Sejm przyjął ustawę umożliwiającą sukcesję biznesu po zgonie jego twórcy. Organizacje przedsiębiorców o potrzebie jej uchwalenia mówiły od lat.
Ustawa o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej to jedna z tych, które w Sejmie nie budziły żadnych wątpliwości. Politycy wszystkich opcji wskazywali, że jest potrzebna. Podczas głosowania nikt nie był przeciw.
Przedsiębiorcy i prawnicy również chwalą nowe rozwiązania. Mimo drobnych zastrzeżeń uchwalony akt prawny zawiera w większości to, o co przez lata prosili polityków praktycy biznesu.

Zarządca sukcesyjny

Dziś gdy umiera osoba prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą, biznes przechodzi w stan nieformalnego zawieszenia. Najczęściej, jeśli rodzina chce go dalej prowadzić, musi zaczekać na koniec postępowania spadkowego. To zaś potrafi trwać miesiącami, a zatem firma pozostaje w uśpieniu. Często ze współpracy rezygnują kontrahenci, więc działalność w praktyce trzeba zaczynać od nowa.
Reklama
Remedium na ten problem ma być instytucja zarządcy sukcesyjnego. W uproszczeniu: będzie to osoba fizyczna (patrz opinia adwokata Radosława Płonki) prowadząca firmę do czasu załatwienia formalności spadkowych po zmarłym. Jej kompetencje będą ograniczone jedynie do zajmowania się bieżącymi sprawami. Przykładowo więc zarządca nie będzie mógł sprzedać biznesu. Ale będzie mógł np. pozywać (a także być pozywany) w sprawach wynikających z wykonywanej przez przedsiębiorcę działalności gospodarczej lub prowadzenia przedsiębiorstwa w spadku oraz brać udział w postępowaniach administracyjnych, podatkowych i sądowoadministracyjnych w tych sprawach. Wówczas zarządca sukcesyjny będzie działał we własnym imieniu, ale na rzecz właściciela przedsiębiorstwa w spadku.
Aby dokonać czynności przekraczających zakres zwykłego zarządu, zarządca będzie musiał uzyskać zgodę wszystkich właścicieli przedsiębiorstwa w spadku. W razie jej braku (np. wskutek konfliktu spadkobierców), a przy uznaniu, że działanie jest niezbędne – możliwe będzie wydanie zgody przez sąd.
Będą dwie drogi do powołania danej osoby na zarządcę sukcesyjnego. Jedna to wybór przedsiębiorcy jeszcze za życia. Będzie on mógł określić, że po jego śmierci do czasu zakończenia postępowania spadkowego firmę będzie prowadzić np. żona.
Druga ścieżka to wybór przez spadkobierców. Ustawodawca przyjął zasadę, że wówczas do wyboru konkretnej osoby będzie potrzebna zgoda tych, którym łącznie przysługuje udział w przedsiębiorstwie w spadku większy niż 85/100.
Każdorazowo zarządca sukcesyjny musi być ujawniony w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Zgodnie z art. 6 ust. 1 ustawy jest to wymóg, aby w ogóle do ustanowienia zarządu sukcesyjnego doszło.

Zachowanie uprawnień

Obecnie jest tak, że nawet najbliżsi członkowie rodziny nie mogą posługiwać się firmą (oznaczeniem) przedsiębiorcy ani jego NIP. Wygasają zawarte umowy o pracę, kontrakty cywilne i pełnomocnictwa. W niebyt odchodzą wszelkie decyzje administracyjne, w tym koncesje, licencje i zezwolenia. Wszystko przez śmierć prowadzącego działalność. Ustawa o zarządzie sukcesyjnym to zmieni.
„Dla zapewnienia ciągłości działalności przedsiębiorstwa reguła, zgodnie z którą decyzja administracyjna wygasa z chwilą śmierci jej adresata, powinna zostać wyłączona w odniesieniu do decyzji takich jak koncesje, zezwolenia, licencje oraz pozwolenia związane z działalnością gospodarczą, które często wręcz warunkują dalszy byt przedsiębiorstwa jako organizmu gospodarczego” – czytamy w uzasadnieniu sporządzonym przez Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii.
Konieczność oczekiwania na wydanie nowych decyzji czy uzyskanie nowych numerów ewidencyjnych w praktyce niweczyłaby korzyści powstałe wskutek ustanowienia zarządu sukcesyjnego. I tak firma w zasadzie zaczynałaby od nowa, a w najlepszym razie przestój wynosiłby kilka tygodni.
Tu jednak ważne zastrzeżenie: utrzymają się w mocy jedynie te decyzje, które nie były związane bezpośrednio z umiejętnościami lub uprawnieniami właściciela firmy. Przykładowo jeśli ktoś posiadał licencję na trenowanie koni, która stanowiła najważniejszą składową biznesu, to oczywiście to uprawnienie nie przejdzie na zarządcę sukcesyjnego ani spadkobierców. Analogicznie jeśli ktoś prowadził doradztwo restrukturyzacyjne, to spadkobierca takiej działalności nie będzie mógł podjąć.
Przedsiębiorstwa znajdujące się w okresie sukcesji będą specjalnie oznaczane. Oprócz nazwy będzie dopisek „w spadku” (działać to ma na podobnej zasadzie jak obecne dopiski np. „w likwidacji”).

Zatrudnieni ludzie

Spokojni o swój etat będą mogli być pracownicy. Choć w szczególności ci, których zmarli pracodawcy zawczasu określili, kto będzie zarządcą sukcesyjnym. Wówczas „przejście” etatów będzie bezproblemowe, a zgodnie z art. 30 ust. 2 ustawy o zarządzie sukcesyjnym, od chwili śmierci przedsiębiorcy do dnia wygaśnięcia zarządu sukcesyjnego uprawnienia i obowiązki pracodawcy wykonywać będzie zarządca sukcesyjny.
Większy problem będzie dotyczył sytuacji, gdy zmarły nie wyznaczył zarządcy i mogą to zrobić spadkobiercy. Zgodnie z art. 12 ust. 10 ustawy mają na to dwa miesiące od dnia śmierci przedsiębiorcy. Przez czas ich zastanawiania się stosunek pracy będzie w zawieszeniu. A jeśli spadkobiercy podejmą decyzję o zakończeniu działalności gospodarczej, umowy wygasną zgodnie z art. 632 par. 1 kodeksu pracy.
Podatkowe eldorado
Ustawodawca uznał, że państwo nie może na trudnej sytuacji – zarówno biznesowo, jak i rodzinnie – korzystać. Artykuł 65 ustawy o zarządzie sukcesyjnym przewiduje więc zmiany w ustawie o podatku od spadków i darowizn (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 833 ze zm.). Wprowadzone zostanie zwolnienie z podatku w przypadku nabycia przez sukcesora w drodze dziedziczenia lub zapisu windykacyjnego własności przedsiębiorstwa lub udziału w nim. Będą dwa warunki:
  • prowadzenie przedsiębiorstwa przez nabywcę przez okres co najmniej pięciu lat od dnia jego nabycia.
Drugi warunek to jeden z niewielu punktów spornych między projektodawcami ustawy a przedsiębiorcami. Inicjatywa Firm Rodzinnych zwracała uwagę, że uchwalona ostatecznie regulacja może być dla wielu osób niebezpieczna. Nie można bowiem wykluczyć sytuacji, w której np. żona przejmuje firmę po mężu, prowadzi ją, ale po dwóch–trzech latach biznes upada. Wówczas nie dość, że kobieta pozostanie bez firmy, to na dodatek z długami wobec Skarbu Państwa. Warunek dla zwolnienia nie zostanie bowiem spełniony.
Inicjatywa Firm Rodzinnych przeprowadziła w tej sprawie nawet ankietę pośród swoich członków. 43,3 proc. z nich uważa, że okres pięciu lat konieczności prowadzenia firmy przez sukcesora powinien być skrócony do lat trzech. 20 proc. takiemu rozwiązaniu jest przeciw, zaś aż 37,7 proc. nie ma zdania.
Z drugiej strony eksperci ds. podatkowych zwracają uwagę, że pięcioletni okres dla zastosowania zwolnienia jest właściwy. Przede wszystkim dlatego, że odpowiada terminom występującym w prawie podatkowym. A także dlatego, że każdy powinien sobie zdawać sprawę, że prowadzenie działalności gospodarczej wiąże się z pewnym ryzykiem ekonomicznym. I nie ma powodu, by je przerzucać na państwo.
Ustawa o zarządzie sukcesyjnym wejdzie w życie po upływie trzech miesięcy od dnia ogłoszenia, czyli najprawdopodobniej na przełomie września i paśdziernika.

Liczę, że ustawa skłoni przedsiębiorców do refleksji

Opinia Tomasz Mihułka, radca prawny w kancelarii Abbot Capital

Sejm odpowiedział na zgłaszane potrzeby uregulowania problemu kontynuowania działalności po śmierci osoby prowadzącej jednoosobowe przedsiębiorstwo. Decyzję taką należy ocenić pozytywnie. Trzeba jednak wyraźnie zaznaczyć, że bez podejmowania określonych działań przez spadkobierców, a czasami i za życia przedsiębiorcy przez niego samego, wiele rozwiązań po prostu się nie ziści. To spadkobiercy będą musieli podjąć decyzję, czy chcą kontynuować prowadzenie firmy i jak ona będzie dalej funkcjonowała na rynku. Ustawodawca nie pozostawił ich jednak samym sobie. Zaproponował im wsparcie zarządcy sukcesyjnego, który w okresie przejściowym pomoże w podjęciu decyzji, co dalej z przedsiębiorstwem. Trudno mieć zarzuty do takiego rozwiązania - przecież nie można zmusić kogoś, by prowadził dalej firmę po zmarłym członku rodziny.
Osobiście liczę, że ustawa wywoła też inny skutek: wielu przedsiębiorców jednoosobowych prowadzących przedsiębiorstwa o znacznych rozmiarach zastanowi się, czy aby już za życia nie ułożyć kwestii sukcesyjnych, wykorzystując np. rozwiązania prowadzenia biznesu w formie spółek kapitałowych. Dzięki temu nie zostawią spadkobierców z całym kłopotem po swojej śmierci.

Nieuzasadnione wykluczenie osób prawnych

Adwokat, wspólnik w kancelarii Płonka Ozga, ekspert prawny BCC
Nie mam wątpliwości, że ustawa o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej jest potrzebna. Od wielu lat przedsiębiorcy zwracają uwagę na to, że polski system prawny zawierał szereg luk, które utrudniały przejęcie biznesu przez rodzinę po śmierci jego właściciela.

Ale zarazem uważam, że przyjęta przez Sejm ustawa mogłaby zostać skorygowana z pożytkiem dla wszystkich. Ustawodawca w art. 8 ust. 1 określił bowiem, że na zarządcę sukcesyjnego może być powołana osoba fizyczna, która ma pełną zdolność do czynności prawnych. Szczerze powiedziawszy nie znajduję uzasadnienia dla wykluczenia z możliwości sprawowania zarządu sukcesyjnego osób prawnych, w tym przede wszystkim spółek kapitałowych. Przy zarządzie sukcesyjnym najważniejsze będzie to, aby tymczasowy zarządca dobrze prowadził biznes w trudnym okresie, tak by można było przekazać rodzinie majątek w niepomniejszonym stanie. Wydaje mi się, że z tego zadania dobrze mogłyby się wywiązywać spółki wyspecjalizowane w tej działalności. Tak jak teraz dobrze z doradztwa restrukturyzacyjnego wywiązują się spółki.
Zakładam, że ustawodawcy chodziło o to, aby możliwe było w miarę proste obciążenie zarządcy sukcesyjnego odpowiedzialnością za niezgodne z prawem działania pomniejszające majątek. Ale przecież można by wprowadzić obowiązek wykupienia ubezpieczenia przez osoby prawne specjalizujące się w zarządzie sukcesyjnym. Wówczas rosłyby co prawda koszty, ale zarazem bezpieczeństwo byłoby jeszcze większe. A ostateczną decyzję, kogo wybrać, i tak podejmowaliby uprawnieni do powołania zarządcy, czyli najczęściej rodzina zmarłego.