Mijić, komentując zeszłotygodniowy szczyt Unia Europejska-Bałkany Zachodnie, który miał miejsce w Sofii, podkreślił wagę wniosków zapisanych w deklaracji przez państwa członkowskie, które dały pełne poparcie krajom Bałkanów Zachodnich, tj. Serbii, Czarnogórze, Bośni i Hercegowinie, Albanii, Macedonii i Kosowu, zbliżając je w ten sposób do struktur unijnych. Zwrócił także uwagę na wymogi, jakie kraje kandydujące musiałyby spełnić, chcąc wejść do Unii.

"To jasne, że te państwa pewnego dnia staną się członkami UE, ale pytanie brzmi: kiedy i jakiej Unii Europejskiej. Jestem pewny, że unijni liderzy, pomimo pojedynczych protestów, chcą, aby do tego doszło wcześniej czy później. Kierowanie tym procesem pozostawiono sąsiadom niezintegrowanych jeszcze państw, ponieważ Bruksela zmaga się obecnie z innymi problemami. To jednak nie znaczy, że cały proces pozostaje niezauważony przez baczne oko Brukseli i Berlina“ – mówi Mijić.

Na razie jedynie Serbia i Czarnogóra otrzymały konkretne daty określające ich wejście do Unii Europejskiej (2025 rok), podczas gdy sytuacja pozostałych leży w sferze obietnic.

Dlatego deklaracja z Sofii i wyrażona w niej chęć rozszerzenie struktur o kolejne kraje Zachodnich Bałkanów wywołała sceptyczne komentarze. Niemiecki analityk Christoph Hasselbach z Deutsche Welle napisał, że „Unia nie ma siły na włączenie zachodnich Bakanów do swoich struktur“, ponieważ kwestia ta dotyczy państw, które cierpią na brak państwa prawa i zależność od środków otrzymywanych z krajów bogatszych". Hasselbach dodał, że narody kandydujące do Unii cierpią z powodu „nacjonalizmu“, to znaczy nie do końca załatwionych konfliktów między sobą nawzajem.

Reklama

Chorwacki analityk nie do końca zgadza się z taką oceną. „Na kraje kandydackie i potencjalnych kandydatów do UE nie można patrzeć jak na kogoś, kto skomplikuje już trudne relacje wewnątrz Unii, ponieważ już jako jej członkowie będą one w pierwszej kolejności swego rodzaju obserwatorami, bez własnego zdania, tylko z potrzebą wyciągania drobnych sum dla siebie. Dopiero po pewnym czasie można oczekiwać określenia przez nowych członków konkretnych interesów, które mogłyby doprowadzić do konfliktu ze starymi członkami UE“ – twierdzi Mijić. Dodaje, że interesy te w przypadku niektórych państw może dziś zrealizować Rosja, której wpływów na Bałkanach Bruksela musi być świadoma.

Z drugiej strony Mijić uważa, że istnieją konkretne przeszkody w szybkiej integracji państw bałkańskich z Unią Europejską: „Pierwszą i najważniejszą są moim zdaniem wewnętrzne problemy Unii, którą czeka restrukturyzacja. Ewidentnie jesteśmy świadkami próby politycznego wywłaszczania państw narodowych na rzecz koncentracji sił politycznych w Brukseli. To z pewnością nie przejdzie bez wielkich oporów ze strony tych państw i Unia straci na tym konflikcie sporo energii".

Według niego drugą wielką przeszkodą w dalszym rozszerzaniu struktur UE jest kondycja państw członkowskich. "Relacje między państwami powstałymi z rozpadu byłej Jugosławii często się wspomina jako najważniejszy problem, ale moim zdaniem to dopiero trzecia w kolejności przeszkoda stojąca na drodze do wejścia tych państw do

UE“ – powiedział PAP chorwacki analityk. W jego ocenie "w sensie równowagi politycznej i gospodarczej ani jedno z państw kandydujących nie jest nawet bliskie gotowości do stania się członkiem struktur unijnych".

Nawet Serbia, która otrzymała od UE konkretny termin wejścia do jej struktur, ma problemy z integracją z Unią. Warunkiem do spełnienia pozostaje stosunek Serbii do Kosowa, jej niegdysiejszej historycznej prowincji, która w 2008 roku jednostronnie ogłosiła niepodległość. Belgrad nie uznaje niepodległości Kosowa i wielu Serbów nadal traktuje je jako kolebkę ich prawosławnej wiary i cywilizacji.

Bruksela coraz silniej naciska na konieczność porozumienia w tej kwestii między Belgradem i Prisztiną, co wywołuje niezadowolenie w kręgach serbskich władz. Serbski minister obrony Aleksandar Vulin powiedział niedawno, że ponieważ Bruksela żąda od kandydującej do UE Serbii pojednania z Kosowem, Belgrad rozważa zmianę kursu politycznego.

We wtorek serbski minister spraw zagranicznych Ivica Daczić dodał, że rozumie reakcję Vulina, ale że przyłączenie do Unii Europejskiej musi pozostać priorytetem polityki zagranicznej Serbii.

Mijić uważa, że Serbii nie pozostawiono raczej wyboru. „Sprawa jest prosta – aby cały ten region mógł się zintegrować z UE, muszą się zintegrować jego państwa. Jednym z nich, zdaniem większości państw członkowskich UE, jest Kosowo. Stąd uznanie państwowości Kosowa jest dla Europy warunkiem, od którego nie można odstąpić, chcąc doprowadzić proces integracji do końca, i Serbia nie ma tu zbyt wielkiego pola manewru“ – uważa analityk.

>>> Czytaj też: Ile kryteriów przyjęcia euro spełnia Polska? Komisja Europejska zabrała głos