Citigroup otrzymuje w ten sposób już po raz trzeci, licząc od października, pomoc publiczną. Łączna pomoc dla Citi wyniosła już 45 mld dolarów.

O swoich zamianach amerykańska administracja poinformowała w piątkowym komunikacie, choć podkreśla ona, że operacja "nie stanowi zwiększenia inwestycji" w Citigroup. Niemniej jej efektem jest zmniejszenie udziału obecnych akcjonariuszy, a rząd USA będzie miał 36 proc. udział w akcjonariacie banku, oblicza Bloomberg.

Efekt - piątkowy spadek notowań Citi o 37 proc. Pierwsze komentarze części analityków nie są przyjazne: "To kolejny krok w stronę pełzającej nacjonalizacji. Ten kraj przeżywa ni mniej ni więcej, tylko ekonomiczną rewolucję" - uważa Arthur Levitt, były szef amerykańskiego nadzoru giełdowego. Jeszcze w środę Ben Bernanke mówił, że chce uniknąć nacjonalizacji Citigroup i innych dużych banków. Niemniej szef Fed uznał, że rząd mógłby mieć "ważny mniejszościowy udział" w akcjonariacie Citi.

Warunkami decyzji amerykańskiego rządu była zgoda innych akcjonariuszy posiadających akcje preferencyjne na ich zamianę na akcje zwykłe. Drugi warunek to zmiana rady nadzorczej. Jak informuje Citigroup, w radzie tak szybko jak to możliwe przewagę będą mieli niezależni jej członkowie.

Reklama