Zobacz jak rosła przez ostatnie dziesięć lat siła nabywcza polskich pensji. O ile w 1999 roku za przeciętną pensję – po odliczeniu podatków i składek - można było kupić około 60 półlitrowych butelek wódki polonez, o tyle teraz jest to prawie 120 butelek.

Statystyczna pensja wzrosła o dwie trzecie

GUS podał wczoraj, że średnia pensja brutto w przedsiębiorstwach wyniosła w styczniu 3.215,75 zł. W ciągu ostatnich 10 lat wzrosła prawie o dwie trzecie.

Jednocześnie ceny rosły wolniej niż zarobki

Ale to nie sam wzrost płacy powinien robić wrażenie, tylko coraz większa tzw. siła nabywcza naszych pieniędzy. O ile w 1999 roku za przeciętna pensję – po odliczeniu podatków i składek - można było kupić niecałe 60 półlitrowych butelek wódki polonez, o tyle teraz jest to prawie 120 flaszek. Bo nasze płace rosły szybciej, niż ceny.

Reklama

Nie dotyczy to jednak chleba

Choć nie w przypadku wszystkich towarów spożywczych ta zależność jest podobna. O ile 10 lat temu jedną pensję mogliśmy wydać na 1100 bochenków chleba, o tyle dziś jest to tylko 700. Bo cena chleba w tym czasie rosła znacznie szybciej, niż przeciętne wynagrodzenie. Bardziej chyba opłacałoby się dziś upiec sobie chleb samemu, bo stać nas na ponad tonę mąki poznańskiej. W 1999 roku było to niecałe 900 kilogramów.

Stać nas coraz bardziej na sprzęty domowe

Dużo lepiej wygląda też sprawa zakupów sprzętu domowego. O ile 10 lat temu zakup lodówki oznaczał wydatek wszystkiego, co zarobiliśmy w ciągu miesiąca (a nawet wiązało się to z koniecznością zaciągnięcia długu) o tyle dziś stać nas na prawie dwie lodówki miesięcznie.

Podobnie wygląda sprawa inwestycji w pralko-suszarkę. W 1999 roku był to poważny wydatek dla budżetu domowego, jedna pensja mogła nie wystarczyć. Dziś wystarcza w zupełności. Za przeciętna płacę możemy kupić sobie też siedem odkurzaczy. Dekadę temu było to niemożliwe, pieniędzy wystarczyłoby na co najwyżej cztery.

Gdybyśmy chcieli, to dziś za zarobione w ciągu miesiąca pieniądze moglibyśmy kupić sobie prawie 4 telewizory 21 calowe. Dziesięć lat temu wystarczyłoby na jeden. Nieco krócej musimy też oszczędzać na małolitrażowy samochód. W obecnych warunkach zajęłoby nam to jakiś rok. W 1999 roku trwałoby to 16 miesięcy.

Fachowiec też jakby odrobinę tańszy

Lepiej też wygląda dostępność niektórych usług – choć w tym przypadku siła nabywcza nie zwiększyła się aż tak wyraźnie. Dziś stać nas na wynajęcie fachowca, by położyć około 47 metrów kwadratowych glazury. Jeszcze dziesięć lat temu byłoby to 45 metrów kwadratowych. Gdyby jakość tej pracy wpędziła nas w chorobę, to teraz możemy zamówić sobie 37 wizyt u lekarza. Dziesięć lat temu bylibyśmy w stanie zapłacić za 33 wizyty.