Finansowaniem budowy elektrowni atomowych w Polsce zainteresowane są francuskie instytucje finansowe - poinformował PAP wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Także tamtejsze grupy energetyczne interesują się inwestowaniem w polską energetykę jądrową.

We wtorek wiceminister spotkał się w Paryżu z przedstawicielami m.in. banku Societe Generale oraz grup energetycznych Electricite de France (EDF) i GDF Suez.

"Firmy te mają potencjał, żeby prowadzić równolegle kilka takich projektów. Obecnie EDF inwestuje w Chinach i Wielkiej Brytanii, a GDF w Rumunii" - powiedział Szejnfeld. Zastrzegł, że zainteresowanie inwestowaniem w Polsce wyraża kilka firm z różnych krajów; poza francuskimi także firmy niemieckie, kanadyjskie i koreańskie. Ocenił, że budowa elektrowni atomowej w Polsce będzie kosztować kilka miliardów euro.

"Zasadniczo są 3 modele inwestycyjne w energetyce jądrowej. Pierwszy, raczej już niestosowany, to taki, gdzie państwo finansuje budowę elektrowni i jest głównym udziałowcem przedsięwzięcia. Drugi - gdzie realizatorem i inwestorem elektrowni jest firma prywatna lub konsorcjum kilku koncernów energetycznych. Trzeci model, pośredni, oparty jest na partnerstwie publiczno-prywatnym" - powiedział wiceminister.

Pytany, który model sprawdziłby się w Polsce, Szejnfeld odparł, że za wcześnie, by o tym mówić. "Najszybciej trzeba zdecydować o tym, jakie moce z energetyki jądrowej chcemy w Polsce uzyskać, czyli ile chcemy zbudować elektrowni i jaki procent polskiego bilansu energetycznego ma stanowić energia z atomu" - wyjaśnił Szejnfeld.

Reklama

Jego zdaniem, te decyzje powinny zapaść jeszcze w tym roku. Wytyczne w tej sprawie ma zawierać dokument "Polityka energetyczna Polski do 2030 roku", który - jak poinformował Szejnfeld - powinien być przedstawiony rządowi jeszcze w tym kwartale.

Zwrócił też uwagę na długotrwałe prace przygotowawcze, które przy tego typu inwestycjach trwają dłużej niż sama budowa. Są to m.in.: wskazanie lokalizacji elektrowni, badania geologiczne gruntu, zgody środowiskowe i konsultacje społeczne.

"Ponadto w Polsce potrzebne jest prawodawstwo dotyczące inwestowania w energetykę jądrową, jak również przepisy dotyczące bezpieczeństwa funkcjonowania elektrowni atomowych" - wymienił.

W Polsce, tak jak w innych krajach, potrzebna będzie niezależna instytucja odpowiadająca za bezpieczeństwo pracy elektrowni, uprawniona do kontroli i w razie konieczności wstrzymywania pracy bloków energetycznych.

Szejnfeld zwrócił też uwagę na konieczność wykształcenia w Polsce kadry naukowej i inżynierskiej w dziedzinie energetyki jądrowej, "na co potrzeba lat". "Możliwe, że docelowo będziemy potrzebować kilku tysięcy fachowców w dziedzinach związanych z programem energetyki jądrowej" - ocenił.

Szejnfeld spotkał się w Paryżu także z federacją organizacji przeciwnych rozwijaniu energetyki jądrowej w Europie i na świecie. Zrzesza ona 850 stowarzyszeń, liczących w sumie 19 tys. członków.

Wiceminister ma spotkać się też z przedstawicielami francuskiego rządu, m.in. ministerstwa ds. energii.

W styczniu rząd przyjął uchwałę w sprawie rozwoju energetyki jądrowej w Polsce. Premier Donald Tusk zapowiedział, że do roku 2020 prąd powinien popłynąć z jednej lub dwóch elektrowni jądrowych. Odnosząc się do kwestii ewentualnych partnerów w zakresie budowy elektrowni atomowej, szef rządu wymienił Francję i Koreę.

Francja jest światowym liderem w produkcji reaktorów atomowych. Obecnie pracuje tam 59 bloków, które wytwarzają 80 proc. francuskiej energii. Czołowym dostawcą bloków energetycznych na świecie jest francuska Grupa Areva.