Soini powiedział, że pierwsze, historyczne spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa i przywódcy KRLD Kim Dzong Una było "wyraźnie lepszą alternatywą" niż kontynuacja północnokoreańskich testów nuklearnych.

Minister, cytowany przez dziennik "Helsingin Sanomat", dodał, że ma nadzieję na kontynuację sprzyjających tendencji w światowej polityce, a kolejne wyzwania dotyczą wolnego handlu oraz porozumienia nuklearnego z Iranem.

Soini przyznał również w fińskich mediach, że ze względu na nieprzewidywalność przywódców USA i Korei Płn. sprawy mogą szybko się zmienić. "Sytuacja była zapalna, a także niebezpieczna. Wszystko jest jeszcze możliwe. Sprawy mogą pogorszyć się w dramatyczny sposób" - powiedział.

Szef fińskiej dyplomacji scharakteryzował Trumpa i Kima jako twardych przywódców, którzy są znani z porywczych metod i niestandardowych działań. "Są tacy jak obecne czasy" - dodał. Według Soiniego cały szczyt przybrał formę spektaklu, który śledził cały świat, a jego realizacja "służyła zdobyciu uznania" dla obu przywódców.

Reklama

Przestrzegł równocześnie, by oceniając Kima "nie zapominać ani przez chwilę o łamaniu praw człowieka oraz o tym, jaki ustrój on reprezentuje".

"Obaj (przywódcy) naciskają na własne sprawy. Oczywiście dużą niewiadomą jest, co to oznacza w tamtym regionie, czy zostanie przeprowadzony jakiś interes między stronami i co potem tam się wydarzy" - ocenił Soini.

W fińskich mediach skomentowano także podpisane przez przywódców USA i Korei Płn. wspólne oświadczenie, w którym Kim podkreślił swoje zobowiązanie do całkowitej denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego, a Trump zobowiązał się do zapewnienia KRLD gwarancji bezpieczeństwa.

Największy fiński dziennik "Helsingin Sanomat" podkreślił, że chociaż Kim obiecał podjąć starania w celu denuklearyzacji, to wartość tej obietnicy "jest głównie symboliczna", jeśli nie ustalono konkretnych działań. Z kolei złagodzenie napięć w regionie zależy również od spotkań między Koreami, a także roli Chin.

Także zdaniem zajmującej się sprawami azjatyckimi Eliny Sinkkonen z Fińskiego Instytutu Spraw Zagranicznych umowa przywódców jest na tyle ogólna, "że nie ma w niej nic złego dla nikogo". "Taki dokument jeszcze nic nie znaczy" - oceniła w publicznym radiu.

Przyznała też, że zanim będzie można przejść do konkretnych działań, konieczne jest ponowne spotkanie między Koreami, a także z udziałem Chin oraz Rosji.

Z Helsinek Przemysław Molik (PAP)