500 zł co miesiąc – tyle od rządu domagali się rodzice niepełnosprawnych na życie i leczenie dorosłych dzieci. Odkładając te pieniądze przez dwa lata, można kupić dobry wózek inwalidzki. Ale to wciąż kropla w morzu potrzeb.
Sejmowy protest niepełnosprawnych i ich opiekunów przeszedł już do historii. Okupującym sejmowe korytarze chodziło o zrównanie renty socjalnej z najniższą rentą ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy i o stopniowe podwyższanie tej kwoty do równowartości minimum socjalnego, liczonego dla gospodarstwa domowego z osobą niepełnosprawną. Dodatkowo postulowano wprowadzenie dodatku rehabilitacyjnego, czyli świadczenia dla osób po 18. roku życia – na rehabilitację, leczenie; po prostu na egzystencję każdego, kto nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. W pierwszym przypadku chodziło o kwotę 1029 zł brutto, w drugim – o 500 zł.
Po czterdziestodniowej okupacji Sejmu – niepełnosprawni i ich rodzice przypominali, że jest to kontynuacja protestu sprzed czterech lat, kiedy na koalicji rządowej PO-PSL udało się wymóc podwyżkę świadczenia pielęgnacyjnego – rząd postanowił spełnić tylko pierwszy z postulatów. Na wniosek minister pracy, rodziny i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o podwyższeniu renty socjalnej, która od 1 czerwca ma wynosić 1029,80 zł brutto, czyli 878,12 zł do kieszeni. Drugi postulat – 500 zł na rehabilitację osób o znacznym stopniu niepełnosprawności, niezależnie od kryterium dochodowego – nie doczekał się realizacji. Rząd nie chce dać protestującym pieniędzy do ręki. Proponował w zamian wsparcie rzeczowe w postaci darmowych pieluch, zwiększonego dostępu do sprzętu rehabilitacyjnego czy krótszych kolejek do specjalistów. Ministerialna oferta została przez część protestujących odrzucona, ponieważ opiekuni niepełnosprawnych nie chcieli, aby rząd decydował za nich, jak mają pomagać. Jedna z liderek protestu, Iwona Hartwich, przypomniała, że kiedy obecna koalicja rządowa rozdawała na lewo i prawo środki z programu 500+, to przyznawała beneficjentom gotówkę, a nie talony albo kostki cukru. Dlatego niepełnosprawni też chcieli „żywą gotówkę”.
W świat poszedł przekaz: PiS, dotrzymując przedwyborczych obietnic, odwdzięczył się za głosy szerokiego elektoratu, ale taki hojny nie był już dla protestujących w Sejmie, bo niepełnosprawni są mniejszością, która nie wywoła sondażowego tsunami.

Ponad pół miliona potrzebujących

Reklama
Sejmowy protest dobiegł końca, ale dyskusja o sytuacji materialnej niepełnosprawnych nie milknie. Tylko że zapomina się o najważniejszym – mianowicie o uciążliwych stałych kosztach towarzyszących opiece nad tą grupą. Bo sporne 500 zł to i tak niewielkie wsparcie.