Mocno też wierzę w to, że nawet jeśli praktycznie wszystko będzie w sieci i będą nam pomagać roboty, ostatecznie to ludzie będą podejmować decyzje - mówi Marek Zagórski, minister cyfryzacji.
Ten tekst pochodzi ze specjalnego wydania DGP w całości przygotowanego przez dzieci. Więcej przeczytasz tutaj TUTAJ.
Wyobraża sobie pan, że za 100 lat, tu w tym budynku będzie jakiś minister od cyfryzacji? A może tak daleko się posuniemy w rozwoju, że już nie będzie nas analogowych? Tylko wszystko będzie w sieci.
Bardzo trudno jest przewidywać przyszłość. Szczególnie, że dookoła wszystko tak szybko się zmienia. Kiedy się staniecie dorośli, będziecie zapewne żyć w innym świecie. Staramy się w Ministerstwie Cyfryzacji nadążać za tymi zmianami i działać tak, byście mogli w pełni korzystać ze wszystkich dobrodziejstw, jakie daje cyfryzacja. Zależy nam też na tym, byście za kilka lat mieli dokładnie takie same szanse jak wasi rówieśnicy z innych krajów. Ale mocno też wierzę w to, że nawet jeśli praktycznie wszystko będzie w sieci i będą nam pomagać roboty, ostatecznie to ludzie będą podejmować decyzje. Co do budynku – mam nadzieję, że będzie ładniejszy, lepszy i może nawet będzie inteligentny. Bo przecież już teraz wiele budynków potrafi dzięki komputerom zadbać automatycznie o wiele rzeczy.
A może jednak te 100 lat wystarczy na wykształcenie takiej sztucznej inteligencji w takim stopniu, żeby zastąpiła ministra?
Reklama
Nie straszcie mnie... Mam nadzieję, że ministrem cyfryzacji nie będzie robot! Ale myślę, że roboty na pewno mu będą pomagać. Ze sztucznej inteligencji będziemy zapewne korzystać bardziej niż teraz. Choćby z tego względu, że będziemy przetwarzać więcej informacji.
A te 100 lat wystarczy?
Myślę, że nie wystarczy, by sztuczna inteligencja dorównała człowiekowi. Natomiast dzięki niej na pewno będziemy sprawniejsi, np. w szybszym podejmowaniu decyzji czy analizach. Gdy zaczynałem pracę, informacji do przetworzenia było zdecydowanie mniej niż obecnie. Teraz jest ich dużo więcej. Cała sztuka polega więc na tym, by odsiewać te, które są niepotrzebne i korzystać z tych rzeczywiście istotnych. Tak się podejmuje decyzje. Sztuczna inteligencja może tu pomóc, ale człowieka na pewno nie zastąpi.
A czy poparłby pan możliwość uczenia się tylko przez internet?
To już się dzieje. Dużo robimy, by nauka z wykorzystaniem internetu stała się faktem i to nie tylko w dużych miastach. Pojawiają się kolejne narzędzia wspierające uczenie i trzeba z nich korzystać. Kiedyś to było liczydło. Dzisiaj mamy programy komputerowe, w szkołach aktywne tablice. I na tym się na pewno nie skończy. W niedalekiej przyszłości na pewno pojawiają się kolejne narzędzia, których obecnie nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.
Jeśli mowa o szkole, to czy zwykłe podręczniki zastąpią jakieś urządzenia, które będą wyświetlały to, czego dzieci mają się uczyć?
Taki jest zamysł naszego programu pod nazwą Ogólnopolska Sieć Edukacyjna. Najpierw podłączymy wszystkie, nawet najmniejsze szkoły do szybkiego i bezpiecznego internetu. A następnie zaczną się rozwijać inne nowoczesne narzędzia, które będą temu towarzyszyć. Na przykład e-podręczniki. Dzisiaj one już są, ale mało kto z nich korzysta. Między innymi dlatego, że w wielu szkołach nie ma szybkiego internetu. A dla mnie ważne jest – choć nie wszystkim się to podoba – żeby w przyszłości przejść na podręczniki w całości wirtualne. Jeśli będzie taka potrzeba, zawsze można przecież coś wydrukować. Natomiast idea jest taka, by do szkoły nie nosić podręczników i tornistrów.
A wyobraża pan sobie, że kiedyś dzieci będą się uczyły, będąc uczestnikami gry?
Nie tyle sobie wyobrażam, co wiem, że tak już jest. Mój syn był w pewnym momencie jednym z lepszych ekspertów od historii w swojej szkole. A wiecie czemu? Dzięki grze, która była pod tym względem dobrze przygotowana. To jasne, że dzieci powinny się uczyć przez zabawę. Nie ma żadnych przeciwskazań, żeby gry – oczywiście nie we wszystkich przedmiotach – pomagały w nauce. Ale od razu trzeba powiedzieć – z nauki nie da się zupełnie zrezygnować. Zachęcam was zresztą, by na cyfryzację nie patrzeć tylko przez pryzmat gier. Na przykład takie kodowanie – można się przy nim bawić tak samo dobrze jak grami, a przy okazji się rozwijacie i możecie zrozumieć, jak funkcjonują roboty. No więc nie tylko gry!
Można będzie siedzieć w domu, grać w grę, zamiast iść do szkoły?
No właśnie aż tak to chyba nie! I to by nawet nie było dobre. Szkoła powinna jednak zachęcać do spotkań z kolegami, a nie tylko do siedzenia przed komputerem. Chociaż sądzę, że za 100 lat nie będziemy już siedzieć przed komputerami, jakie dziś znamy. Myślę, że wirtualny świat będzie nas po prostu otaczał. To będą pewnie jakieś hologramy. Niezależnie jednak od tego, czy szkoła będzie taka supercyfrowa, czy też wszystko będzie możliwe poprzez gry, to wierzę, że zachowa ona jeden z podstawowych elementów, czyli możliwość bezpośredniego kontaktu, na przykład z kolegami. Myślę, że to nadal będzie miejsce, w którym gromadzą się uczniowie i są nauczyciele. I będą to prawdziwi nauczyciele, a nie żadne roboty. Nawet najmądrzejszy robot nie powinien być mistrzem dla człowieka.ⒸⓅ
Całość wywiadu na Dziennik.pl