Czescy pracownicy zaczynają powoli wygrywać z pracodawcami wojnę o podwyżki.

Firmy w Czechach radzą sobie z niedoborem pracowników poprzez duże podwyżki wynagrodzeń i premii. Zdaniem szefa tamtejszego największego związku zawodowego Josefa Streduli proces ten dopiero zaczyna się i będzie trwał przez kilka lat, bowiem płace u naszego południowego sąsiada są znacznie niższe od zachodnich standardów.

- W średnioterminowej perspektywie, z pewnością w ciągu 3-4 lat, możemy realistycznie oczekiwać realnego wzrostu płac na poziomie od 3 do 5 proc. rocznie – powiedział Stredula.

Po latach stłumionego wzrostu wynagrodzeń Czechy doświadczyły w IV kwartale 2017 roku nominalnego wzrostu wynagrodzeń na poziomie 8 proc. Wzrost ten znacznie wpłynie na Czechy, począwszy od standardów życia ich obywateli, które prześcignęły te, które obowiązują w Grecji i Portugalii, a kończąc na polityce pieniężnej.

Niedobór kierowców zmusił władze Pragi na początku tego roku do ograniczenia natężenia ruchu transportu publicznego. Skoda Auto AS, oddział Volkswagen AG i największy czeski producent i eksporter wyraził w zeszłym miesiącu zgodę na podniesienie wynagrodzeń (włączając w to premie i zapłatę za nadgodziny) o ponad 20 proc. Premier Andrej Babis obiecał podwyżki dla pracowników medycznych, nauczycieli i emerytów.

Reklama

Stredula podkreśla, że stagnacja we wzroście płac jest niedopuszczalna, a Czechy powinny doprowadzić do transformacji swojej gospodarki. Powinna ona zerwać z modelem opartym o eksport prostych produktów, takich jak części samochodowe i zwrócić się w kierunku wysokich technologii i bardziej zaawansowanych typów produkcji i usług.

- Chciałbyś wykonywać tę samą pracę, co ktoś za niemiecką granicą, otrzymując jedną trzecią jego pensji? – zapytał. – Nasze dążenie do wzrostu płac jest najskuteczniejszą formą nacisku na wprowadzenie technologicznych zmian. Naszym głównym celem jest porzucenie bycia podwykonawcami i stanie się finalnymi producentami – dodał.

>>> Polecamy: Już pół miliona cudzoziemców płaci składki do ZUS. Większość to Ukraińcy