Uczestników nie odstraszyła upalna pogoda ani kontrowersje związane z miejscem startu dorocznej demonstracji. Tradycyjnie ruszała ona z boisk piłkarskich w Parku Wiktorii, ale - podobnie jak w ubiegłym roku - władze udostępniły to miejsce grupom propekińskim, które urządziły tam wystawy związane z przypadającą tego dnia 21. rocznicą przekazania Hongkongu Chinom.

Według organizatorów w niedzielnym marszu wzięło udział ok. 50 tys. osób – najmniej od trzech lat. Oficjalne szacunki policji mówią o niecałych 10 tys., a więc najmniejszej liczbie od półtorej dekady.

Od 1997 roku Hongkong jest specjalnym regionem administracyjnym ChRL, zarządzanym zgodnie z wypracowaną przez Pekin i Londyn zasadą „jeden kraj, dwa systemy”. Przyznaje ona rządowi centralnemu ChRL pełne zwierzchnictwo, ale pozostawia byłej kolonii szeroką autonomię we wszystkich sprawach, z wyjątkiem obronności i dyplomacji.

Według hongkońskich demokratów zasada ta nie została jednak nigdy wprowadzona w życie, a Pekin ingeruje w wewnętrzne sprawy regionu. Wielu jego mieszkańców obawia się, że Hongkong utraci swój wyjątkowy charakter i stanie się kolejnym „chińskim miastem”. Zaniepokojenie stopniowym ograniczaniem autonomii Hongkongu wyrażał też m.in. brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson.

Reklama

„Hongkong nie ma demokracji, ponieważ Hongkong nie ma samostanowienia. Po 21 latach od przejęcia władzy przez partię komunistyczną wciąż czekamy na to samo (…) Nie chcę, by moje dzieci dorastały bez praw” - powiedział jeden z uczestników niedzielnego marszu hongkońskiej rozgłośni RTHK.

Na przyjęciu z okazji rocznicy szefowa administracji Hongkongu Carrie Lam pozytywnie oceniła w niedzielę swój pierwszy rok na tym stanowisku, oceniając, że jej rząd „we właściwy sposób” prowadził relacje z Chinami kontynentalnymi. Przestrzegła przy tym, że władze regionu nie będą tolerowały przekraczania granicy wytyczonych przez Pekin.

W niedzielę ulicami Hongkongu przeszedł również kilkutysięczny marsz rocznicowy, zorganizowany przez środowiska propekińskie. Jeden z jego uczestników, przedsiębiorca Ricky Wong, ocenił w rozmowie z hongkońskim dziennikiem „South China Morning Post”, że „nie należy oceniać Chin, dopóki się ich naprawdę nie pozna”. Dodał, że miłość do Hongkongu nie przeszkadza „miłości do ojczyzny”.

Na wystawy rocznicowe przyszedł także 21-letni student Victor Leung, który uczestniczył w rewolucji parasolek w 2014 roku. Setki tysięcy mieszkańców Hongkongu zablokowały wtedy centrum miasta na prawie trzy miesiące, domagając się demokratycznych wyborów szefa administracji regionu, ale Pekin nie ugiął się pod ich żądaniem.

Leung powiedział "SCMP", że przyszedł na wystawę z ciekawości, by zobaczyć, jak ludzie świętują rocznicę przyłączenia do Chin. Dodał, że po rewolucji parasolek poczuł się bezsilny i zrezygnował z działalności społecznej.

Poczucie bezsilności wśród zwolenników demokracji przekłada się na malejące wpływy opozycji w lokalnym parlamencie. Po dyskwalifikacji sześciu demokratycznych posłów za niewłaściwe składanie przysięgi obóz propekiński był w stanie przegłosować zmiany przepisów regulujących pracę parlamentu, by szybciej uchwalać ustawy. Demokraci nie odzyskali możliwości weta po niedawnych wyborach uzupełniających.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)