Dyskusje na ten temat sprowokowała poniedziałkowa wypowiedź kandydata na prezydenta stolicy, posła PO Rafała Trzaskowskiego, który w Radiu Zet powiedział, że fundusze UE dla Polski, w tym dla Warszawy są zagrożone. "Udało się nam przekonać europejskich partnerów, żeby nie były zabierane, tylko zamrażane" - wskazał.

Europosłowie PiS uważają te słowa za skandaliczne. "Albo jest to skrajna propagandowa hucpa i wierutne kłamstwo, co prawdopodobne, i Trzaskowskiemu niczym bajkowemu Pinokio wydłuża się nos, albo też jest jakiś deal między totalną opozycją, a jakimiś urzędnikami Komisji Europejskiej. To byłby gigantyczny skandal, bo czegoś takiego w historii jeszcze nie było" - powiedział PAP europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

Polityk przypomniał, że UE nie zamroziła środków Austrii, nawet jak do rządu tego kraju weszła prawie dwie dekady temu skrajnie prawicowa Austriacka Partia Wolnościowa Joerga Haidera. W 2000 r. pozostałe państwa UE zamroziły w związku z tym stosunki z Wiedniem z tego powodu.

"To są jakieś brednie, które pokazują, że albo Trzaskowski jest mitomanem, a PO brnie w jakimś świecie wirtualnym, albo, co też jest możliwe, że pierwszą lojalnością PO jest lojalność wobec UE, a nie wobec własnego kraju" - uważa Czarnecki.

Reklama

Europoseł komisji budżetowej Zbigniew Kuźmiuk (PiS) zauważył, że na propozycję Komisji Europejskiej dotyczącą wiązania dostępu do środków unijnych z praworządnością muszą się zgodzić jeszcze państwa członkowskie.

"Nie sądzę, żeby premier jakiegokolwiek szanującego się kraju mógł się na coś takiego zgodzić. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby podano sparametryzowane wskaźniki dotyczące obszaru wymiaru sprawiedliwości" - zauważył Kuźmiuk. Przypomniał przy tym, że w UE jest już warunkowość ekonomiczna (czyli dostęp do funduszu uwarunkowany od spełnienia wskaźników budżetowych), ale nie jest ona przestrzegana.

Z kolei były komisarz ds. budżetu, szef delegacji PO w Parlamencie Europejskim Janusz Lewandowski oświadczył, że popiera zasadę powiązania dostępu do funduszu z praworządnością. Warunkiem dla niego jest jednak to, "żeby było to zamrożenie bez szkody dla beneficjentów". "Kto ma czyste ręce nie ma się czego obawiać” - powiedział PAP polityk.

"Trzeba wiązać fundusze europejskie z przestrzeganiem zasad UE, w tym zasady rządów prawa, ale nie może to dotknąć beneficjentów tych funduszy. Tego typu stanowisko zawarliśmy również z (Janem) Olbrychtem w różnego rodzaju rezolucjach Parlamentu Europejskiego" - dodał eurodeputowany.

Lewandowski jest współautorem rezolucji PE ds. zasobów własnych w nowym budżecie, a Olbrycht ws. wieloletnich ram finansowych. Oba te niewiążące prawnie dokumenty, które przedstawiały stanowisko PE wobec budżetu UE na lata 2021-2027, zostały już przegłosowane przez europosłów.

Lewandowski podkreślił, że nawet jeśli środki byłyby zamrożone, to państwo, które nie przestrzega rządów prawa, powinno wypłacać z własnego budżetu pieniądze dla beneficjentów (takie rozwiązania są w propozycji KE).

"Odpowiedzialność spada na dane państwo członkowskie. Nam cały czas chodziło o to, żeby nie cierpieli ci na dole, którzy niekoniecznie są temu winni, ale żeby te konsekwencje dotknęły rządy, które łamią praworządność" - tłumaczył były komisarz. Jak dodał regulacje takie nie będą łatwe do zrealizowania i zdaje on sobie z tego sprawę.

Lewandowski odrzucił sugestie jakoby takie działania były przeciwko Polsce, bo - jak zaznaczył - przeciwko Polsce jest ten, kto łamie zasady konstytucji i sądownictwa, bo w nich są zawarte wolności obywatelskie. Europoseł powiedział, że on i jego koledzy, a także zdecydowana większość PE sprzeciwia się cieciom w polityce spójności w wieloletnim budżecie UE, ale niezależnie od tego, jak podkreślił, Polska - za sprawą PiS - jest nimi karana.

Czytaj też: Bunkier na broń nuklearną 50 km od granicy z Polską. Rosja remontuje budowlę w Kaliningradzie