Prezydent USA Donald Trump, który lubi zdecydowanych zwycięzców i jako były producent reality show śledzi wyniki sondaży, był pod wrażeniem zwycięstwa Obradora (znanego od inicjałów swoich imion i nazwiska jako AMLO), który w niedzielnych wyborach otrzymał ok. 53 procent głosów, dwa razy więcej niż jego najpoważniejszy konkurent Ricardo Anaya.

Obrador „ma za sobą bardzo dobre wybory, powiedziałbym, że lepsze niż się spodziewano” - napisał Trump na Twitterze w poniedziałek.

Wcześniej prezydent USA rozmawiał z prezydentem elektem Meksyku przez 30 minut. Wśród tematów rozmowy Trump wymienił migrację, bezpieczeństwo granic i renegocjację układu o wolnym handlu NAFTA. Zarówno Trump, jak i Obrador, określili rozmowę jako przyjazną.

Obrador zapowiedział, że zamierza oprzeć stosunki ze swoim potężnym sąsiadem z północy na „zasadach wzajemnego szacunku i obronie praw naszych rodaków migrantów, którzy żyją i pracują uczciwie w Stanach Zjednoczonych.”

Reklama

Takie przyjazne wypowiedzi ze strony obu przywódców, szczególnie ze strony AMLO były dla wielu niespodzianką.

Obrador w przeszłości wielokrotnie krytykował Trumpa, a w wywiadzie dla amerykańskiego radia publicznego NPR nazwał go „nieobliczalnym i aroganckim”.

W zbiorze swoich przemówień opublikowanych w ubiegłym roku pod tytułem „Słuchaj Trump!” (hiszp. „Oye, Trump”) AMLO porównał nawet obelżywe wypowiedzi amerykańskiego prezydenta o Meksykanach do wypowiedzi Adolfa Hitlera i nazistów na temat Żydów przed ich eksterminacją.

Oczywiście Obrador jako prezydent elekt zdaje sobie sprawę, że drażnienie potężnego sąsiada z północy, który w ubiegłym roku był odbiorcą meksykańskiego eksportu o wartości 340 mld USD, byłoby dla Meksyku samobójstwem.

Amerykańscy komentatorzy podkreślają, że mimo radykalnie odmiennych życiorysów - znanego z oszczędności 64-letniego Obradora wychowanego w średniozamożnej rodzinie na ubogim południu Meksyku i 72-letniego obecnie Trumpa rozmiłowanego w luksusie oraz przepychu miliardera, który dorobił się fortuny na rynku nieruchomości - jako polityków wiele ich łączy.

Obaj przywódcy, jak wskazuje prezes waszyngtońskiego Migration Policy Institute Andrew Selee, są populistami, którzy prowadzili kampanię pod hasłami walki z politycznymi elitami; Trump obiecywał „osuszenie bagna", Obrador natomiast walkę z „mafią władzy”.

Zarówno Obrador jak i Trump mają porywczy charakter, nie znoszą krytyki i są oskarżani o dyktatorskie skłonności.

AMLO jak i amerykański prezydent opowiadają się za renegocjacją historycznego układu NAFTA o wolnym handlu pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, Meksykiem i Kanadą.

Obrador uważa, że NAFTA z powodu dostaw taniego, produkowanego metodami przemysłowymi zboża i kukurydzy z USA zmusiła małorolnych chłopów meksykańskich do sprzedaży swoich poletek i emigracji w poszukiwaniu pracy do Stanów Zjednoczonych.

Zdaniem Trumpa, NAFTA „jeden z najgorszych układów w historii” spowodował migrację w innym kierunku; migrację dobrze płatnych miejsc pracy z USA do Meksyku.

W innych dziedzinach, np. w polityce zagranicznej, zdaniem ekspertów, Obrador powróci do dawnej meksykańskiej polityki niezaangażowania, jednak - co amerykańscy inwestorzy powitali z ulgą - obiecał, że nie zamierza pójść w ślady prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro, którego socjalistyczne eksperymenty doprowadziły do ruiny dawniej jeden z najbogatszych krajów Ameryki Południowej.

Oczywiście mimo tych dobrych początków i pojednawczych gestów, stosunki pomiędzy Trumpem a przyszłym prezydentem Meksyku w każdej chwili mogą pójść w złym kierunku - ostrzega dyrektor Instytutu Meksyku Ośrodka im. Woodrowa Wilsona prof. Duncan Wood. „Jeśli ze strony Trumpa będzie zbyt dużo prowokacji, zbyt dużo zniewag pod adresem Meksyku Obrador nie będzie w stanie siedzieć i znosić tego bezczynnie” - powiedział ekspert cytowany we wtorek na łamach "Washington Post".

Andres Manuel Lopez Obrador zostanie zaprzysiężony na prezydenta Meksyku 1 grudnia.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)