Jeszcze większe spadki na rynkach sprowokował indeks PMI opisujący sektor usług w Niemczech. Spadł on nie do prognozowanych 45 pkt., ale aż do 41,6 pkt., a już odczyt na poziome poniżej 50 pkt. interpretuje się jako recesję, więc obecna wartość nie nastraja optymistycznie. W danych można było też znaleźć nutę optymizmu. W porównaniu do wszystkich gospodarek strefy euro, ten sam indeks znajduje się już tylko na poziomie 38,9 pkt., więc są kraje gdzie jest gorzej niż u naszych zachodnich sąsiadów.

Po spadku WIG20 o cztery procent rynek wszedł w stabilizację. Nowe sesyjne minima osiągnęliśmy wraz z rozpoczęciem handlu w Stanach, gdzie spadek przekraczał 2 procent. Zaskakująca okazała się jednak końcówka. WIG20 spadał już o 4,5 proc., ale pomimo takich minusów wystarczyło 30 min żeby główny indeks wyszedł na…. plusy. Szarża byków miała za zadanie obronić poziom 1400 pkt., ale fiksing doprowadził do zamknięcia na spadku o 1,6 proc. Przyzwyczailiśmy się do cudo-fiksingów, ale taki wzrost w końcówce jest precedensem na skalę ostatniej dekady. Identyczna sytuacja miała miejsce w Czechach. Tam końcówka notowań też przyniosła niczym nie uzasadnioną zwyżkę. Równoczesne wystąpienie takiego zjawiska w paru krajach wskazuje, że międzynarodowi gracze wracają na rynki Europy Środkowej i chcą specjalnie podkreślić swoją obecność.

W piątek poprawiła się też sytuacja na polskiej walucie. Złoty wzmocnił się i dziś od rana kontynuuje ten ruch. To dobra wiadomość zważywszy na fakt, że przez ostatnie pół roku złoty był drugą najsłabszą walutą na świecie. Jeszcze gorzej sprawował się tylko białoruski rubel, a przecież nie sposób porównać gospodarki polską i białoruską. Na razie możemy mówić tylko o korekcie złotego, ale kolejne dwa-trzy dni umocnienia sprawią, że kurs przełamie ważne poziomy i znajdzie się więcej chętnych do kupna złotego.

Piątkowe zakończenie handlu w Stanach to 1 proc. spadku, ale znacznie ważniejsza była odbicie się indeksów w trakcie sesji od strefy listopadowych minimów. To plus informacja o ratunku dla Citigroup (ma zostać częściowo znacjonalizowany) i podział brytyjskiego banku RBS na część państwową i prywatną powinny pomagać sektorowi finansowemu. Im lepiej w tej części gospodarki tym lepiej zachowywać się będą giełdy.

Reklama