Według obecnych przepisów gracze mogą obstawiać nawet 100 funtów (491 złotych) co 20 sekund.

Wiceminister odpowiedzialna za sport Tracey Crouch zapowiedziała, że decyzja "ograniczy straty tym, którzy są na nie najbardziej narażeni", pomimo tego, że bukmacherzy ostrzegli, że zmiana może negatywnie wpłynąć na tysiące miejsc pracy w punktach bukmacherskich na terenie kraju.

"Hazard może zniszczyć życie ludziom, ich rodzinom i społeczności. Słusznie, że podejmujemy zdecydowane działanie w celu doprowadzenia do tego, aby odpowiedzialna branża hazardowa chroniła najbardziej narażone osoby. Przez obniżenie stawki do dwóch funtów możemy powstrzymać ekstremalne przypadki utraty majątku przez tych, którzy w najmniejszym stopniu mogą sobie na to pozwolić" - tłumaczyła Crouch.

Wśród osób opowiadających się za zaostrzeniem przepisów był m.in. były spin doktor lidera opozycji Jeremy'ego Corbyna, Matt Zarb-Cousin, który w przeszłości był uzależniony od automatów hazardowych, a obecnie jest rzecznikiem Kampanii na rzecz Uczciwszego Hazardu. Jak tłumaczył w rozmowie z BBC po ogłoszeniu decyzji, "nie jest przesadą nazywanie (automatów) kokainą wśród gier hazardowych".

Reklama

Największe firmy bukmacherskie William Hill i Ladbrokes ostrzegły, że w wyniku czwartkowej decyzji będą musiały liczyć się z wielomilionowymi stratami, a setki salonów bukmacherskich na głównych ulicach może przestać przynosić zyski.

Jednocześnie brytyjski rząd zapowiedział, że wzmocni ochronę klientów internetowych serwisów bukmacherskich i hazardowych, w tym domagając się szczelniejszego systemu weryfikacji wieku i wprowadzania limitu wydatków. Na drugą połowę bieżącego roku zaplanowano także narodową kampanię promującą odpowiedzialne korzystanie z oferty branży hazardowej, ostrzegając przed ryzykiem uzależnienia lub popadnięcia w tarapaty finansowe.

Według danych rządowej Komisji ds. Hazardu w roku finansowym 2016-2017 Brytyjczycy wydali na automaty do gier hazardowych blisko 1,8 miliarda funtów.

>>> Czytaj też: Euro i dolar najdroższe od jesieni