„Rodzi się plan wspólny dla całego sektora stoczniowego, który będzie gotowy wczesną jesienią” – powiedział Andrzej Kołodziej, zastępca dyrektora biura ministra przedsiębiorczości i technologii we wtorek podczas panelu na temat strategii rozwoju przemysłu stoczniowego. Dyskusja odbyła się w czasie odbywającego się w Gdyni forum Wizja Rozwoju. W rozmowie z PAP wyjaśnił, że chodzi o cztery stocznie: Nautę i Wojenną z Gdyni oraz dwie stocznie ze Szczecina. „Po dwóch latach rodzą się jakieś wizje dla polskiego przemysłu stoczniowego” – dodał.

Kołodziej wyjaśnił, że „generalnie wejdzie dodatkowy podmiot zewnętrzny dla dokapitalizowania wszystkich stoczni”. Zaznaczył, że „nie chce mówić, jaki to podmiot”. Wyjaśnił, że „taki, który mógłby współdziałać i rzeczywiście postawić te stocznie na nogi”. Zaznaczył, że „chodzi oczywiście o firmę krajową”. Wymienił, że chodzi m.in. o określenie, do jakiej produkcji każda ze stoczni jest najbardziej przystosowana. „Nie może być tak, że wszystkie będą robiły wszystko, bo nic z tego nie wyjdzie” – dodał.

„Musi to być rozwiązane kompleksowo, bo do tej pory było tak, że każda stocznia działała na własną rękę, a są za słabe, żeby się przebić pojedynczo" - wskazał. Zaznaczył, że "wszystkie są w poważnych tarapatach finansowych”. Powiedział, że w pracach nad nową koncepcją dla stoczni państwowych uczestniczą m.in. przedstawiciele ministerstw: obrony narodowej oraz gospodarki morskiej. Zwrócił uwagę, że generalnie „w planach są fermy wiatrowe i 18 jednostek do obsługi ferm”. Dopytywany o plan ew. współpracy stoczni Nauta i wojenna (była stocznia Marynarki Wojennej, obie stocznie należą do Polskiej Grupy Zbrojeniowej – PAP) w Gdyni Kołodziej wyjaśnił, że stocznia wojenna zajmowałaby się budową jednostek a Nauta – remontami. „Razem by te stocznie współdziałały” – dodał.

Zaznaczył, że „wcześniej była zrobiona diagnoza i sprawa została dość dobrze rozpoznana”. „Zostały rozpoznane różne zagrożenia, które wstrzymywały rozwój stoczni” – dodał. Kołodziej zwrócił uwagę, że plan dla stoczni „jest pod bezpośrednim nadzorem premiera”. W jego ocenie, „wygląda to obiecująco”.

Reklama

Dyrektor Biura Związku Pracodawców Forum Okrętowe, Jerzy Czuczman jako pozytywne ocenił, że „nowe rozdanie polityczne interesuje się przemysłem stoczniowym i ma pomysł jego rewitalizacji”. „Dobrze, że państwo zaczyna wchodzić w przemysł stoczniowy i zamierza przedstawiać wizję” – dodał. Zaznaczył, że dotyczy to jednak tylko części sektora stoczniowego „w jakiś sposób związanego ze skarbem państwa”. Podał, że wartość sprzedaży tej części sektora stanowi tylko 10 proc., podczas gdy pozostałe 90 proc. to wartość sprzedaży prywatnych pracodawców.

Zwrócił uwagę, że w sektorze stoczniowym „podmioty prywatne wykazują znacznie lepszą efektywność finansową niż do tej pory wykazywały podmioty państwowe”.

„Nie jesteśmy w stanie odbudować przemysłu stoczniowego konkurując niskimi kosztami pracy” – podkreślił uczestniczący w dyskusji Krzysztof Dośla, przewodniczący zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ Solidarność. „Musimy wznieść się troszkę wyżej” – dodał. Powołując się na dane GUS z lat 2000-2016 podał, że produktywność w Polsce wzrosła o 64 proc. a płace w tym samym czasie o 32 proc. „Jeżeli chcemy konkurować z najlepszymi, to musimy przyjąć do wiadomości, że przy takiej dysproporcji nie jesteśmy w stanie dłużej tego robić” – podkreślił.

Mateusz Filipp, dyrektor Zakładu Nowych Budów Stocznia Remontowa „NAUTA” S.A. przyznał, że „ma wątpliwości, czy 64 proc. wzrost efektywności dotyczy sektora stoczniowego, bo jego firma nie może pochwalić się takimi wynikami”. Zaznaczył, że „stocznia będzie musiała pochwalić się daleko wyższym wzrostem efektywności niż ma obecnie”. „Musimy pozostać konkurencyjni, jeśli chodzi o koszty wykonawstwa, musimy naszym pracownikom zacząć lepiej płacić i tworzyć lepsze warunki zatrudnienia, w zakresie np. szatni, łazienek, co też często przesądza o naszej konkurencyjności jako pracodawcy” – tłumaczył. „To jest nowa sytuacja, w której musimy się odnaleźć jako przemysł stoczniowy i to będzie niezwykle ciężkie" - mówił.

Adam Potrykus, wiceprezes zarządu Stoczni Remontowa „NAUTA” S.A. zwrócił uwagę, że w sektorze „problem z kapitałem ludzkim rozpoczął się w pierwszej dekadzie XXI wieku, kiedy najlepiej wykwalifikowani pracownicy zaczęli uciekać do pracy za granicą”. „Walczymy z tym od tamtej chwili, oczywiście jest pytanie, z jakim sukcesem” – dodał.

Ocenił, że „szansą dla polskiego przemysłu stoczniowego jest poszukiwanie projektów niszowych”. „W związku z tym, że przegrywamy, głównie kosztami pracy ze stoczniami Dalekiego Wschodu przy budowie jednostek stosunkowo łatwych” – dodał. Wyjaśnił, że „w przypadku jednostek trudnych, skomplikowanych technicznie mamy wielką szansę i w porozumieniu z uczelniami stocznie są w stanie zaproponować klientom europejskim i nie tylko dobre rozwiązania”.

Debata na temat strategii rozwoju przemysłu stoczniowego odbyła się podczas trwającego od poniedziałku w Gdyni forum Wizja Rozwoju. W organizowanym po raz pierwszy spotkaniu zaplanowano wystąpienia ponad 500 prelegentów w 91 panelach dyskusyjnych. Zdaniem organizatorów, Fundacji Wizja Rozwoju, która została ustanowiona w celu wspierania i promocji działalności innowacyjnej w polskiej gospodarce, jest to największe wydarzenie gospodarcze w północnej Polsce.

Polska Agencja Prasowa jest jednym z partnerów medialnych wydarzenia. (PAP)

autor: Bożena Leszczyńska