Pobudka Amerykanów koło godziny 14 - tej naszego czasu dała jednak więcej argumentom stronie podażowej, która coraz agresywniej zaczęła obniżać notowania głównych spółek. Poważnie osuwające się zaraz po otwarciu indeksy amerykańskie ostatecznie rozwiały nadzieje byków i indeks swoje notowania zakończył stratą ponad jednoprocentową.

Można powiedzieć, że znowu powoli wracamy nad przepaść. Rynki zastanawiają się czy rzeczywiście sytuacja jest tak tragiczna, że nic innego im nie pozostaje jak ponownie poważnie się przecenić. Kolejne tragiczne dane wyraźnie wyczerpują nadzieje inwestorów. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA ponownie spadła i znajduje się wyraźnie poniżej poziomu 5 mln sztuk, co rok temu wydawało się abstrakcją. Abstrakcją wydawały się również agresywne cięcia stóp przez RPP, ale i one się dokonały. Dzisiaj Rada po raz kolejny obniżyła główną stopę o 25 pkt. bazowych do rekordowo niskiego poziomu 4 proc. Ruch bardziej stonowany w porównaniu do poprzednich cięć, ale było to do przewidzenia po ostatniej słabości złotego.

Na rynku walutowym jedynie rano nasza waluta pozostawała silną. Potem zaczęła się osłabiać. Przy rosnącym w siłę dolarze i spadających indeksach giełdowych to naturalna reakcja. Zresztą złoty przebył już niemałą drogę od szczytów swojej słabości. Waluty z pewnością nie wspierają dyskusje na temat wprowadzenia euro w Polsce. Dzisiaj na szczycie społeczno-gospodarczym u prezydenta premier miał według szefa Kancelarii Prezydenta powiedzieć, że kwestia daty wejścia do ERM2 i strefy euro pozostają otwarte. Byłaby to dość znacząca zmiana dotychczasowego stanowiska, które w skrócie można przedstawić jako „euro w 2012 roku i koniec kropka”.