Podaż byłą jednak całkowicie bezradna i WIG20 utrzymywał się w rejonie maksimów, a wszystko przy całkowitym spokoju zachodnich parkietów.

Czwartek był też wyjątkowym dniem dla krajowej waluty. Złoty od początku umacniał się i ponowie przyczyny szukano w interwencji ministerstwa finansów. Były to jednak tylko domysły, ale znacznie ważniejszym argumentem na powrót siły złotego okazał się komunikat jednego z największych banków inwestycyjnych. Goldman Sachs zapowiedział, że przestaje grać na osłabienie złotego i uważa, że nasza waluta jest niedowartościowana wobec euro o co najmniej 15 proc. Przy takich informacjach dzień zakończył się osłabieniem euro o 1,5 proc. a dolara o 2,3 proc.

W tym samym czasie giełda utrzymywała się na najwyższych poziomach i nawet fatalne dane o spadku produkcji przemysłowej w Polsce o 14,9 proc., a więc więcej niż oczekiwane 11,5 proc. doprowadziły zaledwie do kilku punktów spadku WIG20. Inwestorzy byli tak zafascynowani odbiciem, że całkowicie niezauważone przeszły dane o tygodniowym wzroście ilości nowych bezrobotnych w USA do 627 tysięcy, co oznacza, że 5 milinów ludzi w Stanach znajduje się już na zasiłku. Ze złych informacji podano jeszcze indeks FED z Filadelfii, który spadł do rekordowego minimum -41,3 proc. Gospodarka w stanie Filadelfii jest w całkowitej rozsypce.

U nas nastroje nadal pozostawały bardzo dobre i po nieudanej kontrze podaży byki ponownie postanowiły przy sprzyjającej atmosferze wyjść powyżej 1400 punktów. Popyt na PEKAO i BRE, doprowadził do wzrostów o 15 i 10 procent, co przełożyło się na 5 procentową zwyżkę całego rynku. Po raz kolejny widzieliśmy obroty przekraczające miliard co dobrze świadczy o wzrostach, ale przy ostatniej zmienności nie gwarantuje jego trwałości. Na razie obowiązuje wyraźny sygnał poprawy nastrojów i koniec tygodnia powinien zapisać się w zielonych barwach, chyba że już jutro nastąpi masowa realizacja zysków. W tej chwili trudno w to jednak uwierzyć.

Reklama