„Jeżeli są zaproponowane nowe propozycje, które my też popieramy; polityka migracyjna, czy kwestie bezpieczeństwa, to powinny być finansowane z nowych środków Unii Europejskiej, a nie kosztem innych polityk, które są ważne dla UE” – mówił Kwieciński w poniedziałek podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. ”W tym kierunku idą nasze uwagi” – wyjaśnił.

Szef MIiR relacjonował, że propozycja przyszłego budżetu UE w pierwszej chwili, „na papierze wyglądała bardzo dobrze”, choć według niego licząc do dochodu narodowego brutto, była ona na minimalnym poziomie w stosunku do tego, co deklarował wcześniej komisarz (Guenther - PAP) Oettinger.

„Pod względem finansowym te dwie perspektywy w odniesieniu do dochodu narodowego brutto są mniej więcej takie same” – ocenił. Zaznaczył, że UE jest w bardzo dobrej sytuacji gospodarczej, po raz pierwszy od wielu lat wszystkie kraje członkowskie się rozwijają. „Sytuacja zewnętrzna jest dosyć pozytywna (…). Można było oczekiwać tego budżetu bardziej ambitnego” – ocenił minister.

Podkreślił, że dla Polski najważniejsza jest polityka inwestycyjna, czyli polityka spójności, tymczasem w obecnej propozycji realne jest jej zmniejszenie o 10 proc. Dodał, że zwiększone mają być środki związane z migracją i bezpieczeństwem – wewnętrznym i zewnętrznym – więcej pieniędzy ma iść na kwestie związane z innowacyjnością i digitalizację.

Reklama

„Strona wydatkowa pokazuje, że więcej skorzystają z tych środków kraje Południa Europy, a nie naszej części” – wskazał minister. Według niego także przyglądając się stronie dochodowej przyszłego budżetu UE widać, że jest ona korzystniejsza dla krajów Południa Europy. „Może nastąpić niebezpieczne przekierowanie środków (…) ze Wschodu na Południe” – uważa Kwieciński.

Wyjaśniał, że kraje, które ostatnio wstępowały do UE są nadal biedniejsze od tzw. starej Unii, mimo dużych postępów; regiony naszej części Europy należą do najbiedniejszych we Wspólnocie. Według Kwiecińskiego to oznacza, że nadal potrzebujemy wsparcia, aby dogonić Unię Europejską, tymczasem z propozycji przekazanych przez Komisję Europejską wynika, że następuje „pewien transfer”. "To nie jest dobrze, bo to rodzi pewne napięcia" - wskazał.

Minister ocenił ponadto, że po bliższym przyjrzeniu się propozycji KE widać w niej „żonglowanie liczbami i straszne pomieszanie tzw. cen bieżących i cen stałych”. Minister przypomniał, że zazwyczaj w poprzednich perspektywach analizy prowadzone były w cenach stałych, aby były m.in. porównywalne, między różnymi okresami finansowania. Teraz propozycja była pokazana w cenach bieżących, „co lepiej wyglądało”.

Za pozytywny uznał fakt, że propozycja KE dot. nowego budżetu nie została całkowicie zakwestionowana; a w jej krytyce występuje pewna równowaga: ze strony płatników netto i beneficjentów. Ocenił jednocześnie, że do porozumienia nad budżetem będzie „daleka droga”.

W ocenie europosła Jana Olbrychta (PO), „pozytywne jest to, że Komisja Europejska przez swoją propozycję pokazuje bardzo wyraźnie, że UE po Brexicie będzie inna”. Według niego nie chodzi o pieniądze, ale o „kształt UE, charakter UE, priorytety”. Odnosząc się do negatywnych aspektów propozycji uznał, że jest za mało ambitna. „Uważamy (PE-PAP), że powinna być utrzymana polityka spójności, w sensie europejskim, polityka rolna plus nowe elementy” – wyjaśnił Olbrycht.

Według niego, skoro jest zgoda na sfinansowanie dodatkowych zadań, o których do tej pory nie było mowy, to należy sobie zadać pytanie, skąd wziąć na to pieniądze. Jeżeli nie ze zwiększonej składki, albo ze zwiększonych dochodów własnych, to będzie można znaleźć je w dwóch politykach uważanych za tzw. tradycyjne – spójności i rolną.

„Ale aby to zrobić trzeba zmienić sposób myślenia o tych politykach. Nie tylko ciąć, ale zmienić nieco ich charakter” – tłumaczył. Dodał, że w przypadku polityki rolnej mówi się o zmniejszeniu dopłat dla dużych gospodarstw. W przypadku polityki spójności pytanie dotyczy tego, czy ma to być polityka wyrównywania dysproporcji, czy też będzie to polityka inwestycyjna. Z tym wiąże się odpowiedź na następne pytanie: gdzie są te dysproporcje w największym stopniu?

„Już minął czas, kiedy odpowiedź była prosta, mianowicie: Europa Środkowo-wschodnia (…). To już nie jest priorytet” – zauważył deputowany. Według niego teraz odpowiedź jest taka: „Tam są największe potrzeby, gdzie są największe trudności” – powiedział.

Odnosząc się do poruszonej na panelu kwestii propozycji dotyczących uzależnienia funduszy UE od praworządności Kwieciński przypomniał, że kiedyś w UE funkcjonował tzw. pakt stabilności i wzrostu - wymuszający na krajach członkowskich dyscyplinę budżetową.

„W sprawach znacznie ważniejszych dla gospodarki UE, gdzie były wypracowane instrumenty, UE wypracowała instrumenty i ich nie stosowała. A teraz, gdy przygotowuje się instrument typowo polityczny, bo powiązanie polityk inwestycyjnych UE z praworządnością jest naprawdę ewenementem, chce się przez to uzdrowić przyszłość UE i zjednoczyć Europę” - mówił minister.

„Uważam, że to jest całkowite kontrdziałanie – bo tego typu propozycja w ogóle nie buduje jedności Unii Europejskiej. Powiem więcej, ona trochę ośmiesza UE, bo stosuje się instrumenty, których – i tak wszyscy wiedzą – nie będzie dało się stosować, bo jaki wskaźnik dotyczący pomiaru praworządności będziemy stosowali?” - pytał.

„Więc ja mam nadzieję, że pogadamy sobie, bo w każdych takich negocjacjach są takie elementy, które zajmują dużo czasu, dużo dyskusji – i potem kończą się niczym. Myślę, że tutaj prawdopodobnie też tak będzie, że sobie pogadamy, a nie skończy się to niczym konkretnym, bo nie mam pomysłu, jak to skonkretyzować” - ocenił minister. „Żałuję, że w Unii Europejskim tak dużo czasu na to tracimy” - dodał.

Olbrycht odpowiedział natomiast, że kwestia praworządności jest obecnie uważana za jedną z kluczowych w instytucjach europejskich – obok roli strefy Schengen dla ochrony granic wewnętrznych i zewnętrznych, a także tego, że strefa euro, obejmująca ok. 85 proc. unijnego PKB, „przejmuje de facto prowadzenie Unii”.

Deputowany akcentował, że „rządy prawa dadzą się wymierzyć, bo istnieje światowy indeks rządów prawa, który ma cały zestaw wskaźników”. Jak mówił, sam jako poseł sprawozdawca walczył przeciw propozycji KE w tym zakresie argumentując m.in., że nie będzie ona skuteczna, spowoduje nastroje antyeuropejskie.

„Dzisiaj UE najbardziej się boi, mam na myśli instytucje europejskie, że zostaną zakłócone podstawowe zasady i w ten sposób zacznie się to rozpadać – nie z powodu wyjścia Brytyjczyków. (...) Musimy zrobić wszystko, by usunąć przyczyny takiego nastawienia i rozmawiać dalej” - uznał Olbrycht.(PAP)

autorzy: Mateusz Babak, Marcin Musiał