ikona lupy />
„Bezwarunkowy dochód podstawowy. Rewolucyjna reforma społeczeństwa XXI wieku” autorstwa Macieja Szlindera / Media
Karol Marks porównał kiedyś rewolucję komunistyczną do kreta. Stworzonko ryje głęboko pod ziemią, ale gdy nadejdzie jego pora, zaczyna wystawiać łebek w coraz to innej części kapitalistycznego ogródka. Tak samo jest dziś w Europie z dochodem podstawowym. Gdy zostaje odrzucony w szwajcarskim referendum, to zaczyna go testować Finlandia. Gdy Finlandia przerywa (z powodu oporów politycznych) swój eksperyment, to do władzy dochodzi włoski Ruch Pięciu Gwiazd – pierwsza partia współrządząca dużym europejskim krajem, która ma w swoim wyborczym programie wpisane hasło BDP. Przy takiej dynamice zdarzeń należy założyć, że dochód w końcu zostanie gdzieś wprowadzony w życie.
Ale zanim to nastąpi, warto przynajmniej wiedzieć, o czym właściwie mówimy. Filozof Maciej Szlinder jest na tym polu niezastąpiony. Świetnie wyjaśnia, jakie racje stoją za tym nowym – dla wielu pewnie rewolucyjnym – podejściem do ekonomicznego i społecznego ładu. Trzeba bowiem przypomnieć, że żyjemy w czasach, gdy wyczerpało się klasyczne podejście do redystrybucji dochodu narodowego, to, które zwykło się nazywać starym welfare’em. Chodzi o czas, gdy zachodnie państwa dobrobytu oparte były na ubezpieczeniach społecznych. Etat dawał nie tylko bezpieczeństwo materialne dziś (pensja), lecz także jutro (emerytura). Ściągane w ten sposób środki finansowe pozwalały również rządom prowadzić aktywną politykę progresywnej przebudowy społeczeństwa.



Reklama
Mniej więcej od lat 80. państwo dobrobytu zaczęło się jednak zmieniać. W czasach reaganomiki i thatcheryzmu triumfy święciło hasło „lepszego zaadresowania środków publicznych”. W myśl tej logiki pieniądze z państwa dobrobytu powinny trafiać tylko do najbardziej potrzebujących. Z ambitnego i zakrojonego na szeroką skalę środka do progresywnej przebudowy społeczeństw welfare stał się „socjałem” – sposobem na wspieranie najbiedniejszych, żeby nie umarli z głodu. W efekcie klasa średnia utraciła zainteresowanie projektem, a beneficjentów systemu zaczęto stygmatyzować jako przegranych, najmniej wartościowe elementy społeczeństwa żyjące na koszt zaradnych i pracowitych.
Po kryzysie 2008 r. przyszło jednak przebudzenie. Może nie dla wszystkich, ale na pewno dla wielu. Do gry wrócił keynesowski argument, że państwo dobrobytu może jednak odgrywać rolę politycznego bezpiecznika. Gdy go brakuje, społeczeństwa zaczynają pękać po liniach klasowych i rosną nierówności, co destabilizuje całą demokrację. Problem polega jednak na tym, że od lat 80. zachodnie elity polityczne dopuściły globalizację i liberalizację rynków pracy tak daleko, że nie sposób zrealizować dziś prostego powrotu do klasycznego welfare’u. Żeby ożywić potężną, ale działającą dziś na zwolnionych obrotach maszynę welfare state, trzeba wymyślić nową przekładnię. Ten nowy welfare musi opierać się na innych podstawach. Nie może już (z przyczyn opisanych powyżej) być tak ściśle powiązany z pracą. Nie powinien też tworzyć relacji podległości pomiędzy państwem a beneficjentem, bo to w warunkach neoliberalnego klasizmu nieuchronnie prowadzić będzie do stygmatyzacji słabszych. Dokładnie z tych powodów nowy welfare musi być nie tyle przywilejem, ile niezbywalnym prawem człowieka. Czyli właśnie dochodem podstawowym.
Ale jakim właściwie? W swojej książce Szlinder opisuje różne modele. Takich wyrazistych opcji jest pięć. Niektóre (jak choćby dochód minimalny czy negatywny podatek dochodowy) były już w polskiej literaturze dosyć dobrze znane. Do nich dorzuca Szlinder jeszcze dotację kapitałową. Sporo miejsca poświęca też opisaniu dochodu partycypacyjnego – takiej modyfikacji BDP, która ma rozwiązać tzw. problem surfera, a więc kogoś, kto ochoczo weźmie dochód podstawowy, ale przeznaczy go wyłącznie na oddawanie się indywidualistycznym przyjemnościom.
Sam Szlinder ma jednak swój rekomendowany model. Jego faworytem jest właśnie bezwarunkowy dochód podstawowy. Bezkryterialne powszechne świadczenie pieniężne przekazywane człowiekowi bezpośrednio w formie pieniężnej ze źródeł publicznych w regularnych odstępach czasowych i w wystarczającej wysokości. Swoją książką Szlinder zaprasza do dyskusji o szansach na realne wprowadzenie BDP w dającym się przewidzieć okresie. I bardzo dobrze. ©℗
Forsal.pl jest patronem medialnym książki „Bezwarunkowy dochód podstawowy. Rewolucyjna reforma społeczeństwa XXI wieku” autorstwa Macieja Szlindera

>>> Czytaj również: Podniesienie wieku emerytalnego i podatku VAT nie wystarcza. Rosyjski system do reformy