Nie można wykluczyć, że wzrost gospodarczy w 2009 r. będzie niższy niż zakładany w czarnym scenariuszu rządu czyli poniżej 1,7 proc. - powiedział minister finansów Jacek Rostowski. Szef resortu finansów zdecydowanie odrzucił możliwość zwiększenia deficytu budżetowego, raczej wolałby podnieść podatki.

"Nie przewiduję recesji, ale jesteśmy także przygotowani na gorszy scenariusz niż te 1,7% wzrostu PKB. Uważamy, że takie prawdopodobieństwo jest małe, ale nie jest tak, że nie jest możliwe" - powiedział Rostowski w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".

Zdaniem szefa resortu finansów, sytuacja jest wyjątkowa, bo jest to największy kryzys światowy od lat 30-ych XX wieku. Dlatego należy podchodzić do niej standardowo, trzeba przygotować kilka wariantów oraz różne warianty potencjalnych działań. Jednak na pewno nie będzie nim wzrost deficytu budżetowego.

"Absolutnie nie zgodzę się na to, żeby zwiększać deficyt tylko po to, by wzrosły koszty obsługi zadłużenia i zżarły większość tego wzrostu. Sposobem na kryzys, którego powodem było nadmierne zadłużenia się sektora finansowego na świecie, szczególnie prywatnego, nie może być dalsze zadłużanie się, tym razem sektora prywatnego" - zapewnił minister finansów.

W jego ocenie, obecny kryzys to druga po transformacji wielka próba dla Polski. Ponadto jeszcze nie wiadomo, jakie problemy mogą wiązać się z nadmiernym zwiększaniem deficytu w krajach, które już to zrobiły.

Reklama

"Póki tego nie wiemy, byłoby awanturnictwem zwiększać nasze zadłużenie. Polska droga przez kryzys jest ostrożna, to budowanie rezerw i przygotowywanie się do tego, że w gospodarce światowej będzie bardzo trudno" - tłumaczył Rostowski.

Szef resortu finansów jest tak zdeterminowany w utrzymanie 18,2-mld deficytu budżetowego w 2009 r., że dopuszcza nawet podwyżkę podatków, w tym powrót do starej, 3-stopniowej skali PIT (19%, 30%, 40%).

"Biorę pod uwagę wszystkie możliwości. Gdyby dochody tak się zmniejszyły, że nie moglibyśmy utrzymać wydatków na poziomie wymaganym przez różne ustawy, a zwiększenie deficytu prowadziło by do pułapki zadłużeniowej, to nie wykluczam [podwyżek podatków - przyp. ISB]" - powiedział Rostowski.

Minister żałuje, że w tak trudnej sytuacji gospodarczej nie jesteśmy, jak Słowacja, w strefie euro, bo to znakomite zabezpieczenie przed spadkiem kursu złotego. Jednak obecnie droga do euro jest znacznie trudniejsza i może uleć wydłużeniu.

"Nasz harmonogram jest wciąż aktualny. Chcemy wejść do ERM2 w połowie roku, ale nie jest tak, że ta data nie może być trochę przesunięta" - zaznaczył Rostowski.

Podsumowując minister finansów ostrzegł, że kryzys będzie długi i ciężki, może potrwać nawet 5-7 lat. Jednak Polska może mimo wszystko wyjść z niego obronną ręką utrzymując w tym czasie 3-4-proc. wzrost PKB.

"Paradoksalnie, to może być taki moment, gdy przyspieszymy doganianie Europy Zachodniej, bo tam będzie recesja, a nasza gospodarka będzie się rozwijać, choć wolniej" - uważa Jacek Rostowski.