Zamiast nowatorskich rozwiązań mamy konflikt między naukowcami, który kosztuje nas już 1,5 mln zł. Właśnie tak wygląda u nas innowacyjność.
Jak to się dzieje, że PAN po powołaniu do życia CZMIS zamiast nowatorskich rozwiązań generuje procesy sądowe? Czy to możliwe, by panował tam aż taki bałagan? Jak to się stało, że spór pomiędzy kierownikami dwóch jednostek przerywa ciągłość prac nad projektami i naraża państwową instytucję na finansowe i wizerunkowe straty?
Wygląda na to, że Polska długo jeszcze nie będzie miała swojego Thomasa Edisona, który w początkach XX w. zarejestrował aż 1093 patenty. Choć termin „innowacyjność” odmienia się nad Wisłą przez wszystkie przypadki, a z budżetu państwa w samym 2018 r. przeznacza się na nią ponad 9 mld zł, kulisy projektów badawczo-rozwojowych wyglądają często tak, jak historia Instytutu Badań Systemowych Polskiej Akademii Nauk (IBS PAN) i jej komórki Centrum Zastosowań Matematyki i Inżynierii Systemów (CZMIS). Z ambitnych planów nici. Za to konflikt między naukowcami trwa w najlepsze. Zamiast nowatorskich rozwiązań wygenerował już koszty dla podatnika, które mogą sięgać 1,5 mln zł.
O sporze, który w 2016 r. wybuchł między dr. Kamilem Kuleszą, pomysłodawcą i kierownikiem CZMIS, a prof. Sławomirem Zadrożnym, dyrektorem IBS PAN, pisałam w DGP nr 64/2017. Kilka lat temu CZMIS było perełką w PAN-owskiej koronie i powodem do chluby. Doktor Kulesza, zainspirowany podczas pobytu w Cambridge i Oksfordzie działalnością brytyjskiego naukowca prof. Johna Ockendona, namówił szacowną polską instytucję do stworzenia jednostki, w której naukowcy mieli wykorzystywać swoją wiedzę do rozwiązywania praktycznych problemów przedsiębiorców. Nie z publicznej kasy, a na koszt i zlecenie biznesu. Tak powstał CZMIS. Po kilku latach rozwijania obiecującego projektu naukowcy zostali z kwitkiem, a IBS PAN z długami. Prokuratura i sądy badają, kto zawinił, w sprawę zaangażowanych jest kilkadziesiąt osób fizycznych i prawnych. Kulesza mówi o kilkunastu postępowaniach. IBS PAN twierdzi, że wie obecnie o dwóch.

Krajobraz po burzy

Reklama
Gabinet prezesa Polskiej Akademii Nauk prof. Jerzego Duszyńskiego na 26. piętrze Pałacu Kultury i Nauki jest tak duży, że można by w nim organizować lekcje nauki jazdy na rowerze. Zostaję zaproszona na spotkanie po przesłaniu do prof. Duszyńskiego e-maila z pytaniami na temat konfliktu w IBS PAN. Pytałam w liście m.in., dlaczego nie udało się doprowadzić do rozwiązań ugodowych pomiędzy instytucją a dr. Kamilem Kuleszą, czy awantura służy PAN i ile to wszystko – prawnicy, odszkodowania, roszczenia pracowników – kosztuje podatnika. A także, dlaczego pomimo dwukrotnego umorzenia sprawy przez prokuraturę IBS PAN zdecydował się na wniesienie subsydiarnego aktu oskarżenia do sądu. W sumie chciałam wyjaśnić osiem kwestii. Prezes PAN postanowił odpowiedzieć mi osobiście. W spotkaniu uczestniczyli również wiceprezes PAN prof. Paweł Rowiński i dyrektor IBS PAN prof. Sławomir Zadrożny. Przez półtorej godziny rozmawialiśmy o sprawie, której by nie było, gdyby... No właśnie. Ja postaram się przytoczyć fakty, a państwa proszę, abyście sami wyrobili sobie zdanie.

Treść całego artykułu można przeczytać w piątkowym, weekendowym wydaniu DGP.

>>> Polecamy: Zainspirował totalitaryzmy i nowoczesny kapitalizm. Oto ideowa spuścizna Marksa