"Powiem jako prawnik, nie widzę podstaw, żeby prowadzić wobec Polski jakiekolwiek postępowanie w zakresie zagrożenia praworządności w Polsce. Nie widzę tych podstaw w artykule 2 czy 7" - powiedział Mucha w środę w TVP Info.

Dodał, że jest "przekonany, tak jak ogromna większość Polaków, że wymiar sprawiedliwości wymaga reformy". "Wiemy, jak tę materię budować i mamy też świadomość, że prawo europejskie się do tego nie odnosi" - stwierdził.

Wiceszef Kancelarii Prezydenta odniósł się także do pytania, czy Komisja Europejska wyjdzie naprzeciw Polsce w prowadzonej debacie. "Oczywistą rzeczą jest to, że kompromis zakłada, że partner także wysłuchuje, reaguje. Mamy sytuację, że zmiany, które następowały, także jeśli chodzi o inicjatywy poselskie, w szczególności tzw. ustawy sądowe, były efektem pewnych rozmów i porozumień politycznych. Mówił o tym także premier Mateusz Morawiecki. A jeżeli partnerzy się na coś umawiają, określone zmiany następują i tym efektem końcowym ma być porozumienie, to trzeba oczekiwać, że to porozumienie zostanie zawarte" - wyjaśnił minister.

Mucha wskazał też, że "z szacunkiem trzeba odnosić się do wyborów demokratycznych". "Takie przekonanie, że ktoś wie lepiej niż naród, który wybiera swoich przedstawicieli w wyborach bezpośrednich, to jest jeden z dużych problemów Unii Europejskiej" - ocenił.

Reklama

KE uruchomiła wobec Polski formalne postępowanie w grudniu ub.r., zarzucając władzom w Warszawie naruszenie zasad praworządności w zapisach ustaw reformujących sądownictwo. Część spornych kwestii została już przedyskutowana przez obie strony, jednak Timmermans domaga się od Warszawy dalszych ustępstw.

Zgodnie z art. 7 Traktatu o UE po rozpoczęciu procedury Rada UE musi wysłuchać stanowiska Polski oraz uzyskać zgodę Parlamentu Europejskiego (większością dwóch trzecich oddanych głosów, reprezentujących większość wchodzących w jego skład członków). Traktat mówi, że Rada, po uzyskaniu zgody Parlamentu Europejskiego, stanowiąc większością czterech piątych swych członków, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości unijnych.

Gdy to się stanie, sprawa będzie mogła trafić na posiedzenie Rady Europejskiej, czyli do szefów państw i rządów. Na tym poziomie decyzja o poważnym i stałym naruszaniu wartości wymaga jednomyślności. Jej podjęcie mogłoby otworzyć drogę do ewentualnych sankcji. Węgry jednak kilkakrotnie informowały, że nie poprą takiego wniosku wobec Polski. (PAP)