Rząd planuje wprowadzić daninę solidarnościową, która wspomoże niepełnosprawnych i ich rodziny kosztem bogatszej części społeczeństwa. Nowe obciążenia nie powinny mieć istotnego wpływu na całą gospodarkę, jednakże nowe obciążenie podatkowe dodatkowo komplikuje system podatkowy, co nie sprzyja przedsiębiorczości - pisze Michał Mordel z DM Michael/Ström.

Rząd planuje wprowadzić nowe obciążenie podatkowe – beneficjentami procesu mają być osoby i rodziny osób niepełnosprawnych, natomiast dostarczycielami kapitału najbogatsi Polacy. Koncepcja opodatkowywania najbogatszych, aby wyrównywać sytuację życiową obywateli, jest niemalże tak stara jak koncepcja państwowości w ogóle. Od wieków wzbudza ona również wiele emocji gdyż z jednej strony mniejsze obciążenia podatkowe zwiększają wzrost gospodarczy, ale z drugiej strony szybciej postępuje rozwarstwienie zamożności – bogatsi są coraz bogatsi na tle reszty społeczeństwa. Pomimo długiej historii sporu, wciąż nie ma prostej odpowiedzi na pytanie jakie jest optymalne obciążenie podatkowe i w jakim stopniu biedniejsza część społeczeństwa powinna mieć zapewnioną pomoc państwa. Dlatego warto przyjrzeć się pomysłowi rządu nie od strony słuszności jego wprowadzenia ale konstrukcji samej daniny, która pomimo swej nazwy w praktyce jest podatkiem.

Solidarnościowy Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych (NFWON) będzie otrzymywał środki z dwóch źródeł – 1,15 mld zł rocznie pochodzić ma z daniny w wysokości 4 proc. dochodów przekraczających 1 mln zł rocznie, a 0,65 mld zł pochodzić ma z Funduszu Pracy. Łącznie fundusz ma dysponować kwotą ok. 2 mld zł od 2020 r.

Według szacunków Ministerstwa Finansów podatek zapłaci około 25 tys. obywateli o dochodach wyższych niż 87 tys. zł miesięcznie. Co ważne, danina naliczana będzie od dochodów wykazywanych w rozliczeniu PIT, czyli będzie niezależna od formy zatrudnienia. Z jednej strony takie podejście do tematu zdecydowanie utrudni unikanie nowego podatku, możliwe że wręcz je uniemożliwi (zakładając funkcjonowanie w granicach prawa) co spełnia postulat solidarności i równości wobec prawa. Z drugiej jednak strony nowe obciążenie podatkowe komplikuje i tak już bardzo nieczytelny system podatkowy w Polsce. Nalicza się go w odmienny sposób od pozostałych należności. W dodatku nie został określony jako podatek lub składka tylko jako „danina”, i w moim przekonaniu niepotrzebnie wprowadza nowe pole do nieporozumień. Dodatkowo danina oznacza de facto wprowadzenie nowego progu podatkowego dla działalności rozliczających się podatkiem liniowym. Wynika z tego, że podatek liniowy będzie takim już tylko z nazwy. To otwiera pole dla dalszych zmian, gdyż dużo łatwiej będzie potem przekonać obywateli o konieczności zmiany progu, niż do jego wprowadzenia.

Co do środków pochodzących z Funduszu Pracy to w założeniu przeznaczane są one na przeciwdziałanie bezrobociu – aktywizację bezrobotnych, wypłatę zasiłków etc. Na ten cel 12 mln pracowników w Polsce przeznacza 2,45 proc. podstawy wymiaru opodatkowania. Teraz ok. 6 proc. tej kwoty (czyli 0,15 proc. podstawy wymiaru opodatkowania) przeznaczone zostanie na NFWON. Z perspektywy płatnika nic się nie zmieni – wysokość składki pozostaje ta sama, zmienia się jedynie przeznaczenie środków. Można jednakże uznać, że nowopowstały fundusz finansowany będzie nie tylko przez najbogatszych obywateli, ale również wszystkich pracowników.

Reklama

Odchudzanie funduszu pracy w momencie rekordowo niskiego bezrobocia jest łatwą decyzją, ale co w przypadku gdy sytuacja na rynku pracy ulegnie pogorszeniu, na przykład gdy dojdzie do spowolnienia gospodarczego? Proponowane rozwiązanie ma charakter stały i nie ma naturalnego mechanizmu dostosowawczego, czyli zmiana w otoczeniu – na przykład liczbie bezrobotnych – może za sobą pociągnąć konieczność kolejnych zmian regulacyjnych.

Zwiększanie obciążeń podatkowych zawsze niesie za sobą ryzyko wzrostu szarej strefy oraz odpływu kapitału do krajów o mniej restrykcyjnych podatkach. Warto pamiętać, że aktualnie to niejedyny pomysł sięgnięcia do kieszeni zamożniejszej części społeczeństwa – potencjalne zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS, według wyliczeń FOR, ma przełożyć się na dodatkowe 5,5 mld zł składek rocznie. Łącznie daje to 7 mld zł dodatkowych obciążeń. Można polemizować, że składki przekazywane na ZUS nie są daniną na rzecz państwa, jednak pierwotnie zostały wprowadzone ze względu na ryzyko, że po przejściu na emeryturę najlepiej zarabiających system może nie poradzić sobie z ich obsługą. Przy obecnej sytuacji demograficznej nic nie wskazuje na to, żeby system mógł sobie na to pozwolić. Aby zrozumieć skalę dodajmy, że według szacunków KPMG 1,2 mln najzamożniejszych Polaków (czyli zdecydowanie szersza grupa obywateli) w 2016 r. dysponowało majątkiem rzędu 171 mld zł.

Czy zwiększanie podatków dla najbogatszych jest słusznym kierunkiem będzie można stwierdzić dopiero w perspektywie kilkunastu lat. Pomijając oczywiste korzyści dla osób niepełnosprawnych i ich rodzin to na chwilę obecną na pewno można powiedzieć, że rozwiązanie to ma wady biorąc pod uwagę czynniki ekonomiczne – dodatkowo komplikuje systemu podatkowy i de facto wprowadza nowy podatek, który tylko z nazwy jest „daniną”. Z drugiej strony czas wprowadzenia dodatkowych obciążeń jeszcze długo nie będzie lepszy. Wiele wskazuje bowiem na to, że obecnie jesteśmy w szczycie cyklu gospodarczego.

Autor: Michał Mordel, starszy analityk w Domu Maklerskim Michael/Ström

>>> Czytaj też: Prof. Krysiak: danina solidarnościowa wpisuje się w społeczną gospodarkę rynkową