Gazeta komentuje w artykule redakcyjnym wnioski międzynarodowej grupy śledczej dotyczące zestrzelenia w lipcu 2014 roku malezyjskiego boeinga nad Donbasem.

"Im więcej informacji ogłoszą międzynarodowi śledczy, tym mniej jest szans, że Rosja zdoła przekonać Zachód, że nie jest powiązana z katastrofą" - oceniają "Wiedomosti". W ocenie dziennika "prowadzi to do nowej odsłony konfliktu Rosji z resztą świata, nowych sankcji i narastania w Rosji izolacjonistycznych nastrojów".

"Wiedomosti" przypominają, że w 2015 roku Rosja nie zgodziła się na powołanie trybunału międzynarodowego w sprawie katastrofy. "Z idei sądu międzynarodowego zrezygnowały również kraje, których obywatele zginęli na pokładzie boeinga. Za ich zgodą sprawę katastrofy będzie rozpatrywać sąd holenderski" - wskazuje gazeta. Jak powiedział dziennikowi prawnik organizacji Memoriał Kiriłł Korotiejew, sędziowie i śledczy będą zapewne żądać, by udział w procesie brali świadkowie i podejrzani z Rosji. Moskwa zaś prawdopodobnie nie zgodzi się na ich udział, powołując się na zapisy konstytucji.

"Odmowa udziału w procesie ze strony oficjalnych struktur rosyjskich zapewne wzmocni podejrzenia pod adresem Kremla. Zwiększy też prawdopodobieństwo, że Rosja zostanie uznana jeśli nie za winną śmierci cywilów, to za powiązaną (z tą sprawą)" - wskazują "Wiedomosti".

Reklama

Oceniają, że Rosja jest teraz w sytuacji, w której każdy ruch pogarsza jej położenie. "Przyznanie się do przekazania pocisku rakietowego Buk separatystom zaprzeczyłoby słowom (Moskwy) o tym, że nie bierze udziału w konflikcie (w Donbasie). Kolejna odmowa oznacza ponowne zaostrzenie stosunków z resztą świata, w tym z Malezją, którą z Rosją łączą kontrakty zbrojeniowe" - pisze rosyjski dziennik.

W jego ocenie "proces międzynarodowy z sędziami z krajów neutralnych mógłby stać się dla Rosji szansą na publiczne udowodnienie, że nie ma ona związku (z zestrzeleniem boeinga)". Przy czym, zdaniem gazety, brak jest obecnie "ogólnie uznanych instytucji prawnych, o reputacji niezależnych arbitrów, którym uczestnicy tego rodzaju konfliktów mogliby zaufać". Zgoda Rosji na uznanie rezultatów międzynarodowego procesu wydaje się teraz "politycznie niemożliwa" - oceniają "Wiedomosti".

Międzynarodowa ekipa śledcza ogłosiła w czwartek, że szczegółowa analiza materiałów wideo wykazała, że pocisk Buk, który zestrzelił samolot linii Malaysia Airlines nad wschodnią Ukrainą, pochodził z rosyjskiej jednostki - 53. Rakietowej Brygady Przeciwlotniczej stacjonującej w Kursku. Śledczy uznali także, że wszystkie pojazdy w konwoju wiozącym ten pocisk rakietowy należały do rosyjskich sił zbrojnych. MSZ Rosji określiło te wnioski jako bezpodstawne, a ministerstwo obrony Rosji oświadczyło, że żaden zestaw rakietowy sił zbrojnych nie przekraczał granicy z Ukrainą.

Boeing 777-200ER linii Malaysia Airlines, lecący 17 lipca 2014 roku z Amsterdamu do Kuala Lumpur, został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą. Pocisk odpalono z terenów opanowanych przez prorosyjskich separatystów. Zginęło 298 osób, wszyscy pasażerowie i cała załoga; większość ofiar to obywatele Holandii.

>>> Czytaj też: Zrobieni w GetBack, czyli krótka historia "cudownej" okazji