Ostatnia duża zmienność indeksów w ciągu tylko jednej sesji daje nadzieję na wzrosty. Tak się dzieje zwykle w ostatniej fazie bessy.
Początek roku 2009 indeks WIG20 rozpoczął się na poziomie 1790 punktów. Wtedy wydawało się, że tak silne spadki nie mogą dłużej trwać, że jesteśmy już blisko dołka. Tymczasem dziś poziom WIG20 to zaledwie 1365 punktów - spadek o 23 proc. od początku roku. Niedługo miną dwa lata od momentu rozpoczęcia bessy. W lipcu 2007 r. WIG20 znajdował się na poziomie 3899 punktów, czyli do dziś stracił 65 proc. Czy 2009 rok będzie powtórką tego, co obserwowaliśmy w roku 2008? Większość analityków przekonuje nas, że taka opcja jest bardzo mało prawdopodobna. Historycznie niezwykle rzadkie były przypadki, kiedy giełda notowała bardzo duże spadki przez ponad dwa lata.
Czy od początku bessy coś się zmieniło? Pierwszą fazę korekty napędzały przede wszystkim gigantyczne odpływy środków z polskich funduszy inwestycyjnych (po kilka miliardów złotych miesięcznie). Z kolei druga połowa 2008 r. zdominowana została przez inwestorów zagranicznych. Wygenerowali oni w tym czasie 46 proc. obrotów na akcjach na GPW, co jest wieloletnim rekordem. Obecnie odpływy środków z polskich funduszy inwestycyjnych (a zwłaszcza z funduszy akcji) zostały zahamowane. Niestety, nadal utrzymują się ujemne salda wpłat i umorzeń na zagranicznych rynkach akcji, w tym napływy do funduszy inwestujących na rynku Europy Środkowo-Wschodniej. Świat ciągle ucieka przed ryzykiem. Inwestorzy zagraniczni wybierają głównie produkty wysokodochodowych obligacji, czyli fundusze obligacji emitowanych przez przedsiębiorstwa. Dlaczego obligacje firm, a nie akcje? Odpowiedź jest prosta. W razie likwidacji firmy właściciele obligacji mają pierwszeństwo do jej majątku, przed akcjonariuszami. Z tego punktu widzenia obligacje są dużo bezpieczniejsze. Od wielu miesięcy nie słabnie również zainteresowanie inwestorów złotem. Od listopada 2008 r. cena uncji wzrosła niemal o 40 proc.
Obecna sytuacja jest niewątpliwie złym prognostykiem dla gospodarki. Długotrwale i silne spadki na rynku akcji dają powody zakładać, że pogorszenie koniunktury w gospodarce może być równie silne i długotrwałe. Z drugiej jednak strony dla osób, które zachowały kapitał, tworzy się niepowtarzalna szansa na pomnożenie swoich oszczędności. Po tak mocnym spadku możemy spodziewać się tylko silnego odbicia. Pocieszająca wydaje się być ogromna zmienność wywołana działaniami spekulantów i rosnące obroty - otwarcie indeksu na kilkuprocentowym minusie, by przed samym końcem sesji doprowadzić do kilkuprocentowego wzrostu i zakończyć sesję na plusie. Zwykle taki obraz charakteryzuje już ostatnią fazę bessy.
Reklama