Dzień wolności podatkowej - według definicji Centrum - "jest symbolicznym momentem, gdy przestajemy pracować na potrzeby rządu, a zaczynamy pracować dla siebie i dla naszych rodzin". Do jego obliczenia służy stosunek udziału wszystkich wydatków publicznych (budżet państwa, samorządy, rządowe fundusze celowe itp.) do PKB.

Centrum im. Adama Smitha tłumaczy, że w tym roku dzień wolności podatkowej przypada wcześniej niż w ubiegłym, m.in. dlatego, że nastąpił szybszy wzrost PKB (o ok. 100 mld zł) w stosunku do wzrostu wydatków sektora finansów publicznych (o ok. 20 mld zł). W 2018 roku dzień wolności podatkowej został obliczony już po raz 25. Najpóźniej wypadł w 1995 r. - 6 lipca.

"Te trzy dni różnicy, które mamy były spowodowane rzeczą oczywistą dla ekonomii klasycznej - mianowicie, że mniejsze wydatki rządowe powodują większy wzrost gospodarczy. A im większy wzrost, a mniejsze wydatki rządowe, to dzień wolności podatkowej siłą rzeczy będzie wcześniej. I taką mamy sytuację" - tłumaczył podczas wtorkowej konferencji prasowej prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski.

Według niego obecny rząd bardzo ostrożnie podchodził do niektórych wydatków po objęciu władzy, planowane nowe inwestycje i wydatki były na "bardziej konserwatywnym" poziomie.

Reklama

"I mamy dobroczynny skutek, jeżeli chodzi o dzień wolności podatkowej, bo jest spowodowany właśnie mniejszymi - wbrew pozorom - wydatkami rządowymi, nawet uwzględniając program 500+. Polscy przedsiębiorcy (...) zaczęli się przeorientowywać na konsumenta i potrzeby rynku, a nie na zamówienia rządowe, których jest mniej" - mówił Sadowski. Dodał, że dzięki temu polska gospodarka zaczęła się szybciej rozwijać.

Sadowski zwrócił uwagę na "niebywałą determinację" polskiego rządu, jeśli chodzi o zmianę w systemie podatkowym. "Otóż bez wątpienia wykazuje determinację, tylko ta determinacja - naszym zdaniem - jest ukierunkowana w kompletnie niewłaściwym kierunku. Jedynym skutecznym sposobem na uszczelnienie systemu podatkowego jest wyłącznie jego radykalne uproszczenie, a nie dalsze komplikowanie" - ocenił.

Ekspert Centrum in. Adama Smitha Kamil Kajetanowicz mówił, że stopień skomplikowania polskich podatków jest znacznie bardziej uciążliwy od ich wysokości. "Danin jest dużo i ich liczba wzrasta. Przedsiębiorcy i zwykli konsumenci się gubią (...), mają mniej czasu żeby pracować. W miarę rozwoju nowoczesnych technologii sam proces w raportowaniu podatkowym jest coraz bardziej zautomatyzowany, czego przykładem jest Jednolity Plik Kontrolny. Natomiast (...) zły proces po zautomatyzowaniu nadal będzie złym procesem" - uważa Kajetanowicz.

Jego zdaniem apetyt kolejnych rządów na komplikowanie systemu podatkowego będzie skutkował tym, że wszystkie programy komputerowe obliczające składowe podatków trzeba będzie aktualizować. "Znowu zarobią firmy informatyczne, ale za to zapłacą podatnicy. To całkiem niepotrzebne koszty (...) pieniądze wyrzucone we błoto" - krytykował.

Przedstawiciele Centrum im. Adama Smitha mówili, że nadal pozostaje aktualne hasło "dochodowy (podatek - PAP) musi odejść". Ich zdaniem CIT jest podatkiem "głupim, szkodliwym i marginalnym".

Według przewodniczącego Rady Centrum prof. Roberta Gwiazdowskiego, system podatkowy może być prosty, a nie skomplikowany, a podatek dochodowy jest rodzajem akcyzy nałożonej na pracę, która powinna być zlikwidowana. Jego zdaniem państwo mogłoby mieć dochody z innych źródeł, które nie są tak dotkliwe dla podatników i tak kosztowne dla państwa.

Gwiazdowski tłumaczył, że apele ekspertów Centrum trafiają w próżnię, ponieważ zmiany mają kilka grup przeciwników. Pierwsza to politycy, którzy traktują podatki jako narzędzie gry wyborczej. Druga grupa to urzędnicy, którzy lubią mieć władzę nad obywatelem; trzecia - doradcy podatkowi, którzy tym częściej udzielają pomocy, im bardziej skomplikowane są przepisy. Profesor zauważył, że grupy urzędników i doradców podatkowych "infiltrują się".

Poza tym, według Gwiazdowskiego, na utrzymywaniu skomplikowanego systemu zarabiają wydawnictwa, których publikacje prenumerują księgowi; legalni beneficjenci przepisów; oszuści. "Przy takiej liczbie grup zainteresowanych utrzymywaniem głupiego systemu, głupi system jest utrzymywany" - podsumował Gwiazdowski.

>>> Polecamy: Randstad: Jedna czwarta firm planuje zwiększyć zatrudnienie. Z podwyżkami może być trudniej