"Nie ma konkretnych oznak +stresu+, są znaki zapytania" - powiedział analityk we wtorek PAP

Stukenbrock wymienił wśród nich stosunkowo dużą proporcję kredytów hipotecznych denominowaną w obcych walutach, a także ewentualne wsparcie dla lokalnych filii zagranicznych banków, w sytuacji, gdyby miały one popaść w trudności.

"Można się spodziewać, iż spowolnienie gospodarki odzwierciedli się we wzroście nieściągalnych pożyczek. Jeśli tak się stanie, to ważnym czynnikiem będzie to, iż są to pożyczki we frankach szwajcarskich" - zauważył.

Spowolnienie gospodarki zdaniem Stukenbrocka, przełoży się na pogorszenie kondycji finansów publicznych, jednak nie na tyle, by zagrozić ratingowi Polski.

Reklama

S&P przewiduje, iż deficyt budżetu w 2009 r. i 2010 r. wyniesie 3,5 proc. PKB.

"Jest to powyżej progu ustalonego w traktacie z Maastricht i spowoduje pogorszenie wskaźnika długu do PKB, ale nie jest to żadna anomalia, zwłaszcza w kontekście rosnących deficytów w innych państwach i jest zgodne z ratingiem ustalonym na A minus" - wyjaśnił.

"Perspektywa dla ratingu jest stabilna, a różne rodzaje ryzyka zbalansowane. Mimo osłabienia, polska gospodarka wchodzi w fazę spowolnienia w lepszej kondycji niż inne gospodarki regionu" - dodał.

Za 2009 r. S&P przewiduje wzrost PKB dla Polski w wysokości 1,5 proc. wobec 1,7 proc. przyjętego przez polski rząd. Średnioroczna prognoza inflacji towarów i usług konsumpcyjnych wynosi 2,9 proc. w br. i 2,5 proc. w 2010 r.

Osłabienie złotego nie musi w ocenie Stukenbrocka stanowić przeszkody w wejściu Polski do ERM-2. Wskazuje on przykład Słowacji, która weszła do ERM-2 ze słabą walutą, a wyszła ze wzmocnioną.

Za główną trudność na polskiej drodze do euro analityk uznaje duże wahania kursowe, które utrudniają ustalenie właściwego przelicznika, po którym złoty byłby podwieszony pod euro w ramach walutowego korytarza. Wskazuje też na potrzebę konsolidacji wydatków rządowych i zmiany konstytucji.