Mieszkanie oglądało kilkadziesiąt osób, kilka z nich zaproponowało bardzo niskie kwoty. Właściciel, 71-letni emerytowany animator, rozważa teraz ofertę niebezpiecznie bliską najniższej cenie, poniżej której obiecał sobie pod żadnym warunkiem nie schodzić. Możliwe, że ją przyjmie.

„Ze swojego punktu widzenia boję się, że skoro sytuacja jest tak bardzo zmienna, ceny mogą spaść jeszcze bardziej”, mówi.

Podobnie myśli wielu właścicieli nieruchomości w Londynie. Zastanawiają się, czy powinni przyjmować te oferty, które się pojawiają na słabnącym rynku, czy może przeczekać spadki cen, licząc na to, że są tymczasowe. Przez większą część ostatnich czterech dekad czekanie było dobrą strategią. Nie wiadomo jednak, czy brexit i stopniowe wycofywanie polityki łatwych pieniędzy na świecie nie sprawi, że bieżący zastój nie przerodzi się w coś gorszego.

„Na londyńskim rynku nieruchomości impreza dobiegła końca i powoli zaczyna się kac”, mówi Neal Hudson, założyciel firmy badawczej Residential Analysts. „Spadek popytu związany z brexitem czy wzrost stóp procentowych mogą stanowić dla właścicieli i inwestorów dodatkowy argument za sprzedażą”.

Reklama

Od roku 1973, kiedy Wielka Brytania wstąpiła do Unii Europejskiej, średnia cena nieruchomości w Londynie wzrosła 36-krotnie. Ostatnie znaczące odwrócenie tego trendu nastąpiło podczas kryzysu finansowego, kiedy to ceny spadły o około 20 procent. Od 2009 roku wzrosły jednak prawie dwukrotnie.

>>> Czytaj też: Unijny exodus. Brytyjczycy zaczynają tęsknić za polskimi pracownikami

Tym razem spadki cen są póki co niewielkie. W lutym w Londynie zanotowano pierwszy roczny spadek cen od ponad ośmiu lat i wyniósł on 0,1 proc. W marcu roczny spadek wyniósł 0,7 proc., jednak w droższych dzielnicach w centrum miasta był on większy, a na rynku pojawiają się też czynniki zapowiadające dalsze spadki, takie jak czas potrzebny na sprzedanie nieruchomości.

Pesymiści obawiają się, że niektóre z filarów, na których opierał się długoterminowy wzrost cen nieruchomości w Londynie – od rekordowo niskich stóp procentowych po hojne wsparcie ze strony rządu – są zagrożone.

Przewaga inwestycyjna nieruchomości nad obligacjami maleje, a rząd zwiększa podatki na zakup drugiej nieruchomości i wprowadza zmiany w ulgach podatkowych na kredyty na zakup nieruchomości na wynajem. Do tego nad wszystkim tym wisi widmo brexitu, którego planowana data wypada za niecały rok, a warunki pozostają niejasne.

Nie wszyscy uważają jednak, że brexit czy podwyżka stóp procentowych wywrócą rynek nieruchomości do góry nogami. Spadek wartości funta po referendum dotyczącym wyjścia z Unii Europejskiej w 2016 roku osłabił nieco jego skutki, ponieważ nieruchomości w Londynie stały się w tym momencie bardziej atrakcyjne dla inwestorów z zagranicy. Perspektywa słabej waluty wciąż jest polisą ubezpieczeniową na wypadek nieuporządkowanego brexitu, twierdzi Savvas Savouri, główny ekonomista Toscafund Basset Management LP. Patrzy on optymistycznie na rynek nieruchomości i popiera wyjście kraju z UE.

Widzi on jednak pewne ryzyko polityczne wykraczające poza brexit – jest to według niego możliwość, że lider Laburzystów Jeremy Corbyn zostanie premierem. Podczas zeszłorocznych wyborów obiecywał on wprowadzenie ograniczeń wysokości czynszów i inne, mniej korzystne dla biznesu rozwiązania. Ekonomista sądzi, że jeśli do władzy dojdzie Partia Pracy, funt się załamie, a kapitał zacznie uciekać z Wielkiej Brytanii w zatrważającym tempie.

>>> Polecamy: Dlaczego ceny nowych mieszkań rosną tak szybko? [OPINIE EKSPERTÓW]