Najmniej musimy się obawiać o kapitał na inwestycje bezpośrednie. Nadal mamy w Polsce tanią i dobrą siłę roboczą a w dodatku Polska jest dużo pewniejszym rynkiem niż Ukraina czy Rosja.

Kapitał boi się ryzyka

Według Marka Zubera, ekonomisty Dexus Partners kryzys, który rozlewa się po całym świecie jest kryzysem zaufania. Po prostu nikt, nikomu nie wierzy. Do tej pory banki miały zaufanie do siebie i do klientów a teraz nie wiadomo, kto i jakie ma aktywa. „Boimy się inwestycji, ale bardziej boimy się ryzykownych decyzji” – podkreślił w rozmowie z Forsalem.

Jakby nie patrzeć na kryzys, to Polska wciąż jest bardziej ryzykownym krajem niż Niemcy, Francja, Wielka Brytania, nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych.

Reklama

Kapitał uciekał z Polski, bo Węgry były na skraju bankructwa

Na pewno Polsce nie pomogło to, co się wydarzyło na Węgrzech. Można powiedzieć, że Węgry praktycznie zbankrutowały, jeśli chodzi o stan finansów publicznych. Pierwsza mocna ucieczka kapitału z Polski miała miejsce we wrześniu i październiku, gdy w świat popłynęły informacje dotyczące stanu węgierskich finansów publicznych. Dlatego – jak pokreślił Zuber - nie możemy zapominać, że wciąż jesteśmy w tym samym koszyku inwestycyjnym, co Czechy, Słowacja no i oczywiście Węgry.

Redukcja stóp obniżyła opłacalność inwestowania

Pod koniec roku Rada Polityki Pieniężnej obniżyła stopy procentowe. A to – według Zubera - ewidentnie obniżyło opłacalność inwestowania na rynku pieniężnym w Polsce i kupowanie obligacji.

Zadziałały też spekulacje na rynku walutowym, które na giełdzie są mniej widoczne. Zuber, podobnie jak inni ekonomiści uważa, że na rynku mamy do czynienia z celowym osłabianiem złotego, po to, aby na tym zarobić.

„Taka sytuacja na rynku walutowym potrwa jeszcze kilka miesięcy, czyli np. do zapadnięcia opcji i wtedy złoty może bardzo mocno odreagować. Oczywiście do poziomu 3,20 zł. za euro jeszcze długo nie wrócimy, ale na pewno te kilkadziesiąt groszy możemy odrobić w ciągu dosłownie kilku miesięcy” – powiedział Forsalowi Zuber.

Rostowski robi dobrze

Zdaniem ekonomistów, jeśli chodzi o powrót kapitału portfelowego w obligacje i akcje, konieczne są działania, które obecnie podejmuje rząd, czyli pokazanie, że finanse publiczne mamy w ryzach. W obecnej sytuacji potrzebna jest stanowczości ministra finansów. Co oczywiście nie wyklucza niewielkiego podwyższenia deficytu budżetowego.

- „Wiemy, że minister finansów niemal ortodoksyjnie nie chce zwiększyć deficytu budżetowego, bo w obecnej sytuacji trzeba z tym poczekać. Trzeba też spotykać się z przedsiębiorcami zagranicznymi. Wyjaśniać im, że jeśli zwiększony zostanie deficyt to tylko nieznacznie i w całości zostanie on przeznaczony na inwestycje” – dodaje Zuber.

Jego zdaniem ważne jest, aby inwestorzy widzieli, że polskie finanse publiczne są stabilne i nie ma załamania gospodarki. Do powrotu kapitału zachęci tylko wzrost gospodarczy na plusie.

Potrzeba wiarygodnego rządowego programu

Według prof. Stanisława Gomułki, głównego ekonomisty Business Centre Club, silne osłabienie złotego jest również wyrazem sceptycyzmu inwestorów zagranicznych w kwestii realności przystąpienia Polski do strefy euro w 2012 roku.

"Ten sceptycyzm mógłby zniknąć, gdyby rząd przedstawił bardziej wiarygodny program utrzymania deficytu sektora finansów publicznych poniżej 3 proc. w bieżącym i 2010 roku, a także gdyby usunięte zostało ryzyko prawno-polityczne dotyczące zmiany konstytucji, która jest potrzebna, aby Polska mogła wejść do strefy euro" - wyjaśnił.

Nie obawiajmy się o inwestycje bezpośrednie

„Najmniej powinniśmy się obawiać dramatycznego odwrotu kapitału z inwestycji bezpośrednich, dlatego, że paradoksalnie możemy stać się w tym kryzysie krajem bardzo ciekawym. Krajem, który oferuje nadal relatywnie tanią i dobrą siłę roboczą a w dodatku jest dużo pewniejszy niż Ukraina czy Rosja. Jeśli inwestorzy będą mieli takie przekonanie to będą przenosić do Polski swoje firmy i tutaj restrukturyzować koszty, tak jak to zrobił Dell” – ocenił Zuber.

Zdaniem Marka Wołosa, dyrektor departamentu doradztwa i analiz DM TMS Brokers, mamy jednak przykłady związane z realną gospodarką. Odpływa kapitał z inwestycji bezpośrednich poczynionych w ostatnich latach przez inwestorów zagranicznych. Spółki pozbywają się swoich oddziałów, lub sprzedają części majątku. Jeśli np. AIG sprzedaje swoje aktywa w Polsce a zainteresowane jest PZU, to oczywiście pieniądze z transakcji trafią do spółki matki. Taka transakcja dla rynków finansowych oznacza konieczność zakupu walut. W tym czasie kupujący, czyli PZU musi kupić dolary na rynku (może to być kwota kilku mld USD). „Taka transakcja osłabia złotego – ocenił Wołos.

Kapitału będzie ubywać

Innym sposobem na wycofywanie długoterminowego kapitału jest dywidenda. W przypadku spółek giełdowych z akcjonariatem zagranicznym to częsty sposób na wyprowadzenie wniesionego wcześniej kapitału z Polski. I to na pewno będzie strumień uciekającego z Polski kapitału – ocenił Wołos.

Jeśli dołożyć do tego fakt powstrzymywania się inwestorów przed inwestycjami bezpośrednimi w Polsce oraz nikłą prywatyzację, związaną chociażby z sytuacją na giełdzie, to mamy obraz, w którym w Polsce raczej kapitału zagranicznego będzie ubywać a nie przybywać.

Piotr Cieślak- Wiceprezes Zarządu ds. Analiz i Rozwoju, Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych uważa, że obserwowany spadek zaangażowania w rynku akcji jest konsekwencją sprzedaży walorów przez większość z grup inwestorskich. „Największy spadek zaangażowania można jednak zaobserwować w trzeciej grupie, a więc wśród inwestorów indywidualnych” - dodał.

Kapitał obserwuje i czeka

Zdaniem Marka Zubera cześć kapitału przygotowuje się do wejścia w bezpieczniejsze aktywa, czyli obligacje rządowe głównie w Stanach Zjednoczonych.

„Spora część kapitału po prostu czeka na to, co się wydarzy. Świetnym przykładem są polskie banki, które kupiły w czwartym kwartale 2008 roku obligacje skarbowe za 17 mld zł, czyli dokładnie za taką kwotę, jaka wpłynęła do nich na lokaty. Wyszły z założenia – zaczekamy, zobaczymy. Myślę, że dzisiaj jest to charakterystyczne dla wielu funduszy i firm inwestycyjnych” – ocenił Zuber.

Marek Wołos, dyrektor departamentu doradztwa i analiz DM TMS Brokers uważa natomiast, że wycofywanie kapitału w przypadku banków nie jest jednak łatwe, jeśli zwróci się uwagę na ograniczenia nałożone przez Komisję Nadzoru Bankowego. Banki składają codzienne relacje ze swojej działalności i wycofanie kapitału - np. pożyczka dla spółki matki, jest bardzo trudna.

Patrzmy na dolara. Im mocniejszy tym lepiej dla nas

Prof. Stanisław Gomułka, uważa, że należy spodziewać się bardzo silnego napływu amerykańskich papierów skarbowych na rynki finansowe. W związku z tym, za kilka miesięcy może dojść do zatrzymania umacniania się dolara, a nawet do jego osłabienia. Gdyby to nastąpiło, to automatycznie wzrośnie zainteresowanie inwestorów zagranicznych Polską oraz krajami wschodzącymi" – dodał profesor.

"Początek umacniania złotego będzie związany z umacnianiem się euro w stosunku do dolara, albo z osłabianiem dolara wobec euro. To powinno nastąpić w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Jeśli złoty zacznie się umacniać, to będzie to proces dosyć mocny i długotrwały" - ocenił.

Kapitał spekulacyjny już się wycofał

Natomiast Marek Wołos uważa, że na pewno mięliśmy do czynienia z wycofywaniem kapitału spekulacyjnego z warszawskiej giełdy i przerzucaniem go na inne rynki, w tym m.in. rynki azjatyckie. To normalne działanie na rynku kapitałowym, w którym na bieżąco analizuje się sytuację gospodarczą w regionie a ta, jak widać ulega szybkiemu pogorszeniu.

Przykładem z ostatniej chwili jest obniżenie ratingu Rosji, czy próba obrony forinta, który dwa dni temu przekroczył barierę 300 forintów za dolara. Nic wiec dziwnego, że region zrobił się "gorący" i inwestorzy starają się minimalizować ewentualne straty.

”Myślę jednak, że znaczna część kapitału zagranicznego wycofała się już z rynku kapitałowego w naszym regionie. Nie oznacza to jednak, że nie mamy wciąż do czynienia z próbami wycofywania kapitału, tyle, że z realnej gospodarki” – powiedział Forsalowi Marek Wołos.

Wszystkiemu winny złoty

Prof. Stanisław Gomułka obwinia za odpływ kapitału z Polski osłabienie złotego. "Odpływ inwestorów zagranicznych w przypadku giełdy i papierów wartościowych obserwujemy odpowiednio: od dwóch lat i od pół roku" – powiedział PAP Gomułka.

Ale to tylko przejściowo

Jego zdaniem, osłabienie złotego - które jest związane z ucieczką kapitału portfelowego do krajów o mniejszym ryzyku inwestycyjnym - ma charakter przejściowy. "W ciągu najbliższego roku powinny nastąpić zmiany na rynku walutowym. Jeżeli apetyt na akceptację ryzyka ze strony międzynarodowych inwestorów będzie się zwiększał, to ich zainteresowanie takimi krajami jak Polska również wzrośnie" - powiedział prof. Gomułka.