kraju, Erywaniu.

Reklama

Po głosowaniu przywódca opozycji przemawiał do dziesiątek tysięcy osób na jednym ze stołecznych placów. Zapowiedział, że w środę rano jego sympatycy rozpoczną strajk generalny oraz zablokują drogi, dworce kolejowe i lotniska. Podkreślił, że protest będzie miał pokojowy charakter, oraz zaapelował do policjantów, by przyłączyli się do akcji.

Wynik wtorkowego głosowania oznacza, że w kraju będzie trwał kryzys polityczny. Według armeńskiej konstytucji parlament musi przeprowadzić kolejne głosowanie w ciągu tygodnia. Jeśli i tym razem nie przyniesie ono rozstrzygnięcia, należy rozpisać przedterminowe wybory.

Według Paszyniana protesty na wzór masowych demonstracji z ostatnich tygodni będą kontynuowane aż do drugiego głosowania. O swojej wtorkowej porażce opozycjonista powiedział, że parlament niszczy sam siebie oraz że nie można ignorować woli narodu, a protesty mogą w każdej chwili rozrosnąć się do nieoczekiwanych rozmiarów. Zadeklarował, że jest gotów przystąpić do tworzenia rządu, jeśli tylko zostanie mu dana taka możliwość.

17 kwietnia parlament Armenii wybrał Serża Sarkisjana, dotychczasowego prezydenta, na premiera mimo trwających już wówczas od kilku dni protestów opozycji pod wodzą Paszyniana. Wobec niesłabnących demonstracji nowy szef rządu ustąpił ze stanowiska po niespełna tygodniu. Zgodnie z wprowadzonymi wcześniej zmianami w konstytucji po kontrowersyjnym referendum z końca roku 2015 premier Armenii ma znacznie większe uprawnienia niż prezydent.

Przeciwnicy Sarkisjana zarzucają mu m.in., że nie był w stanie ograniczyć ubóstwa i korupcji w ciągu dziesięciu lat sprawowania władzy jako prezydent oraz pozostawił oligarchom kontrolę nad gospodarką liczącego 2,9 mln mieszkańców kraju. (PAP)

akl/ ap/