Faktyczna utrata zysków z tranzytu gazu przez Polskę, co dało ok. 1 mld zł prezentu dla Gazpromu, utrata kontroli nad Europolgazem, utrwalenie zależności do Rosji, wstrzymanie dywersyfikacji gazu - to efekty rozmów gazowych z lat 2008 - 2010 - powiedział w poniedziałek pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotr Naimski.

Do tego zlekceważono zagrożenie kryzysem gazowym z 2009 roku. "Rząd takie sygnały miał, ale nie reagował. Przegraliśmy tranzyt. W wyniku tych umów - zysk Europolgazu z przesyłu 30 mld metrów sześć gazu przez Polskę na długości ponad 660 km, został ograniczony do śmiesznej kwoty 21 mln zł. To jedna setna tego, co pobierają za przesył przez swój system tranzytowy Ukraińcy. To oznaczało, że Rosjanie mają prawo do przesyłu gazu przez Polskę za darmo" - powiedział Naimski.

Na skutek tych decyzji Europolgaz, spółka PGNiG i Gazpromu, zarządzająca polskim odcinkiem gazociągu jamalskiego, straciła w latach 2010 - 2017 ok. 1,5 mld zł potencjalnego zysku. "Utracono też 25 mln zł zasądzone przez Sąd Arbitrażowy w Moskwie na rzecz PGNiG. Myśmy z tego zrezygnowali" - wyliczał.

W poniedziałek Najwyższa Izba Kontroli odtajniła swój raport z 2013 r. dotyczący umów gazowych z lat 2006 - 2011. Nieprawidłowości w działaniach ministra gospodarki w zakresie uzgadniania porozumień gazowych z Gazpromem w latach 2009–2010 - wytknęła NIK. Ministrem gospodarki i wicepremierem w tamtym czasie był ówczesny szef koalicyjnego PSL Waldemar Pawlak.

O ujawnienie raportu zabiegał właśnie Naimski, który w lutym 2017 r. zwrócił się w tej sprawie do prezesa NIK. Wymagało to jednak zniesienia klauzul tajności z poszczególnych dokumentów. Według Izby ówcześni minister gospodarki oraz szef KPRM 12 października 2012 r. skorzystali z prawa odmowy podpisania protokołów kontroli NIK dot. umów gazowych z lat 2006-2011; odmowy poprzedzono złożeniem zastrzeżeń do protokołu.

Reklama

Naimski mówił, że z inicjatywy polskiego rządu reprezentowanego przez Pawlaka powstał plan przedłużenia umowy z Gazpromem do 2037 r., czyli o 15 lat. "Gdyby tak się stało, na szczęście się nie stało, to strategiczne plany dywersyfikacji źródeł dostaw byłyby nie do zrealizowania. To interwencja Komisji Europejskiej spowodowała, że ówczesny rząd wycofał się z tego piętnastoletniego przedłużenia" - mowił.

>>> Czytaj też: NIK: minister gospodarki nie wykorzystał swoich możliwości podczas negocjacji gazowych z Rosją

Naimski podkreślił, że podczas negocjacji w 2009 można było - w związku z zapisami konktraktu jamalskiego - podnieść sprawę ceny gazu sprzedawanego przez Rosjan do Polski. "Ale ta kwestia, z jakiegoś nieznanego powodu nie została podniesiona. Negocjacje były prowadzone z pozycji kapitulanckiej" - mówił.

Podpisany w 1996 r. kontrakt jamalski przewiduje dostawy ok. 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Zgodnie z narzuconą przez Gazprom klauzulą take-or-pay PGNiG musi odebrać co najmniej 8,7 mld m sześc. zakontraktowanego gazu rocznie. Zapisy kontraktu były renegocjowane w 2010 r. Ówcześni wicepremierzy Polski i Rosji: Waldemar Pawlak oraz Igor Sieczin podpisali jesienią 2010 roku międzyrządowe porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw gazu do Polski, a PGNiG i Gazprom podpisały aneks do kontraktu jamalskiego. Porozumienie dotyczyło zwiększenia dostaw rosyjskiego gazu do Polski o ok. 2 mld m sześc. rocznie. Zgodnie z umową, tranzyt gazu został przewidziany do 2019 r., a dostawy do 2022 r.

Na pytanie o odpowiedzialność osób związanych z negocjacjami gazowymi z Rosją w latach 2008- 2010 Naimski powiedział, że jeśli chodzi o odpowiedzialność polityczną, to ciąży ona na ówczesnym premierze Donaldzie Tusku i wicepremierze Waldemarze Pawlaku.

Dodał, że w rozmowy nt. umów gazowych było zaangażowanych "nie tak dużo osób", w tym urzędnicy służby cywilnej, którzy - jak podkreślał - mają swoich przełożonych politycznych. W jego opinii tacy urzędnicy nie podpisywali dokumentów. Zaznaczył, że odpowiada "ten, kto podpisywał".

"Trzeba to (te dokumenty - PAP) przeanalizować i wyciągnąć wnioski z tego, co się stało - dodał.

Naimski powiedział, że po 2022 r. Polska nie będzie potrzebowała już długoterminowych kontraktów z Rosją. Właśnie w tym roku ma ruszyć gazociąg Baltic Pipe, który ma połączyć złoża gazu na szelfie norweskim z polskim systemem gazowym. Do tego PGNIG podpisało w ub. tygodniu porozumienia z dwoma producentami skroplonego gazu ziemnego (LNG) z USA. Port Arthur LNG oraz Venture Global LNG mają być w przyszłości dostawcami gazu do Polski. Kontrakty mają być długoterminowe. Polska spółka będzie odbierać od każdego z amerykańskich partnerów po 2 mln ton LNG rocznie, co po regazyfikacji daje łącznie około 5,5 mld m.sześc. gazu ziemnego. Obecnie zużywamy około 16 mld m.sześc. rocznie.

Naimski odniósł się do sobotniej informacji nt. decyzji sztokholmskiego Trybunału Arbitrażowego, który uznał argumenty PGNiG i orzekł w wyroku częściowym, że spełniona została przesłanka kontraktowa uprawniająca PGNiG do żądania obniżenia ceny w kontrakcie długoterminowym, na podstawie którego Gazprom dostarcza gaz do Polski (tzw. Kontrakt Jamalski). Przez lata Gazprom odrzucał możliwość dokonania takiej zmiany, w związku z czym cena kontraktowa znacząco przewyższała ceny na rynkach europejskich.

"Wczorajszy częściowy wyrok trybunału w Sztokholmie jest bardzo korzystny dla PGNiG; to jest wyrok, który uznaje za zasadne podstawowe elementy skargi i powództwa PGNiG. Czekamy na dalszy ciąg" - powiedział w poniedziałek Naimski.

>>> Czytaj też: Państwo dostało ostrzeżenie o GetBacku już w grudniu