Rada Polityki Pieniężnej nie odważyła się powtórzyć radykalnych cięć stóp z grudnia i stycznia. Ze względu na ryzyko nadmiernego osłabienia złotego wygrała opcja ostrożnościowa i stopy spadły tylko o 25 pkt bazowych.
RPP zdecydowała wczoraj o obniżce stóp o 25 pkt bazowych. Taka decyzja nie zaskoczyła analityków, którzy spodziewali się cięcia na takim poziomie albo o 50 punktów.
- Taka decyzja była oczekiwana. Skalę obniżki należy wiązać z zapowiedziami skoordynowanych działań banków centralnych regionu, aby zapobiec dalszemu osłabianiu się walut - mówi Agnieszka Decewicz, analityk banku Pekao.
- Mniejsza skala obniżki niż w ostatnich dwóch miesiącach pokazuje jednak, że Radę zaczęła ponownie niepokoić sytuacja na rynku walutowym. Znaczące osłabienie złotego stwarza zagrożenie dla inflacji, a zdaniem niektórych członków RPP większa skala obniżki oddziaływałaby w kierunku pogłębienia deprecjacji złotego - uważa Maja Goettig, ekonomistka Banku BPH.
Reklama
Jednak po ogłoszeniu decyzji RPP złoty nieco się osłabił. Kurs euro wzrósł z 4,63 do blisko 4,67 zł, a potem nieco spadł.
Analitycy są zdania, że RPP będzie dostosowywała tempo kolejnych redukcji nie tylko do kursu, ale też do danych makroekonomicznych. Rada nadal bowiem przywiązuje dużą wagę do perspektyw wzrostu gospodarczego, a te - co wynika z najnowszej projekcji NBP - pogorszyły się.
- Obniżka o 25 pkt pokazuje, że Rada będzie koncentrować się na stabilizowaniu kursu złotego. To, czy kolejne obniżki będą miały 25 czy 50, będzie zależało od danych makro oraz od tego, jak będzie się zachowywał złoty. Nadal jest miejsce na następne redukcje. Na koniec roku stopa referencyjna może spaść do 2,5 proc. - mówi Arkadiusz Krześniak, ekonomista Deutsche Bank.
Według ekspertów, gdyby nie osłabienie złotego, skala cięcia na pewno byłaby większa. Po pierwsze, duży spadek produkcji przemysłowej w styczniu - prawie o 15 proc. - wskazuje na coraz mocniejsze hamowanie wzrostu gospodarczego. Po drugie, nie ma zagrożenia, że inflacja wzrośnie ze względu na rosnący popyt. Sprzedaż detaliczna w ubiegłym miesiącu co prawda wzrosła w ciągu roku o 1,3 proc., ale badania koniunktury konsumenckiej pokazały wskaźniki najgorsze od 2003 roku. A to nie rokuje najlepiej perspektywom konsumpcji prywatnej w następnych miesiącach. Tym bardziej że coraz mocniejsze są napięcia na rynku pracy. W styczniu stopa bezrobocia wyniosła 10,5 proc. Rynek oczekiwał 10,1 proc.
Jeśli złoty się ustabilizuje, to te wszystkie argumenty zdecydują zapewne o kolejnych obniżkach. Choć według niektórych opinii redukcje stóp nie pobudzą strony popytowej w gospodarce, dopóki nie ruszy akcja kredytowa banków. A te jak dotąd nie reagują na łagodzenie polityki pieniężnej zwiększoną dostępnością kredytów.
- Trudno było zapewne znaleźć w Radzie większość do mocniejszego cięcia. Dziś redukcjami stóp procentowych nie pobudzi się gospodarki. Dużo ważniejsza jest dostępność pieniądza, czyli nowych kredytów. Zostawmy sobie możliwość głębszych cięć, gdy banki będą bardziej skłonne do udzielania kredytów. Wtedy obniżka o 50 pkt bazowych będzie miała większy sens - ocenia Alfred Adamiec, ekonomista Noble Banku.
Wczorajsza decyzja może nie mieć większego znaczenia dla kredytobiorców.
- Rynek to już uwzględnił, 3-miesięczny WIBOR spadł w ciągu ostatniego miesiąca o około 0,3 pkt proc. To już powinno zaowocować obniżką raty. Oczywiście nie stanie się to z dnia na dzień, bo banki najczęściej aktualizują oprocentowanie co kwartał - mówi Mateusz Ostrowski, analityk Open Finance.