Choć badania w obszarze ekonomii rzeczywiście znacząco się zmieniły od czasów kryzysu finansowego, to sami ekonomiści wciąż nauczają swoich studentów starych i szkodliwych twierdzeń – pisze w opinii Mark Buchanan.

Wielu ekonomistów sądzi, że duża część krytyki, która na nich spadła w ciągu ostatnich kilku lat, była nieuczciwa. Ekonomiści uważają bowiem, że badania w ich obszarze znacząco zmieniły się od czasów kryzysu finansowego. I jeśli spróbujemy to ocenić na podstawie materiałów ukazujących się w czołowych czasopismach naukowych, wydaje się, że mają rację.

Ale wciąż problemy ekonomii sięgają znacznie głębiej niż mogłoby to wynikać ze stanu badań, których wyniki są publikowane w recenzowanych czasopismach. Poważniejszym problemem są fundamentalne idee, których ekonomiści ciągle uczą studentów, a ci po opuszczeniu murów uczelni mają w głowie wiele wątpliwych przekonań i założeń.

Ekonomista Howard Reed z Landman Economics wezwał ostatnio do likwidacji podstaw ekonomii i budowy całkowicie nowych. Reed argumentuje, że kluczowe idee ekonomii neoklasycznej są tak bardzo wadliwe, że polityka byłaby znacznie skuteczniejsza, gdyby nie opierała się już na żadnej teorii. Zbyt dużo teorii ekonomicznych koncentruje się na pojęciach biznesu i ludzi, którzy „optymalizują” swoje zyski i wydajność. Tymczasem – jak twierdzi Reed – prawdziwy świat tak nie funkcjonuje.
Z kolei ekonomistka Diane Coyle z Uniwersytetu w Manchesterze zarzuciła Howardowi Reedowi, że ten atakuje ekonomię w takim stanie, w jakim była kiedyś, a dziś już tak nie jest. Podobną opinię wyraził mój redakcyjny kolega z Bloomberga Noah Smith.

Owszem, Coyle i Smith mają rację, przynajmniej w części. Otóż przyjrzałem się pierwszym pięciu publikacjom w pięciu czołowych czasopismach ekonomicznych: „Quarterly Journal of Economics”, “Journal of Political Economy”, “Econometrica”, “American Economic Review” oraz „Journal of Finance”. Teksty dotyczyły takich zagadnień, jak empiryczne badanie dystrybucji dochodów w USA oraz tego, w jaki sposób niektóre modele ekonomiczne mogą poprawić dopasowanie studentów do szkół. Żaden z artykułów nie posługiwał się stereotypem, o którym pisał Reed, czyli modelami ekonomicznymi, gdzie wstępują nieskończenie mądre jednostki, działające na doskonałym rynku.

Reklama

Mimo to jednak krytyka Reeda nie jest zupełnie pozbawiona sensu. Chodzi o nauczanie ekonomii, które kształtuje przekonania i myślenie studentów, trafiających później do gospodarki, finansów, prawa czy polityki. Tymczasem nauczyciele akademiccy wciąż nauczają wielu idei, które Reed krytykuje.

Na przykład kluczowym elementem w procesie nauczania ekonomii na uniwersytetach jest obracanie się wokół twierdzeń o dobrobycie, blisko związanych z ideą niewidzialnej ręki rynku Adama Smitha. Studenci uczą się, że ekonomiści w latach 50. XX wieku matematycznie udowodnili na wysoce abstrakcyjnym modelu, że zawsze istnieje rynkowa równowaga, która idealnie odwzorowuje stan produkcji i konsumpcji, i że ta równowaga w pewnym sensie technicznym jest zawsze optymalna pod względem społecznym. Studenci uczą się także, że każdy optymalny pod względem społecznym stan w gospodarce może być osiągnięty przede wszystkim przy pomocy wolnego handlu na rynku.

Nauczanie twierdzeń tego typu zaczyna się nie na uniwersytetach, ale już w szkołach średnich.

Ekonomiści przyznają, że twierdzenia te opierają się na absurdalnych założeniach i że nie ma żadnego powodu, aby oczekiwać, że prawdziwa gospodarka kiedykolwiek zacznie przypominać taki abstrakcyjny model. Twierdzenia te nie uczą nas nawet tego, co może wystąpić w stanie zbliżonym w jakiejkolwiek realnej gospodarce. Mimo to w dziwny sposób ekonomiści wciąż nauczają tych twierdzeń. Znajdują się one programach takich uczelni, jak MIT, Harvard czy Berkeley. Mają status twierdzeń ikonicznych w profesji, która utraciła zdolność do wyjaśniania świata.

To właśnie pod tym względem argumenty Howarda Reeda są bardzo celne. Problemem bowiem nie jest stan najnowszych badań w ekonomii, ale martwe idee, które są nauczane przez ekonomistów.

Ekonomistka Mariana Mazzucato w swojej nowej książce “The Value of Everything,” pisze, że pewne idee wywierają ogromny wpływ na ludzi na poziomie nieświadomym w procesie tworzenia analiz politycznych. Wiele osób, w szczególności ekonomistów, zaakceptowało pogląd, jakoby jakakolwiek działalność państwa, od budowy dróg, przez finansowanie edukacji i badań, jest usprawiedliwiona jedynie w obliczu tego, że rynek sobie z tym nie poradzi. Tymczasem pogląd ten nie ma oparcia w żadnej poważnej analizie, a ekonomiści wciąż nauczają tego typu twierdzeń.

Sytuacja wygląda tak, jakby ekonomiści mówili jednocześnie dwoma sprzecznymi językami. Gdy odpowiadają na krytykę, argumentują, że owszem, w badaniach nie poruszają już niemądrych idei z przeszłości. Gdy jednak wracają do klas, to wciąż uczą swoich studentów starych i niestety szkodliwych idei. Krytycy tacy jak Howard Reed czy Mariana Mazzucato widzą to bardzo wyraźnie.

>>> Czytaj też: Buchanan: Dlaczego klasyczne modele ekonomiczne nie wyciągną nas z kryzysu