Francuski prezydent gotów jest narzucić Wspólnocie swoją wizję zmian. Nawet wbrew Berlinowi.
Emmanuel Macron nie rezygnuje z forsowania swojej wizji zreformowania Unii Europejskiej. Zaledwie rok po wygraniu wyborów prezydenckich we Francji (to do tej pory jego jedyny wyborczy test) chce stać się liderem Wspólnoty prącej ku jeszcze ściślejszej integracji.
Tylko w ten sposób – tłumaczył w wystąpieniu w Parlamencie Europejskim, które wygłosił w połowie kwietnia – UE wyjdzie z marazmu. Przy okazji po raz kolejny ostro skrytykował Polskę oraz Węgry za podążanie w kierunku autorytaryzmu.

Słabsza Merkel, silniejszy Macron

Emmanuel Macron i Angela Merkel mają przedstawić plan działań (tzw. mapę drogową dla Europy) w czerwcu, co potwierdzono podczas ich kwietniowego spotkania w Berlinie. Wiadomo, że jego propozycje mają dotyczyć głównie polityki zagranicznej i azylowej, nowej konstrukcji unii bankowej i zacieśniania współpracy w strefie euro. – Jesteśmy w przełomowym momencie relacji francusko-niemieckich. Rząd w Berlinie, po wielotygodniowych negocjacjach koalicyjnych, w końcu powstał i działa, więc tandem Merkel–Macron może wreszcie ruszyć z miejsca – uważa prof. Ulrike Guérot, szefowa Wydziału Polityki Europejskiej i Badań nad Demokracją na Uniwersytecie w Krems.
Reklama
Podczas spotkania w Berlinie kanclerz demonstrowała chęć współpracy z Paryżem. – Jeśli chodzi o strefę euro, to podzielamy przekonanie, że nie jest jeszcze wystarczająco silna, aby stawiać czoła kryzysom. (...) Jesteśmy również gotowi, aby wspólnie pracować nad systemem gwarancji bankowych i lokat – mówiła Merkel. Uchyliła się jednak od sprecyzowania, jak ma funkcjonować Europejski Fundusz Walutowy, który miałby pomagać państwom członkowskim strefy euro znajdującym się w trudnej sytuacji finansowej.
Osłabiona po wyborach chadecka kanclerz, która musiała pójść na duże ustępstwa, aby zawrzeć w końcu koalicję z socjaldemokracją, staje się obiektem krytyki ze strony niemieckich mediów i części polityków za bierność w polityce zagranicznej, jak choćby w przypadku ostatnich nalotów na Syrię. Merkel zadeklarowała poparcie dla ataków USA, Francji i Wielkiej Brytanii, uznając je za „konieczne i właściwe”, ale nie zgodziła się na udział Luftwaffe w tej akcji. Macron przeciwnie – choć był krytykowany przez europarlamentarzystów i rodzimą opozycję za podjęcie decyzji o nalotach bez zgody ONZ oraz braku akceptacji francuskiego Zgromadzenia Narodowego. Francuski prezydent odpowiadał przeciwnikom, że w Syrii została przekroczona czerwona linia – a było nią użycie broni chemicznej przez siły wspieranego przez Rosję Baszara al-Asada.