Poniedziałkowa sesja miała być jedną z najspokojniejszych w ostatnim czasie. Nie publikowano dziś żadnych raportów finansowych ze spółek ani istotnych informacji makroekonomicznych. Dodatkowo dzień wolny w USA i brak handlu na najważniejszym na świecie parkiecie na ogół wprowadza marazm i spokój. Dziś jednak było zupełnie inaczej. Już w pierwszych taktach podaż naruszyła minima z ubiegłego tygodnia co nie mogło oznaczać nic dobrego. Co prawda, poziom 1460 pkt. na WIG20 powstrzymał pierwszą falę spadku, ale 3 procentowe przeceny PEKAO i ORLEN wyraźnie zaczynały pomagać sprzedającym.

Poniedziałkowy poranek przyniósł jeszcze jedno zaskoczenie. Za franka trzeba było płacić ponad 3,20 zł, co było historycznym rekordem słabości złotego. Cały dzień potwierdzał jego niemoc i pod koniec notowań szwajcarska waluta kosztowała już 3,25 zł. Nasza waluta osłabiała się także o 4,5 proc. w stosunku do dolara i 4 proc. do euro. Od rekordowego lipca 2008 roku wzrost wartości euro sięga już 50 proc, franka 65 proc., ale rekordy wszechczasów bile dolar drożejący o 88 procent.

Tak silne spadki nie pozostały bez wpływu na giełdę. Przy zwyżkujących indeksach zachodnich parkietów na GPW niewielki obrót powodował coraz większą przecenę. Znaczną część popołudnia WIG20 spędził na spadkach o 3,4 proc. i znajdował się na poziomie minimów bessy z początku lutego. Największe problemy miał sektor bankowy. WIG-Banki spadł o 6 proc., ale w porównaniu do konkretnych spółek to i tak niewiele. W końcówce notowań PEKAO, PKO BP i BZ WBK zupełnie straciły już kontakt z rzeczywistością i spadały po 8 procent. Samotny wzrost KGHM o 3 proc. nie mógł powstrzymać przed wyznaczeniem nowych minimów.

WIG20 zakończył spadkiem o 3,8 proc. i jest na najniższym poziomie od 2003 roku. Mały obrót i słabość złotego nie pozostawia złudzeń i każe oczekiwać dalszej przeceny. Jeżeli miałby się sprawdzić negatywny scenariusz i po raz kolejny OFE nie zdecydowałyby się na znaczne zakupy akcji i stabilizację sytuacji to spadek o kolejne kilkanaście procent jest nie do uniknięcia. Możliwe zatem, ze na wiosnę będziemy raczej myśleć o WIG20 przy 1200 punktach, a nie 1900