Pompeo - pytany o to przez kongresmenów z komisji spraw zagranicznych - przyznał, że popiera ustalenia trzech agencji wywiadowczych - CIA, FBI i NSA - zawarte w opublikowanym przez nie w styczniu 2017 roku raporcie, dotyczące ingerencji Rosji w wybory.

Według raportu celem tych zabiegów Rosjan było zwiększenie szans Trumpa na wygranie, czemu służyły między innymi ataki na kandydatkę Demokratów w tym wyścigu Hillary Clinton.

Sekretarz stanu potwierdził, że zgadza się z takimi ustaleniami, zastrzegł jedynie, że pośród wniosków agencji wywiadowczych teza, iż prezydent Władimir Putin chciał pomóc Trumpowi, "była w najmniejszym stopniu potwierdzona".

Raport "dostarcza trudnych dylematów doradcom prezydenta ds. bezpieczeństwa, którzy starają się zachować lojalność wobec wywiadu, chociaż prezydent często dezawuuje toczące się śledztwo prokuratora specjalnego Roberta Muellera w sprawie Russiagate i nazywa je +polowaniem na czarownice+ oraz twierdzi, że Rosjanie tak naprawdę chcieli pomóc Clinton" - komentuje Bloomberg.

Reklama

Na początku trwającego ponad trzy godziny wystąpienia przed komisją Pompeo w swym expose powiedział, że administracja Trumpa podejmie "stosowne środki zaradcze", aby skutecznie walczyć z "kontynuowanymi (przez Rosję) wysiłkami", które mają pozwolić jej wpłynąć na listopadowe wybory cząstkowe (midterm).

Przyznał, że USA jak dotąd nie zdołały opracować "efektywnych (metod) odstraszania", które powstrzymałyby Rosjan.

Środowe wystąpienie Pompeo przed komisją spraw zagranicznych Izby Reprezentantów to jego pierwsza prezentacja w Kongresie od objęcia przez niego - pod koniec kwietnia - funkcji szefa amerykańskiej dyplomacji. (PAP)

fit/ mc/